[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Spojrzał na Lionela i Eugenię. A jak tam nowy? Wciąż depcze ci po piętach?
 Jest zabawny. Też powinieneś kiedyś spróbować.
Noble posłał mi wymuszony uśmiech.
 Masz mnie za ponuraka.
 Nieprawda.
 Umówiłem się z nadobną niewiastą.
Kiedy podeszliśmy, Eugenia powachlowała się ręką i roześmiała się.
 Och, Lionelu, jakiś ty rozkoszny.
Nelowi uśmiech nie schodził z ust, kiedy stanął i przywitał się z Noble em.
Eugenia też się zatrzymała. Podszepnęłam Nelowi, że pora iść.
 Chciałbym ich jeszcze o coś zapytać  powiedział Nel.
%7łałowałam, że nie ma rękawa z grubego materiału, za który mogłabym go
odciągnąć. Czułam, że zaraz zacznie wypytywać o sprawy, które wyjdą na jaw w
swoim czasie, jeśli w ogóle. Ostatnio jego ciekawość graniczyła ze wścibstwem.
 Eguenio, kiedy ostatni raz opuściłaś ogród?
 Czekaj no... kiedy wybrałam się na zakupy dzień przed atakiem pszczół.
 A dlaczego nie wychodziłaś od tamtej pory?
 Bo już nie mam żadnych materialnych potrzeb, Lionelu. Mijałoby się to z
celem.
 Nie masz ochoty niczego zobaczyć? Nie ciekawi cię, jak się zmieniło miasto?
Jak się zmienił świat?
Eugenia zamrugała.
 I tak nie mam na nic wpływu, kochanie. Poza tym zawsze tu się najlepiej
czułam, w swoim ogrodzie. Jankesi próbowali zniszczyć mi dom i ogród, ale nie
dałam się. Odłożyłam tyle, że mogłam zacząć od nowa. Już niemal dopięłam swego,
gdy nagle... zresztą już ci opowiadałam.
 Pamiętam. O pszczołach  powiedział Nel.  Ale po co zabijasz je teraz,
Eugenio? Nic ci nie są winne.
 Bo nie chcę, żeby coś podobnego przytrafiło się komukolwiek.  Powiedziała to
przymilnym głosem.  To okropna śmierć. Nie wyobrażasz sobie, Lionel, jak
człowiek wtedy puchnie, w środku i na zewnątrz.
 Nel, chodzmy już. Noble przyszedł spotkać się z nią sam na sam 
powiedziałam.
Na jego twarzy malował się spokój, z oczu jednak wyzierało zdenerwowanie.
 Jedną chwileczkę. Noble, mogę ci zadać pytanie?
 Ale tylko jedno.
 Co ci jeszcze zostało do zrobienia?
 Wyjaśnij.
 Miałeś mnóstwo czasu, żeby zobaczyć lub zbadać, cokolwiek chciałeś. A ty
nadal tutaj sterczysz. Ciekaw jestem po co.
Noble wyprostował się. Wyprężony, przewyższał mnie nieznacznie wzrostem, ale
daleko mu było do postury Lionela.
 Tu jest mój dom.
 Wszędzie możesz mieć dom.
 Ty też tu jesteś  powiedział Noble.
 Bo jeszcze nie podjąłem decyzji, dokąd się stąd udam.
 A ja podjąłem, monsieur. Tu jest moje miejsce. W pobliżu szczątków.  Noble
posłał mi ostrzegawcze spojrzenie. Wiedziałam, co go przynajmniej częściowo
trzyma w Nowym Orleanie. Nikomu bym się nie przyznała, że rozumiem Noble a
wbrew sobie.
Nel odchylił się na piętach.
 Co to znaczy?
 Zgodziłam się tylko na jedno pytanie.
 Blisko jakich szczątków? Przecież twoi najbliżsi dawno odeszli. Miasto też
bardzo się zmieniło od twoich czasów. Dlatego przypuszczam, że chciałbyś jeszcze
czegoś dokonać, coś zobaczyć, zrozumieć i dlatego jeszcze tu jesteś.
