[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zdołała ją odciągnąć), o której za nic nie chciała myśleć. Wszystko było tu za
ciężkie z wyjątkiem składanych krzesełek, zupełnie nie pasujących do pokoju,
wszystko było jakby przytłumione. Oczy ją bolały, stała nieruchomo jak lalka,
czekała tylko, żeby skończył się ten koszmar.
Czuła się tak, jakby ktoś ją pobił, bolało ją całe ciało, płakała w nocy tak
rozpaczliwie, że czuła się wysuszona, ale te łzy bólu nie spłukały. Zasnęła w
końcu, ale kiedy się obudziła, nadal wszystko ją bolało. Nie odzyskała jeszcze
pełnej świadomości, lecz i na granicy snu wiedziała, że czeka ją coś
strasznego, jak czyhający na skraju łóżka potwór, jak cień, który nie zniknie
nigdy.
A teraz była na pogrzebie, na pogrzebie taty, który leżał w zamkniętej
trumnie; nie mogła go nawet zobaczyć, nie wiedziała, czy to dobrze, czy źle.
Ludzie poklepywali ją po ramieniu, powtarzali „biedne dziecko". Chciała
tylko usiąść i rozpłakać się, chociaż wiedziała, że płacz nie przyniesie jej ulgi.
Płakała od trzech dni, była coraz bardziej zmęczona, lecz nic nie zmieniło się
na lepsze. Płakała, bo przecież nie mogła zrobić nic innego. Nic już nigdy nie
mogło zmienić się na lepsze... Była tak zmęczona, że nie mogła już tego
wytrzymać, ale wytrzymać musiała, bo to był pogrzeb ojca i ludzie ją
obserwowali.
Poruszyła się. Babcia Helena podeszła do niej, pochyliła się i szepnęła:
- Bądź dzielna. - Jej perfumy pachniały tak mocno, że Em z trudem udało się
opanować mdłości. - Bądź dzielnym małym żołnierzykiem. Dla taty - dodała
babcia.
Em miała ochotę przewrócić oczami, ale nie mogła sobie na to pozwolić.
Druga babcia, babcia Martha, ostrzegła, że ludzie będą ją obserwować, więc
powinna zachować się jak dama. Nie miała ochoty być damą. lecz dama to
przecież o wiele lepsze niż „dzielny mały żołnierzyk". Kiedy tata jeszcze żył,
nigdy nie kazał jej być „dzielnym małym żołnierzykiem". Nie potrafiła w
ogóle wyobrazić sobie, że mógłby ją o coś takiego poprosić, a poza tym nie
żył, więc nic go to nie obchodziło. Prawda?
Zacisnęła zęby, mocno, bardzo mocno. Tak bardzo pragnęła być po prostu
Emily Faraday, mieć tatę i mamę, choćby się kłócili, albo też choćby w ogóle
ze sobą nie rozmawiali.
Nie mogła być zwykłą Emily Faraday, ale nie miała też zamiaru być
„dzielnym małym żołnierzykiem". Kiedy babcia Helena wyprostowała się,
odsunęła się od niej i schowała się za rząd ludzi, nim babcia zdążyła ją znów
złapać. Wszystko lepsze niż te jej uwagi.
Przy końcu korytarza dostrzegła światło. Okazało się, że jest tam tylne
wyjście. Nie przypuszczała, że domy pogrzebowe mają tylne ganki, ale
widocznie inni ludzie też czasami chcieli wychodzić z pogrzebów. Usiadła na
schodku. Tęskniła za
Phoehe, próbowała nie myśleć o tym, co się właśnie dzieje. Tęskniła też sa
Mel, która została w tym okropnym pokoju, ściśnięta między mama i tatą,
Mel ciągle mającą tatę. Mel patrzącą na nią zaczerwienionymi oczami -
płakała razem z przyjaciółką, chociaż nigdy dotąd Em nie widziała płaczącej
Mel. Głowa ją rozbolała przede wszystkim od tego, że starała się nie myśleć o
tacie, nie myśleć o tym, co teraz będzie z mamą i i nią.
Tarła oczy, kiedy dołączył do niej W.S. Miał na sobie garnitur, a mimo to
przysiadł obok niej na schodku, nie sprawdzając nawet, czy jest czysty.
- Nic ci nie jest? - spytał.
- Jest - odpowiedziała. - Mój tata nie żyje.
- No tak. To było głupie pytanie.
Em skinęła główką. To był już po prostu taki dzień, dzień, kiedy ludzie
mówią głupie rzeczy, bo nie umieją wymyślić niczego mądrego. Westchnęła i
wybaczyła babci Helenie „dzielnego małego żołnierzyka".
- Chodziło mi o to, czy mogę ci jakoś pomóc - wyjaśnił W.S. — Wiem, nie
mogę ci zwrócić taty, ale może jestem w stanie zrobić coś. żebyś się lepiej
poczuła?
- Nie.
- Przepraszam. Kolejne głupie pytanie. Bo wiesz, chciałem powiedzieć...
chodzi mi o to... - Umilkł.
Spojrzała na niego i zobaczyła, że czoło ma zmarszczone, lecz nie wyglądał
na zagniewanego.
- Nie wiem, jak to wyrazić - westchnął. - Chcę po prostu, abyś wiedziała, że
jeśli kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała, nie wahaj się, mów. Przez
kilka tygodni będę wracał tylko na weekendy, ale potem przenoszę się do
miasta i już nie wyjadę.
Em westchnęła głęboko. Chciała powiedzieć:"Nie będziesz moim tatą, nikt
nie będzie moim tatą oprócz taty", ale W.S. przecież starał się być miły i nie
powinna sprawiać mu przykrości. A poza tym była zbyt zmęczona, by się
odezwać.
- Słuchaj, wiem, że nie jestem twoim ojcem. I wiem że nigdy nim nie będę. To
musi być straszne - wiedzieć, że on nie wróci. Nie chcę zająć jego miejsca, nie
chcę cię przekonywać, że wszystko będzie dobrze.
Em skinęła głową, czując, że zbiera się jej na łzy.
- Ale chcę być blisko. - W.S. pochylił się, spojrzał jej w oczy. - Zawsze. Tak,
byś zawsze mogła na mnie liczyć. Jeśli na nic ci się nie przydam, to trudno.
Jeśli jednak będę ci potrzebny, znajdziesz mnie. Rozumiesz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •