[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobie o problemach małżeńskich przyjaciół), ale uważałam, że byłoby to nie fair w
stosunku do Mike a, który nie mógł się bronić. Nie przeszkadza mi to, kiedy
wypłakuję się przed Jill, bo Mike nie przejmuje się jej opinią. Ale z Kate to co
innego, więc wydawało mi się, że byłoby nielojalnie obgadywać go i zdradzać,
jakim bywa egoistycznym draniem - zwłaszcza w chwili, gdy tak ładnie się
zachował. Wiem, że ją rozczarowałam, bąkając tylko, że czasem jest mało
pomocny, ale tak naprawdę wszystko jest świetnie, dziękuję, choć praca i
wychowywanie dzieci są bardzo męczące.
Wspólny wyjazd wydobył na światło dzienne dzielące nas różnice. Dla umocnienia
przyjazni potrzebne jest podobieństwo charakterów i doświadczeń. Z dala od
wspólnego gruntu w redakcji, Kate i ja byłyśmy do siebie niepodobne jak ogień i
woda. Może nie będzie jednak chciała wyjechać ze mną jeszcze raz? Może mimo
wszystko dałam jej do zrozumienia, że Oliver to beznadziejny przypadek i lepiej
zrobi, rozglądając się za kimś innym. Tak czy owak, mam nadzieję, że to nie
oziębi naszych stosunków, bo potrzebna mi jest w pracy sojuszniczka przeciwko
Georgiom i Cassandrom.
Kiedy otworzyłam frontowe drzwi, uderzył mnie rozkoszny zapach sosu, wina i
pieczonego mięsa. Po weekendzie pełnym bezsmakowej zieleniny, byłam gotowa
zabić za solidną porcję czegoś z kaloriami. Było wpół do ósmej i spodziewałam
się, że zastanę Rebekę i Toma rozdokazywanych w domu przewróconym do góry
nogami, przed kąpielą i wieczornym czytaniem. Tymczasem panowała cisza, jeśli
nie liczyć bulgotania w garnku i cichego szmeru z pokoju Rebeki. Najpierw
poszłam do Toma - spał jak aniołek, otulony kocykiem, wykąpany i pachnący. Nie
88
ma chyba widoku, który lubię bardziej niż śpiące, czyste, małe dziecko. Jego
ubranka były poskładane, a książeczki odłożone na półkę.
Przeszłam na palcach do pokoju Rebeki - Mike leżał z nią na łóżku i oboje
zaśmiewali się z przygód Kubusia Puchatka. Rebeka też była świeża, wymyta i
ubrana w koszulę nocną, a co więcej - zdumiewające! - jej mundurek szkolny
porządnie złożony i gotowy czekał już na jutro.
- No, no... - powiedziałam z podziwem, podchodząc, żeby ich ucałować. - Jak ci
poszło? - spytałam Mike a.
- Sama przyjemność - odparł, lecz kiedy przyciągnął mnie bliżej, z satysfakcją
zobaczyłam, że ma podkrążone i spuchnięte ze zmęczenia oczy. Bardzo dobrze.
- Wobec tego będę musiała częściej wyjeżdżać - oświadczyłam.
- Ani mi się waż! - pogroził mi żartobliwie i wrócił do rozdziału, w którym
Prosiaczek spotyka Słonia.
Kuchnia lśniła czystością, przez szklane drzwiczki piekarnika widać było brytfankę
z mięsem i nawet koce psów leżały porządnie złożone w ich koszach. A co
najlepsze, przy piecyku grzała się otwarta butelka czerwonego wina i z
przyjemnością nalałam sobie dużą szklankę. Na dworze zapadał zmrok, za
jabłoniami w ogrodzie gasło niebo, światło z lamp kuchennych odbijało się
bursztynowymi krążkami na donicach z terakoty.
Dom, pomyślałam. Gdyby teraz ktoś do mnie podszedł z rękawicą do masażu -
zabiłabym.
Zroda, 15 kwietnia
89
Podczas przerwy na lunch chodzę do siłowni. Pauza na oklaski. Dobroczynne
skutki zabiegów na farmie piękności trwały niecałą dobę, po ogromnej uczcie, jaką
Mike dla nas przygotował i po dwóch butelkach doskonałego wina, któremu nie
mogliśmy się oprzeć. Mike twierdził, że naprawdę świetnie dawał sobie radę z
dziećmi i czemu nie zostawiam go z nimi częściej? Ponieważ zawsze robi z tego
wielkie halo - brzmiałaby zgodna z prawdą odpowiedz, ale nie chciałam psuć
nastroju i powiedziałam:
- Z przyjemnością, jeśli tylko się zgodzisz.