 Jak się tak dłużej będziesz głowił, Lionelu Mulberry, to oszalejesz. Ale pomogę
ci. A co tobie zostało do zrobienia?
 Właśnie próbuję dociec  wyznał Nel.  Tylko ja jestem w takiej sytuacji?
Wszyscy troje, Eugenia, Noble i ja, popatrzyliśmy po sobie. Eugenia nigdy nie
doprowadziła nikogo, żeby dla własnego dobra uczestniczył w czyimś ostatnim
tchnieniu, co zarówno ja, jak i Noble mieliśmy za sobą. Niektórzy po prostu nie
poradziliby sobie z tym przeżyciem  słabi na umyśle, chorzy umysłowo, dzieci, jak
chociażby Donna, pierwsza, której pomogłam się uwolnić. Zdarzali się też tacy,
którzy zaprzątnięci zbytnio przeszłością, nie potrafili zmienić sytuacji po swoim
odejściu. Okazywali wdzięczność, kiedy ktoś ich wziął, żeby czuwali przy
umierających. Czekali, aż wreszcie zaspokoją własną ciekawość. Bałam się, że Nel
zwraca się w tym kierunku.
 Lionel, kochanie, kiedy tak obserwuję was, współczesnych mężczyzn, widzę, że
bierzecie na siebie zbyt wiele obowiązków.  Eugenię znów poniosło. Denerwował ją
zastój.  Ale jesteś mężczyzną z Południa. Odziedziczyłeś południowy temperament.
Powinieneś na pierwszym miejscu stawiać przyjemność ze spaceru z uroczą, piękną
kobietą.
 Przejdz się ze mną, Nel  zaproponowałam.
 Co za piękny poranek  podchwycił Noble.  Aż żal go zmarnować.
Nel pożegnał się szarmancko, ale wyraznie poczuł się urażony. Kiedy
pomknęliśmy przez trawnik Eugenii, aż parowała pod nim rosa. Powiew powietrza
obudził piękną rabatę bratków. Odsunęłam od siebie ów zapach, nie chciałam
podziwiać morza płatków, które Eugenia chroniła przed owadami i lodem.
 Wiem, co właśnie zrobiłaś  zauważył Nel.  Odmówiłaś sobie zapachu tych
kwiatów.
 Owszem. Ale dzisiaj nie dowiesz się dlaczego.
*
Chloe siedziała na stopniach ganku z tyłu domu i trzymała na kolanach dużą
walizkę. Rozglądała się po cichym ogrodzie. Mimo sierpniowego upału nie sprawiała
wrażenia osoby, która dusi się w dopasowanym, czarnym, lnianym kostiumie.
Wyglądała na kobietę przedsiębiorczą, silną, z którą trzeba się liczyć.
Po dziesięciu minutach przyjechała Amy. Zauważyła koleżankę, dopiero kiedy
zatrzasnęła drzwi samochodu. Przez chwilę patrzyła zdumiona.
 Nie jesteś aby zjawą?
 Ale skąd! To ja we własnej osobie.
Chloe zeszła po schodach, rozpostarła ręce. Dziewczęta objęły się mocno.
 Co ty tu robisz?  spytała Amy.
 Chciałam ci sprawić niespodziankę.
 Przecież miałaś przyjechać w końcu pazdziernika.
Amy otworzyła tylne drzwi do domu.
 I nadal mam. A to jest potajemny zwiastun przyszłej wizyty.
Chloe wciągnęła walizkę na kółkach do kuchni.
 Przyjechałaś bez uprzedzenia? A gdybyś nas nie zastała?
 Aims, nie widziałyśmy się, odkąd kupiłaś ten dom. Oprowadzisz mnie?
Walizka została w pokoju gościnnym. Ruszyły w obchód. Chloe przystanęła z [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •