[ Pobierz całość w formacie PDF ]
grozbach, George, miała na myśli seks. Nie powiedziała
tego słowa, ale wiem, \e o to jej chodziło. Jakby
nigdy nie przyszło jej do głowy, \e jest pociągająca..
Pewnie uwa\asz, \e za wiele czytam między wierszami.
George podreptał w stronę miski, lecz ta zniknęła
pod przykryciem kapelusza. Tanner usłyszał, jak jego
kapelusz poleciał na podłogę. To George usunął
przeszkodę dzielącą go od jadła.
- Mo\e masz rację - kontynuował. - Do diabła,
przecie\ zupełnie jej nie znam. Wiem, co myślałem,
kiedy zobaczyłem ją z daleka w otoczeniu tych typów.
Obaj wiemy, \e brak jej nieco instynktu samozacho
wawczego. Mówimy tu o kobiecie ciepłej, serdecznej
i gotowej wpuścić do domu byle łajdaka. Skąd miałem
wiedzieć, \e to jej przyjaciele?
54
NOC MYZLIWEGO 55
Goerge hałaśliwie rozdzierał mysz na kawałki.
Brakowało mu ogłady i wytwornych manier.
- Z pewnością w moim towarzystwie jest bezpieczna,
jak u Pana Boga za piecem. Nie zamierzam wciągać
\adnej kobiety w moje \ycie i tylko dlatego jest
bezpieczna. Bynajmniej nie dlatego, \e uwa\am ją za
nieatrakcyjną brzydulę, to bzdura - zatrzymał się na
chwilę. - Jesteś jeszcze głodny, prawda?
Jeśli wstąpię do niej na kawę, to tylko z jednego
powodu, George. Jak wiesz, jej farma le\y przy
granicy, zupełnie na uboczu. Chyba ci ju\ mówiłem,
\e mamy problem ze szmuglem kokainy przez rzekę.
Dobrze wiemy, jaka jest łatwowierna. Jestem pewny,
\e z łatwością poradziłaby sobie z końmi lub wilkami,
ale z ludzmi to zupełnie inna sprawa. I niech mnie
diabli, jeśli zapomnę, \e kąpała się na golasa z tymi...
Gwałtownie sięgnął po kapelusz, nasadził go na
głowę i zerwał się na równe nogi.
- Jeszcze wstąpię, George - wyszeptał. - Masz
skończyć z grymasami, rozumiesz? Nie \yczę sobie,
abyś sprawiał jej kłopoty.
Zszedł na dół, sprawdził, czy z koniem wszystko w
porządku, po czym zgasił wszystkie światła i udał się
do jej domu.
Zapukał do drzwi. Nie odpowiedziała od razu, a on
poczuł, \e sztywnieją mu mięśnie i pocą się dłonie.
Jak, na litość boską, miał jej taktownie wytłumaczyć,
\e kobieta powinna zachować minimum ostro\ności w
stosunkach z mę\czyznami? Nigdy nie prowadził
takich rozmów.
To nie jego sprawa i nic tu po nim. Charly była ju\
pełnoletnia i powinna mieć dość rozumu, by się nie
nara\ać.
Zmienił decyzję i odwrócił się, by wrócić do stajni.
Zdą\ył zrobić trzy kroki, gdy usłyszał jej wołanie.
56 NOC MYZLIWEGO
- Tanner, jak tam, zdecydowałeś się wreszcie, czy
zamierzasz marznąć, czy wejść do środka?
- Chciałem ci tylko powiedzieć, \e z sową wszystko
w porządku. Zjadła dwie myszy. Muszę ju\ jechać.
- Wiem, ju\ pózno. Straszny mróz. Naprawdę nie
chcesz się nieco rozgrzać przed drogą?
Miętosząc w ręce kapelusz wszedł do holu. Zdawał
sobie sprawę z własnego wyglądu: miał potargane
włosy i parodniowy zarost. Czuł się niezręcznie, lecz
coś go tu ciągnęło z nieodpartą siłą. Ciepło jej domu i
białoczerwonej kuchni działało nań, jak balsam na
ranę. W jej oczach pojawiły się \artobliwe iskierki.
Strzepnęła jakieś niewidoczne pyłki z jego kurtki.
- Miałeś pozostawić miny na zewnątrz, chyba
pamiętasz? - za\artowała. - Chcesz kawy czy brandy?
Jesteś głodny?
- Ani jednego, ani drugiego. Nie, nie jestem głodny.
Poczekaj, chciałem ci tylko powiedzieć, \e.... - przy-
pomniał sobie, jak to było, gdy dotykała go poprze-
dnim razem. Tym razem dotknęła go specjalnie, chcąc
okazać naturalność i rzeczowość. Jednak w jej oczach
dostrzegł coś zupełnie innego i nagle zapomniał języka
w gębie.
- A tak, co z sową? - gładko wtrąciła. - Rozbierz
się i wejdz.
Nagle zniknęła.
Zrzucił kurtkę i buty, po czym w samych skarpet-
kach poszedł do kuchni. Przystanął w drzwiach.
Widział stąd salon. Poprzednim razem nie wszedł tam,
teraz mógł mu się dobrze przypatrzeć. W pokrytym
sadzą, wysłu\onym kominku buzował ogień. Zciany
pomalowane były na niebiesko, zdjęcia rodzinne stały
porozstawiane na półkach. Począwszy od dywanu a
skończywszy na meblach, nie było tam nic niezwyk-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]