[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rium okazało się, że to placebo, które miało wyglądać jak na-
parstnica. Nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego badania nie wy-
kazały w organizmie mamy śladów lekarstw, skoro sama wi-
działam, jak łykała swoje tabletki!
Ktoś je zamienił na placebo?
To by też tłumaczyło, dlaczego zniknęło opakowanie po jej le-
karstwach.
Morderca je zabrał.
Felicity i Vanessa popatrzyły na siebie z przerażeniem. Wiedzia-
ły wcześniej o podejrzeniach Abby, teraz jednak wydawało się,
że to już jest pewne. Ktokolwiek to zrobił, musiał mieć dostęp
do lekarstw i do domu Bunny. I zapewne wiedział, gdzie szukać
jej pamiętników.
-To musi być ktoś, kogo znamy - myślała głośno Vanessa.
- Ktoś z bliskich znajomych Bunny.
-Policja wciąż szuka kobiety, której kłótni z mamą tamtego dnia
była świadkiem Edith.
Dziwne, że nikt nie widział tej tajemniczej kobiety. Vanessa
odchrząknęła.
Jest jeszcze coś dziwnego z listami - powiedziała.
S
R
Czuła na sobie wyczekujące spojrzenia.
Pamiętacie list, o którym wam wspominałam? Ten do Tristana?
W którym nie było żadnych żądań finansowych? Otóż dostał
kolejny.
Kiedy to się stało? - spytała Felicity.
W zeszłym tygodniu. To dlatego popsuł przyjęcie weselne.
Zastanawiam się, co też się między wami dzieje. Kiedy Lily
powiedziała, że wyszłaś z nim, byłam pewna, że będzie trzeba
wzywać lekarza.
Vanessa oblała się gorącym rumieńcem.
Nie było potrzeby - powiedziała. - Wyjaśniliśmy sobie kilka
nieporozumień i zaniechał walki o spadek.
Mówisz serio?
To cudownie, Vanesso. Musisz być poruszona.
-Przede wszystkim czuję ulgę.
Felicity przyglądała jej się uważnie.
Rzeczywiście, musiało tam być kilka nieporozumień. Czy to
miało coś wspólnego z listami?
Tak. Drugi list miał stanowić dowód, że zdradziłam Stuarta.
Była tam fotografia i wykaz dat i miejsc, w których spotykałam
się z tym mężczyzną.
-Ktoś cię śledził i opisał to? To wstrętne.
Vanessa pokiwała głową.
-Mniejsza z tym - powiedziała. - Tristan zawiózł oba listy na
policję, żeby sprawdzili, czy nie mają związku z zaginionymi
pamiętnikami.
-A ty jak uważasz?
Vanessa wzruszyła ramionami.
S
R
-Sama nie wiem. Nie ma w nich żądania pieniędzy. Są dziwne.
Przyjaciółki zamilkły. Zastanawiały się nad tym, co usłyszały.
A co z tą fotografią? - spytała na koniec Felicity. - Kto tam był
na niej z tobą?
Mój brat.
To ty masz brata? - zawołała Abby. - Nie przypominam sobie,
żebyś kiedykolwiek o nim wspominała.
Bo nie wspominałam. W tym sęk.
Nie było to takie straszne, pomyślała Vanessa, kiedy już było po
wszystkim. Przyjaciółki wysłuchały jej życzliwie i ze zrozumie-
niem i teraz, kiedy jechała do domu, czuła olbrzymią ulgę.
Nareszcie.
Może uda jej się wreszcie wykrzesać trochę entuzjazmu na resz-
tę życia? Sprawa sądowa skończona. Będzie mogła zacząć reali-
zować plany charytatywne Stuarta. Miała też przyjaciółki, Lewa
i Dwanaście dębów". Miała po co żyć. Spokojnie i bez trosk.
Do domu wchodziła już całkiem uspokojona. Zatrzymała się w
holu i zawołała Glorię. Odpowiedziało jej tylko echo.
Poszła do biblioteki. Tam też nie było Glorii. W ostatniej chwili
zauważyła leżącą na stole paczuszkę.
Spózniony prezent urodzinowy?
Ciekawe od kogo.
Zaintrygowana podeszła bliżej. Obracała w palcach nie-
podpisane pudełeczko, gdy do pokoju weszła Gloria.
S
R
O, znalazłaś - powiedziała.
Tak. Ale co to jest? I skąd się tutaj wzięło?
Posłaniec przyniósł. Jakąś godzinę temu.
Od kogo?
Nie potrafię zaglądać do środka przez papier. Otwórz i zobacz.
Oczywiście. Trzeba otworzyć.
Westchnęła głęboko i zaczęła rozpakowywać paczuszkę. Ogar-
nął ją przy tym dziwny niepokój.
Wewnątrz zawinięte w bibułkę było... coś.
Ostrożnie odwijała kolejne warstwy i drżącymi palcami wydo-
była porcelanową figurkę.
- To twoja Dziewczynka z kwiatami" - powiedziała zupełnie
niepotrzebnie Gloria. - Kto to mógł przysłać?
Dopiero teraz spostrzegła leżącą w pudełku karteczkę. Były na
niej napisane trzy linijki.
Postępuję właściwie. Ofiarowuję pokój i przeprosiny. %7łegnam.
Podobne słowa usłyszała w kuchni, kiedy pocałował ją w rękę.
Ostrożnie pogładziła kciukiem zapisany jego ręką kartonik.
-Dobrze się czujesz, Nessi?
Ostrożnie obracała w drżących palcach porcelanową dziew-
czynkę. Jak tamtego dnia.
-Jak to znalazł? - mruknęła pod nosem. Dokonał naprawdę nie-
bywałej sztuki. I to zaledwie w tydzień. Skąd
S
R
wiedział, którego wzoru szukać? Ktoś musiał mu pomóc. Popa-
trzyła na Glorię. - Masz z tym coś wspólnego?
Wskazałam mu tylko kierunek poszukiwań. Reszta należała do
niego.
Wcale tego nie chciałam.
-Chociaż tyle mógł zrobić - zauważyła Gloria.
Vanessa próbowała się zdobyć na jakąś gniewną uwagę.
Może nawet powinna spakować prezent i odesłać. Przecież po-
wiedziała mu, że sama figurka nie miała dla niej żadnego zna-
czenia. Liczyły się związane z nią wspomnienia, a tych nie da
się zastąpić.
I tylko jej serce - biedne, głupie, zakochane - dostrzegło w tym
geście coś więcej, niż tylko zwrot stłuczonej ozdób-ki. Nie fi-
gurka miała znaczenie, ale to, że ją przysłał. Była przeprosinami
za ostatnie dwa lata i za ostatnie dni.
Właściwe postępowanie miało dla niego wielkie znaczenie. Po-
wtarzał to nie raz.. Powinna przyjąć takie przeprosiny. I żyć
dalej. Przecież tego pragnęła, prawda? To właśnie powiedziała
mu rankiem w hotelowym apartamencie. Odepchnęła od siebie
Tristana Thorpe'a i wróciła do swojego życia i do swoich priory-
tetów.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]