[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Rzygać mi się chce, gdy słucham tego sukinsyna i nie mogę zdzielić go po tej jego
obrzydliwej esesmańskiej mordzie!
- To możesz zawsze - Compaigne powiedział to w taki sposób, że Czerny nie wiedział,
czy mówi serio, czy żartuje.
- Dziękuję, dobry pomysł - tym samym tonem odrzekł Czerny. - A błąd popełnił...
Jaki? Nie uwzględnił Joanny.
- Tutaj - Glöbcke wskazaÅ‚ na stertÄ™ gruzów leżącÄ… obok domu na przedmieÅ›ciu. -
Najpierw umieściliśmy skrzynie w piwnicy, a potem zwaliliśmy na to ścianę.
Compaigne skinął na jeńców, którzy z łopatami i kilofami podeszli do wskazanego
miejsca. Nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, że Glöbcke mówi prawdÄ™ i za kilkanaÅ›cie minut wyciÄ…gnÄ…
skrzynie. Odszedł na bok i zapalił papierosa. Ciągle rozważał, jak może zmienić bieg spraw,
narzucony im przez esesmana. Nie znajdował jednak żadnego pomysłu. Każdy ruch, jaki by
wykonał, mógł zostać skontrowany. Pozostało jedynie podporządkować się żądaniom
człowieka, którego najchętniej postawiłby przed sądem.
Kilof któregoś z jeńców uderzył o metalową obejmę skrzyni.
- Ostrożnie! - krzyknÄ…Å‚ Glöbcke. - ResztÄ™ odgruzować rÄ™kami! Znów staÅ‚ siÄ™
esesmanem wydającym rozkazy. Natychmiast jednak zreflektował się i wycofał do drugiego
szeregu, a jeńcy zaczęli wydobywać skrzynie.
- Jak pan widzi, wywiÄ…zaÅ‚em siÄ™ ze swojej obietnicy - Glöbcke podszedÅ‚ do
Compaigne a. - ProszÄ™ o glejt.
Uśmiechał się jak człowiek zadowolony z dobrze wykonanego zadania. Wciąż
triumfował.
- Zaraz - Compaigne podważył łomem wieko skrzyni, jednej z mniejszych wydobytych
z piwnicy, która została oczyszczona z gruzu.
- Wygląd zgadza się z raportem Jorga - Czerny pochylił się nad Compaigne em, który
przeglądał zawartość.
Nigdy nie widział  Aparatu , ale porównywał urządzenie w skrzyni z tymi, które znał z
Bletchley Park. Nie miaÅ‚ wÄ…tpliwoÅ›ci, że Glöbcke nie oszukaÅ‚ ich. PrzywoÅ‚aÅ‚ go gestem.
- Chcę zobaczyć walec. Niech pan otworzy skrzynię, w której został umieszczony.
Glöbcke uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.
- Jorg... wam doniósł - powiedział powoli, z trudem maskując zaskoczenie - ale jak to
zrobił?
Był szczerze zdumiony. Po chwili uznał jednak, że oczekiwanie na odpowiedz na to
pytanie jest niedorzecznością.
- Wie pan, ja uważałem na początku, że Jorg jest szpiegiem rosyjskim, gdyż Rosjanie
też byli informowani o  Aparacie . Myliłem się.
Compaigne wzruszył ramionami, dając znać, że rozterki esesmana go nie interesują.
- Gdzie walec? - powtórzył.
- Litera  R . - Glöbcke wskazaÅ‚ na niewielkÄ… skrzyniÄ™ i natychmiast dodaÅ‚: -
Zawarliśmy układ i wykonuję go uczciwie.
Czerny podniósł wieko. Urządzenie, które tam leżało troskliwie opakowane w pakuły i
wióry, było w dobrym stanie i kompletne. Skinął do Compaigne a, potwierdzając, że
wszystko siÄ™ zgadza.
- MógÅ‚by pan zażądać pieniÄ™dzy... - komandor spojrzaÅ‚ Glöbckemu w oczy, starajÄ…c
się wyczuć jego reakcję. - Dużo pieniędzy!
- Jestem oficerem, nie handlarzem - Glöbcke wytrzymaÅ‚ jego wzrok. - Przez caÅ‚e życie
walczyłem z największym złem tego świata: bolszewizmem. Całe Niemcy walczyły z
bolszewizmem, gdyż byliśmy najbardziej zagrożeni i z zewnątrz, i od wewnątrz. Ale tę walkę
przegraliśmy, dlatego, że wy, którzy nazywacie siebie narodem demokratycznym, wsparliście
to zło. To tak jakby anioł ochraniał okrutnego i krwiożerczego diabła. Teraz będziecie
musieli sami tę walkę podjąć. Dlatego świadomie oddaję wam to urządzenie, bo wiem, że
pomoże ono w kontynuowaniu dzieła, które dla mnie było sprawą najważniejszą. Proszę o
glejt.
Compaigne patrzył przez chwilę w milczeniu na esesmana, zaskoczony logiką jego
wykładu. Powoli sięgnął do kieszeni i wyjął złożony papier.