- Może przydałoby ci się jakieś hobby? - zasugerował. - Lubiłaś kiedyś jezdzić
konno. Powinnaś wygospodarować sobie na to trochę czasu.
Po tej propozycji miałam ochotę dotknąć mu czoła i sprawdzić, czy nie ma
gorączki, ale widziałam, że mówi całkiem serio.
Myślę, że ten weekend z dziećmi uświadomił mu, ile naprawdę mam roboty - i że
to nie są tylko małe, nieważne, niewidoczne głupstwa, na które tracę czas,
podczas gdy on robi duże, męskie, widoczne rzeczy jak koszenie trawy i
sprzątanie garażu. Nawet jeśli farma piękności nie do końca spełniła pokładane w
niej nadzieje, to przynajmniej wpłynęła na polepszenie naszych stosunków.
Niemniej do wiotkiego i pięknego motyla jeszcze mi nieco brakuje, stąd ta
siłownia. Mamy wyjechać w góry w sobotę, więc od półtora tygodnia dokonuję
cudów, żeby wyglądać ponętnie w spodniach narciarskich. Trochę utrudnia mi to
fakt, że nie stać mnie na to, aby odwiedzić sklep sportowy w Oksfordzie i kupić
sobie dobrze skrojony kombinezon. Mam wrażenie, że mamy mniej pieniędzy niż
kiedykolwiek przedtem. Wizyta na farmie piękności znacznie uszczupliła nasz
budżet, podobnie jak wycieczka Mike a do Legolandu, która jednak sprawiła
90
dzieciom wielką frajdę. Nikt dotąd nie złożył oferty na kupno naszego domu
(trudno się dziwić, zważywszy na niekonwencjonalne metody zachęty stosowane
przez Mike a), a ja przeznaczyłam już w myśli część forsy ze sprzedaży na spłatę
rosnącego długu w banku.
Państwo Gower, właściciele Złotych Dębów, wykazują anielską wręcz cierpliwość i
po zaakceptowaniu naszej oferty nie pokazują już domu innym klientom, mimo że
wciąż jesteśmy niewypłacalni. To jeszcze jedna rzecz, którą się zamartwiam,
chociaż nie sądzę, aby pozwolili komuś nas podkupić.
W każdym razie skończyło się na tym, że musiałam pożyczyć strój narciarski od
Jill, która, chwała Bogu, jest nieco potężniejsza ode mnie i nie musi mieć
ostatniego krzyku mody jak Kate. Kurtka jest w porządku - czerwona i puchowa -
ale spodnie są, co tu ukrywać, mocno workowate. Zawinęłam je parę razy w
pasie, lecz daleko mi w nich jeszcze do sportowej elegantki, jaką chciałabym być.
Muszę kupić sobie puszystą opaskę na włosy, pasujące kolorem markowe gogle i
wysokie włochate kozaczki.
Jestem bardzo podniecona wyjazdem i nie mogę usiedzieć w pracy. W domu
staram się perfekcyjnie zorganizować przygotowania i skupiam się głównie na
praniu, toteż Mike jest nieustannie zdumiony, znajdując swoje szuflady na bieliznę
i skarpetki wciąż pełne czystych zapasów. Pewien zgrzyt stanowi jedynie Claire,
która wyraznie nie pali się do zostania na tydzień z Tomem i Rebeką, mimo
dodatkowego zarobku. Rebeka chodzi nadąsana i wciąż stara się poruszyć moje
serce, wyszukując zdjęcia ze śniegiem w kolorowych pismach i pytając żałośnie:
- Tak będzie tam, dokąd jedziesz, mamusiu? Przyślesz mi kartkę? Czy będzie tam
Zwięty Mikołaj?
91
Mam wrażenie, że Claire boi się zostać z nimi sama na tak długo i to naturalnie
wzmaga mój niepokój. Na wszelki wypadek prosiła o numer telefonu mojej matki,
co wprawiło mnie w panikę, bo moja matka ma umiejętności opiekuńcze Heroda.
Piątek, 17 kwietnia
Dziś rano Nick wezwał mnie do swojego gabinetu. W poniedziałek odbyły się
przesłuchania kandydatów na nową posadę i wszyscy, którzy się o nią starali, z
zapartym tchem czekali na wyniki. Zgłosiło się sporo osób od nas - łącznie z
pięknotką Georgią, która stwierdziła pózniej, że to była betka - i parę dość [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •