[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Uśmiechnął się z aprobatą.
- Nie wątpię w to, Molly. Jak myślisz, co się stanie z waszą
firmą?
Wzruszyła ramionami.
- Skąd mogę wiedzieć. Pewnie ograniczę zamówienia. Mam
jeszcze Ginę. Zresztą nie ma sprawy. Cokolwiek się zdarzy, nie
umrę z głodu. Dla dobrego kucharza zawsze znajdzie się praca.
- Mhm. Sam chętnie bym kogoś takiego zatrudnił - popatrzył
na nią figlarnie. - Reflektujesz na pracę z zamieszkaniem?
- Wyjątkowe wymagania mają bardzo wysoką cenę,
Richardzie Pembroke - odrzekła drwiąco.
- No, ta praca miałaby pewne plusy, więc liczę na jakieś
zniżki - dodał nie zrażony.
- Jakie plusy?
- Przyjemnie jest pracować dla kogoś, kto potrafi to docenić.
- Ach tak? Ciekawe w jakiej formie to się uzewnętrzni?
- Wiesz, miałem taką wizję... wyobraziłem sobie, że
wieczorem wracam do domu, gdzie czeka na mnie przyrządzona
przez ciebie kolacja. Potem pomyślałem sobie, jak to byłoby
miło, gdybyśmy zjedli ją razem A gdybyś jeszcze powitała mnie
na progu pocałunkiem... tak jak dziś rano. To naprawdę
natchnęło mnie nadzieją. I myślę sobie...
- Chyba lepiej zrobisz, jak przestaniesz się upajać takimi
myślami - przerwała mu gwałtownie, rumieniąc się.
RS
94
Sama miała podobne marzenia, ale świetnie wiedziała, że na
tym etapie znajomości powinna wybić je sobie z głowy.
Nieoczekiwanie zjechał na pobocze, zgasił silnik i odpiął pas.
Pochylił się ku niej. To wszystko stało się tak szybko, że nawet
nie zdążyła zapytać, co się stało.
- Masz absolutną rację - oświadczył z przekonaniem. - Samo
myślenie to za mało.
- Richard...
Aagodnie dotknął wargami jej ust. To ją oszołomiło.
- Jeszcze ktoś nas zobaczy... - wydusiła, ale nie miała siły, by
mu się oprzeć.
- I co z tego? - Zanurzył rękę w jej włosach, nie przestając jej
całować.
Serce biło jej jak oszalałe. Zdobyła się na jeszcze jeden słaby
protest:
- Richard...
- Jestem przy tobie - wyszeptał, całując ją powoli, coraz
bardziej namiętnie, rozpalając ją coraz bardziej.
- Molly, nie całuj mnie tak, bo nie ruszymy się z tego
parkingu - wydusił ochryple, prowokująco.
- Przecież ja wcale... - zaczęła i dopiero w tym momencie
zdała sobie sprawę, że bawi się jego włosami i przyciąga go do
siebie. Zmieszała się i szybko oswobodziła dłoń.
- Wcale nie powiedziałem, że mi to przeszkadza uśmiechnął
się do niej, a kiedy popatrzyła na niego z urazą, dodał: - Wiesz,
jestem jak nowo narodzony! - Z radosnym westchnieniem
wyprostował się w fotelu. - Nie pamiętam, kiedy tak mocno
czułem, że żyję.
Przepełniała go energia. Samochód wyrwał z miejsca, Richard
mknął bez opamiętania. Tylko ona siedziała z ciężkim sercem.
Już od samego początku przeczuwała, że jeśli tylko mu na coś
pozwoli, to nie będzie drogi odwrotu, nie zdoła go
powstrzymać. Zresztą nawet nie próbowała sobie wmawiać, że
tego chce. Pragnęła go. Tak bardzo by chciała, by jego wizja
RS
95
stała się rzeczywistością. Wszelako pod jednym warunkiem - że
jej przypadnie rola żony. Już nie ręczyła za siebie. Mogła tylko
zaufać mu i polegać jedynie na jego poczuciu honoru.
Przez chwilę pozazdrościła Beth. Wprawdzie tyle wycierpiała
przez Brendana, ale miała pewność, że ją kocha i należy tylko
do niej. Są małżeństwem, znów mogą mieć wspólny dom,
rodzinę. Mają przed sobą przyszłość.
Zerknęła na Richarda. O Boże, żeby i on zapragnął takiej
przyszłości ze mną!
RS
96
ROZDZIAA DZIEWITY
Wjechali w starą dzielnicę miasta. Richard skręcił w wąską,
pnącą się zboczem wzgórza uliczkę. Po obu stronach wznosiły
się domy znacznie starsze, niż oddzielające je wysokie parkany i
nowoczesne garaże. Z pewnością wydano wiele pieniędzy, by
przystosować ten rejon do dzisiejszych wymagań. Richard
otworzył pilotem bramę. Wjechali do przestronnego, porządnie
utrzymanego garażu. Brama zamknęła się za nimi
automatycznie.
- Co ty tam trzymasz? - Molly wskazała na okalające całą
tylną ścianę masywne szafy, próbując przemóc nieoczekiwany
napad nieśmiałości.
- Filtr do basenu, parę ogrodowych mebli, trochę narzędzi.
Nie jestem majsterkowiczem, ale w razie potrzeby potrafię
posłużyć się młotkiem. A może ty jesteś złotą rączką? -
uśmiechnął się szeroko.
- Umiem naprawić bezpieczniki i wymienić uszczelkę w
kranie, ale jeśli liczysz na fachowca, to muszę cię rozczarować -
odrzekła z udaną swobodą.
Dopiero teraz, kiedy wyszli z garażu, poczuła się lepiej.
Promienie słońca jaskrawo odbijały się od powierzchni wody w
basenie. Osłoniła oczy ręką. Richard, trzymając ją za ramię,
prowadził w stronę domu. Przyjemnie było czuć ciepło jego
dłoni.
Obrośnięta winoroślą pergola łączyła dom z basenem. W jej
cieniu stały dwa wygodne leżaki i stolik.
Pomieszczenie po lewej stronie wyglądało na podręczny
pokój, po prawej stał grill domowej produkcji.
- Często przyjmujesz gości? - zaciekawiła się Molly.
- Tutaj raczej nie. Urzędowe sprawy wolę załatwiać na
mieście, w klubie czy restauracji. Do domu zapraszam tylko
bliskich znajomych.
Uśmiechnęła się przekornie.
RS
97
- W takim razie powinnam się czuć zaszczycona.
- No, wiesz - roześmiał się. - Tobie pozwolę nawet wejść do
kuchni - dodał z rozjaśnioną twarzą, otwierając drzwi do domu.
Weszła do środka i przystanęła zaskoczona. Pomieszczenie
było zaskakująco duże, a rząd wychodzących na basen okien
dodatkowo potęgował wrażenie przestrzeni. Podłoga była
wyłożona kamiennymi płytkami, utrzymanymi w ekologicznych
barwach. Na rozległym, kudłatym dywanie w części jadalnej
stał stół otoczony sześcioma wyściełanymi brązową skórą
krzesłami. Długi drewniany blat oddzielał część kuchenną,
wyposażoną we wszystkie nowoczesne urządzenia.
- Bardzo tu ładnie - powiedziała zachwycona.
- Bardzo prosto - uśmiechnął się. - To kawalerskie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]