- Gdzie jest Natalia? Glöbcke zerknÄ…Å‚ na zegarek.
- Powinna właśnie dojść do dworca i czekać tam na patrol, jaki zapewne pan wyśle.
Czy mam pozostać, aż sprawdzi pan moją prawdomówność do końca?
- Jest pan wolny, panie... jak tam pan się teraz nazywa -Compaigne podał mu
dokument.
- Chwileczkę! - Czerny zobaczył, że esesman odchodzi. Ten zatrzymał się i odwrócił,
jakby zdziwiony. W tym momencie Czerny, który stanął przed nim i honorowo odczekał
kilka chwil, jakby dawał przeciwnikowi czas na przygotowanie się do obrony, wykonał szybki
cios, trafiając Niemca dokładnie w nos. Ten zrobił kilka kroków do tyłu, upadł i leżał
oszołomiony, zanim powoli podniósł się i uklęknął. Krew płynąca z rozbitego nosa kapała
wielkimi kroplami na mundur.
- Zgodnie z zasadami wojny, panie Obersturmbannführer -Czerny stanÄ…Å‚ w lekkim
rozkroku, liczÄ…c, że esesman rzuci siÄ™ na niego. Glöbcke, jakby wyczuwajÄ…c zdecydowanÄ…
przewagę Polaka, zebrał się niezdarnie, bez zamiaru podjęcia walki. Uniósł wysoko głowę,
aby w ten sposób zahamować krew, przytknął do nosa jakąś szmatę wyciągniętą z kieszeni i,
nie odwracając się, odszedł szybko.
- A nie mówiłeś nic, że w waszym majątku był również trener bokserski - odezwał się
Compaigne.
- Jeżeli rozważać pod tym kÄ…tem, to możemy uznać, że Glöbcke miaÅ‚ szczęście, gdyż
mój instruktor fechtunku był jeszcze lepszy.
- Jedz na dworzec po Natalię i zabierz ją do komendy, aby mogła powiadomić matkę.
Zciągnij też lekarza. Ja tu zostanę i dopilnuję załadunku na ciężarówki.
Czerny ruszył w stronę motocykla opartego o ścianę.
- Zaczekaj! - Compaigne zatrzymał go. - Masz jakieś wiadomości o Jorgu i  Afganie ?
Pokręcił głową.
- Rosjanie zajęli Tzschochę, ale na pytanie naszej misji, czy wśród jeńców był kapitan
Jorg, zaprzeczyli.
- Mam nadzieję, że zdołali umknąć - Czerny nie okłamywał komandora. Tylko tyle
było mu wolno powiedzieć. Czyżby Compaigne czegoś się domyślał?
Odwrócił się i pobiegł do motocykla, aby przerwać dalszą rozmowę na temat Jorga.
W szumie miasta, którego życie zostało stłumione kapitulacją i wkroczeniem wojsk
okupacyjnych, słychać było, jak zegar na pobliskim ratuszu wybijał godzinę osiemnastą.
Czerny wyprostował się i rozłożył ręce, aby rozciągnąć napięte mięśnie. Przez ostatnie kilka
godzin tkwił w niewygodnej pozycji, nadzorując skomplikowane połączenia kabli
doprowadzających prąd do jednego z zespołów  Aparatu . Nie miał pojęcia, jak powinny
biec, ale czynność tę wykonywał niemiecki technik, któremu Czerny nie wierzył, i uznał, że
będzie on lepiej pracował, wiedząc, że jest pod kontrolą.
- DÅ‚ugo jeszcze? - w drzwiach stanÄ…Å‚ Compaigne.
- Zejdzie do świtu. Pójdę się przejść. Zostaniesz? - Czerny postanowił wykorzystać
okazję i wyjść.
Zdjął kurtkę z wieszaka i wyszedł szybko na korytarz. Czuł się doskonale, pomimo
wielu nieprzespanych nocy, gdyż świadomość, że za kilka godzin uruchomią  Aparat , była
tak ekscytująca, iż nie pozwalała poddawać się zmęczeniu. Zaprzątała go jednak inna myśl.
Zszedł na półpiętro i skierował się do wąskiego korytarzyka, gdzie urządzono pokoje
gościnne. Nie było w nich luksusu, ale były czyste i wyposażone w ładne meble, ściągnięte z
pobliskiego hotelu. Dla Compaigne a i niego miało to dodatkowe znaczenie, że nawet idąc
spać, pozostawali w bezpośrednim sąsiedztwie pokoju łączności i w każdej chwili mogli
podjąć działanie, dowiadując się o ważnym odkryciu.
Zatrzymał się przed drzwiami z numerem  4 i zastukał. Nie słysząc odpowiedzi,
nacisnÄ…Å‚ klamkÄ™.
- Natalia? - powiedział cicho. - Natalia? W głębi pokoju zajaśniała lampka.
Dziewczyna leżąca na szerokiej kanapie, okryta kocem, podniosła głowę.
- Już czas - powiedział. - Zaczekam na korytarzu. Cicho zamknął drzwi i rozejrzał się. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •