[ Pobierz całość w formacie PDF ]
rzucić się w wir pracy. W szpitalu zawsze było coś do zrobienia i chociaż
wziął tego ranka wolne, by wypożyczyć samochód oraz rozejrzeć się za
mieszkaniem, uznał, że te sprawy mogą poczekać. Najważniejsze, żeby
przestał myśleć o Mackenzie.
Wrócił do pokoju, by zebrać do teczki dokumenty, nad którymi udało
57
R
L
T
mu się wieczorem popracować.
Wziął prysznic i zdążył zamówić śniadanie, gdy jego myśli znowu
powędrowały do Mackenzie. Zorientował się, że ma jedno nieodebrane
połączenie. Z numerem Mackenzie. Gorączkowo niczym zakochany
nastolatek włączył pocztę głosową, by chociaż usłyszeć jej głos.
Cześć, John... Przepraszam, że ci przeszkadzam. Chciałam się tylko
dowiedzieć, jak... jak się czujesz. Jeśli chcesz, możemy porozmawiać.
Przepraszam za... za wszystko. Jeszcze raz przepraszam. Jak chcesz, to
zadzwoń. Pa!
Aby ponownie odsłuchać wiadomość, naciśnij jeden
odezwał się głos nagrany przez operatora.
Robiąc głęboki wydech, nacisnął jeden.
Mackenzie... westchnął zły na siebie, że wprawił w zakłopotanie
istotę tak dobrą i oddaną Ruthie. Po śmierci męża wyznała mu, że jej
małżeństwo nie należało do udanych, że Warick ją zdradzał.
Nie miał w zwyczaju zle mówić o zmarłych, ale uważał Waricka za
skończonego idiotę. Gdyby to on ożenił się z Mackenzie, robiłby wszystko,
by ich pożycie było jak najszczęśliwsze. Jej miłość byłaby dla niego
najcenniejszym darem od losu. Otrząsnął się. Skąd te niebezpieczne myśli?
Kiedy wiadomość nagrana przez Mackenzie po raz drugi dobiegła
końca, wyłączył komórkę i położył się na łóżku. Przeprosić ją. Powie
przepraszani i co dalej? %7łe wyszedł, bo jej córeczka jest śliczna i żyje, a
jego śliczna córeczka nie żyje? %7łe Ruthie mu pokazała, ile stracił? Jeżeli się
do tego przyzna, Mackenzie jak większość kobiet będzie chciała to
przedyskutować, a on nie był w nastroju, by rozmawiać o Jacqueline i Mune
hie.
Wziął do ręki telefon i przyglądał mu się ze świadomością, że powinien
58
R
L
T
oddzwonić, ale w tej chwili mało się przejmował dobrymi manierami, więc
gdy telefon zadzwonił ponownie, tylko patrzył na wyświetlacz.
Ten sam numer co wcześniej. Mackenzie. Zaschło mu w ustach. Chyba
nie był gotowy na rozmowę, na roztrząsanie tego tematu, sypanie soli do
starych ran. Z zaciśniętym zębami odczekał, aż dzwonek ucichnie, wiedząc,
że włączy się poczta głosowa.
Schował telefon, dokończył pakowanie teczki i wyszedł do szpitala.
Praca mu pomoże. Zrobi obchód, a następnie będzie się przedzierał przez
sterty dokumentów oraz projekty badawcze sponsorowane przez oddział.
Niepotrzebne mu rozmowy o emocjach.
W szpitalu udało mu się odwiedzić wszystkich pacjentów, nie
spotykając Mackenzie. Nawet zwrócił się do siostry oddziałowej z pytaniem,
czy doktor Fawles już przyszła.
Jeszcze nie, ale spodziewamy się jej lada moment.
Odetchnąwszy z ulgą, że się na nią nie natknął i w dalszym ciągu nie
wiedząc, co jej powie, z kartami pacjentów ruszył do swojego gabinetu. Idąc,
przerzucał kartki historii pewnego przypadku, Dopiero gdy skręcił w drugi
korytarz, dowiedział się, że czytanie i chodzenie nie idą w parze.
Auu!
Zderzył się z kimś, dokumenty wypadły mu z rąk i rozsypały się na
podłodze. Wymamrotał słowa przeprosin i przykucnął, by je pozbierać.
Dopiero wtedy podniósł wzrok, żeby zobaczyć, kogo potrącił.
Mackenzie?
John!
Hm... Zorientował się, że na podłodze leżą nie tylko jego papiery.
Niezdara ze mnie... zaczęła się tłumaczyć. Jakbym nie wiedziała,
że się nie czyta, idąc, zwłaszcza tutaj.
59
R
L
T
Czarująco się uśmiechnęła.
Wina chyba leży po obu stronach. Chodzmy do mnie. %7łeby z
powrotem poukładać te kartki.
Czemu nie?
Gdy w milczeniu szli korytarzem, Mackenzie dziękowała Bogu, że od
jego gabinetu dzieliła ich już niewielka odległość.
Chyba lepiej nie kłaść ich na biurku powiedział. Bo tu ciągle
straszny bałagan.
Racja. Można na wykładzinie zauważyła, po czym usiadła po
turecku na podłodze i zabrała się do segregowania kartek. Być może kiedyś
papier będzie zbędny, ale jeszcze nie dzisiaj. John przysiadł na wprost.
Trzymaj. To chyba wyniki badań twojego pacjenta.
Siedzieli na podłodze, sortując różne historie leczenia. Gdy wszystko
poukładali, John poczuł, że skoro siedzi z nią twarzą w twarz, wypadałoby ją
przeprosić za to, jak się zachował poprzedniego wieczoru.
Posłuchaj, Mackenzie, wczoraj...
Daj spokój, nie musisz się tłumaczyć. Nie chciałabym, żebyś
pomyślał, że jestem bezczelna, bo nagrałam ci się aż dwa razy. Przepraszam.
Wcale tak nie pomyślałem. Ucieszyłem się.
Naprawdę? Hm, okej. Ale miło mi... no wiesz. Dlaczego się jąka jak
idiotka? Potrząsnęła głową. Nie wyobrażała sobie, że kiedykolwiek będzie
siedziała po turecku na wykładzinie w gabinecie Johna. Co takiego w nim
jest, że przy nim głupieje i zachowuje się jak pensjonarka? Westchnęła. I
dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że od dłuższej chwili milczą.
Czując się nieswojo, szukała w myślach, co powiedzieć. Tak, chciała go
zapytać, dlaczego wczoraj uciekł, ale z drugiej strony, bała się przekroczyć
pewną granicę przyjazni. To, że spoglądał jej w oczy tak, jakby chciał ją
60
R
L
T
pocałować, było bez znaczenia.
Hm... Ruthie bez problemów poszła do szkoły? zapytał, jakby i on
szukał tematu do konwersacji.
Tak, oczywiście. Piątkowe poranki są względnie luzne, więc nie
musiałyśmy się bardzo spieszyć.
W inne dni jest trudniej?
We wtorki przed szkołą Ruthie ma lekcje skrzypiec, a w czwartki
dodatkową lekcję czytania. Ruthie okazała się bezpiecznym tematem, więc
Mackenzie zrelaksowana mogła wsłuchiwać się w jego aksamitny głos.
Lekcje skrzypiec? Uśmiechnął się, wyobrażając sobie taki recital.
Uszy bolą słuchać, ale ona to lubi powiedziała.
Udało się jej na czas odwiezć Ruthie do szkoły, a potem wziąć prysznic.
Na szczęście Ruthie zadowoliła się jej wyjaśnieniem zachowania Johna.
Ruthie, przecież wiesz, że on jest lekarzem.
Oj, tak. Ciągle pracuuje i pracuuje... rozumiem powiedziała,
przeciągając sylaby.
A jak... podjął, jakby starając się uniknąć nieprzyjemnej ciszy jak
to wygląda, jeżeli nagły przypadek zatrzyma cię dłużej w szpitalu?
Mam całą sieć chętnych do pomocy, ale na szczęście dyżur pod
telefonem mam tylko raz na trzy miesiące. To dużo ułatwia.
Jesteś wyjątkowo silna. Wiedziałem to od początku.
Naprawdę?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]