[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zerknął na Elisabeth pytająco.
 Mam nadzieję, że nie popadłem w przesadny optymizm. Jak sądzisz? Uda się nam jakoś
dojść do porozumienia? Ja przynajmniej chętnie spróbuję. A ty?
 Oczywiście.  Nie pozostało jej nic innego, tym bardziej, że przyszła przecież do niego
z przeprosinami.
 Dobrze. W takim razie zgoda.
Wyciągnął rękę i musiała ją uścisnąć.  Gdy poczuła ciepło jego palców, znów ogarnęły
ją wątpliwości. Czy mają szansę odnalezć wspólny punkt widzenia przy tak zróżnicowanych
poglądach?
Pragnęła wierzyć, że tak, ale w głębi serca nie była o tym przekonana. Potrzebowała
czegoś znacznie ważniejszego niż zdawkowy uścisk dłoni, by uwierzyć, że James okaże się
dobrym wspólnikiem.
Przez kilka kolejnych dni byli bardzo zajęci. Zarówno rano, jak i wieczorem przychodnię
oblegał tłum pacjentów, a w nocy ze środy na czwartek Elisabeth wzywano dwukrotnie do
chorego. W czwartek po lunchu poczuła się kompletnie wykończona. Na szczęście miała
wolne popołudnie, co oznaczało, że po uporaniu się ze żmudną robotą papierkową będzie
miała wreszcie trochę czasu dla siebie. Marzyła właśnie o długiej, gorącej kąpieli, gdy
usłyszała pukanie.
 Możesz mi poświęcić chwilę czasu?  spytał James.
 Oczywiście  odparła ze sztucznym uśmiechem.
Od poniedziałku prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali; ona nie zapomniała jednak, co
się wtedy wydarzyło. Stanowczo zbyt wiele razy wracała myślą do tamtych chwil... do ich
kłótni i swoich przeprosin, sposobu, w jaki pogładził jej włosy.
 Co cię trapi?  spytała szybko.
 Przyszły wyniki Chloe Jackson.
 I twoje podejrzenia potwierdziły się?  spytała, choć dobrze znała odpowiedz.
 Tak, analiza krwi wykazuje dużą ilość nieprawidłowych białych ciałek  odparł
zwyczajnie.
 Okropne! I co zamierzasz dalej? Zrobisz kolejne testy?
 Tak. Trzeba wykonać biopsję szpiku, a potem zapewne punkcję lędzwiową, żeby
zbadać płyn lędzwiowo-rdzeniowy na obecność komórek nowotworowych. Pojadę do
Jacksonów. Powiem im, że Chloe musi natychmiast znalezć się w szpitalu. Może
zechciałabyś mi towarzyszyć?  Wzruszył ramionami.  Znasz tę rodzinę znacznie lepiej i
łatwiej przyjmą tę wiadomość od ciebie. Ja jestem dla nich obcy.
 Oczywiście  odparła zdumiona; nie posądzała Jamesa o taką wrażliwość.  Zrobię
tylko parę notatek, to mi zajmie najwyżej dziesięć minut.
 Dobrze. Spotkamy się przed domem. Dziękuję ci bardzo. %7ładne z nas nie lubi być
zwiastunem złych nowin, ale razem będzie nam łatwiej.
Wyszedł, zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, poczuła jednak dziwne ciepło w okolicy
serca. O ileż lepiej było żyć w zgodzie z Jamesem, niż popadać z nim w konflikty.
 Białaczka?!  Annie Jackson patrzyła na nich nie rozumiejącym wzrokiem.  A ja
myślałam, że to tylko wirus... Jesteście pewni?
 Obawiam się, że tak  odparł łagodnie James.  Analiza wykazała tak dużą ilość
nieprawidłowych białych ciałek, że  Białych ciałek... Przykro mi, doktorze, ale nic z tego nie
rozumiem.  Annie popatrzyła na męża.  A ty, Barry?
 Nie... To znaczy, słyszałem o białaczce, ale nie bardzo wiem, na czym to polega. 
Barry przesunął dłonią po twarzy.
Elisabeth zauważyła, jak bardzo jest wstrząśnięty, i zrobiło jej się go żal. Słowa dobierała
ostrożnie, nie chcąc zdenerwować ich jeszcze bardziej.
 Organizm Chloe produkuje nadmierną liczbę białych ciałek. Zwykle białe ciałka walczą
z infekcjami, ale w jej przypadku dominują komórki nieprawidłowe, które nie pozwalają jej
wytwarzać ani czerwonych ciałek, ani białych. Te zdegenerowane komórki muszą ulec
zniszczeniu.
 Rozumiem. I jak oni to zrobią?  spytał Barry trochę spokojniej, gdyż zaczynał powoli
pojmować istotę choroby.
 W szpitalu Chloe otrzyma zarówno transfuzje krwi, jak i lekarstwa, które pomogą zabić
te białe komórki. Lekarstwa nie potrafią jednak odróżnić komórek prawidłowych od
nieprawidłowych, tak więc Chloe będzie narażona na każdą możliwą infekcję. Dlatego będzie
musiała pozostać w szpitalu  wyjaśnił James.
 I to wszystko?  spytała z nadzieją Annie.  Potem będzie już dobrze?
 Jedna kuracja może nie wystarczyć. W tym stadium trudno cokolwiek powiedzieć.
Chloe ma jednak szansę szybko odzyskać zdrowie, gdyż dzięki doktorowi Sinclairowi jej
chorobę wykryto naprawdę bardzo szybko.
W tej samej chwili drzwi otworzyły się i do pokoju weszła Chloe. Popatrzyła na nich
niepewnie i stanęła tuż obok krzesła Jamesa.
 Jak się masz, Chloe  powitał ją James serdecznie.  Przyszedłem powiedzieć twojej
mamie i tacie, że jutro idziesz do szpitala, bo musisz poczuć się lepiej. Co o tym sądzisz?
Chloe popatrzyła na niego szeroko otwartymi oczami.
 Będziesz tam?
 Przyjadę cię odwiedzić. Doktor Allen też.  Popatrzył pytająco na Elisabeth, oczekując
potwierdzenia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •