[ Pobierz całość w formacie PDF ]
prześlicznie. Ale nic dziwnego: była piękną dziewczyną. Jego ciało dawało temu
jednoznaczny wyraz.
- Ubiorę się - mruknął, odwracając się tyłem.
Zapinając w pasie kwiecistą spódnicę, Elissa patrzyła, jak King wciąga d\insy.
Widziała, \e jest podniecony, ale ju\ jej to nie peszyło. Kochała go; miała wra\enie, \e
dopiero razem stanowią całość.
Zerknął na nią spod oka. Nie wydawała się wystraszona ani zdenerwowana myślą o
wspólnym wyjezdzie, mimo \e wiedziała, czym taki wyjazd mo\e się zakończyć. Ciekawe
dlaczego? Chyba się nie zakochała? Po plecach przebiegło mu mrowie. Schylił się po koszulę.
Kiedy ju\ był ubrany, przycisnął dłoń Elissy do swojego serca.
- Je\eli pójdziemy do łó\ka - powiedział cicho - postaram się, abyś nigdy mnie nie
zapomniała.
- Nie zapomnę. Bez względu na to, co się zdarzy - odparła z powagą.
Serce zabiło mu mocniej. Nie rozumiał, dlaczego tak bardzo chce się z nią kochać; na
pewno nie chodzi o sam seks... Powiódł wzrokiem po zgrabnym ciele Elissy, wyobra\ając
sobie, jak razem prze\ywają rozkosz. A potem zatrzymał spojrzenie na jej płaskim brzuchu i
zaczął się zastanawiać, jak by wyglądała w cią\y. Zrobiło mu się gorąco. Tak mocno ścisnął
rękę Elissy, \e a\ ją zabolało.
- Co się stało? - spytała zaniepokojona, podejrzewając, \e King myśli o Bess.
Popatrzył jej w oczy.
- Elisso... czy lubisz dzieci?
Poczuła się niemal pijana ze szczęścia. Nigdy jej o coś takiego nie pytał.
- Tak. - Rozciągnęła usta w uśmiechu. - Oczywiście, \e tak. Kiedyś chciałabym mieć
co najmniej dwójkę. A dlaczego pytasz?
Nie odpowiedział. Krótki odcinek dzielący ich do domu pokonał w milczeniu. Bess
twierdziła, \e nie chce dzieci, a on ze zdumieniem odkrył, \e pragnie mieć potomstwo. W
dodatku, \e pragnie je mieć z Elissą.
Podczas gdy kobiety przygotowywały kolację, King usiadł w salonie, gdzie Elias
Dean oglądał telewizję, jednak\e sam nie potrafił skupić się na programie. Wydawał się
dziwnie zamyślony. Dopiero pózniej, kiedy odszedł na bok, aby skorzystać z telefonu, Tina
spytała córkę, co się dzieje.
- Poprosił, \ebym pojechała z nim na ranczo - wyjaśniła Elissa. - Chyba martwi się
tym, jak ty i tata zareagujecie na mój wyjazd.
Starsza kobieta przyjrzała się córce.
- Bardzo go kochasz, prawda?
- Tak. Ale... nie jestem pewna, co on do mnie czuje.
- Nie ulega wątpliwości, \e cię po\ąda. - Tina uśmiechnęła się, ale wyraz oczu miała
powa\ny. - Lepiej, \ebyś wiedziała, na czym stoisz. Fascynacja erotyczna nie poparta
uczuciem szybko mija. Podoba mi się twój przyjaciel, lecz tu chodzi o twoje \ycie.
I twoją przyszłość.
Podpierając głowę na dłoni, Elissa pochyliła się nad fili\anką kawy.
- Nie wiem, co robić, mamo - przyznała. - Nie wiem, czy potrafię bez niego \yć.
- Moje biedne maleństwo. - Tina pocałowała córkę w czoło. - Musisz się zastanowić,
co jest dla ciebie dobre, i znalezć własną drogę do szczęścia. Kocham cię, skarbie, i
cokolwiek zrobisz, tego nie zmieni. Mam świadomość, \e poglądy moje i twojego ojca
wydają ci się strasznie staroświeckie, ale... Po prostu uwa\amy, \e ziemskie radości są
krótkotrwałe, a miłość jest nieśmiertelna. Innymi słowy, \e nawet najlepszy seks nie zastąpi
prawdziwego uczucia.
- Mamo, ty tak swobodnie mówisz o seksie? - za\artowała Elissa.
- A owszem. - Oczy Tiny lśniły wesoło. - Nawet nie wiesz, jak bardzo świat się
zmienił w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Kiedy byłam nastolatką, mo\na było wylecieć ze
szkoły za noszenie spódnicy kończącej się dwa centymetry nad kolanem. To nie uchodziło. -
Pokręciła z uśmiechem głową. - Tyle dziś przemocy na świecie, \e czasem marzę, aby znów
zamieszkać w d\ungli amazońskiej. Czułam się tam bezpieczna.
- No to mam pomysł. Przywiozę do Miami Wodza. Z nim na pewno poczujesz się jak
w d\ungli.
Tina, która słyszała mnóstwo opowieści o mo\liwościach wokalnych Wodza,
przestraszyła się.
- A sąsiedzi? Przecie\ ogłuchną.
- Mamo, najbli\szy dom stoi półtora kilometra stąd.
- To wcale nie tak du\o. Na terenie niezabudowanym dzwięk świetnie się niesie. Poza
tym... - skrzywiła się - papugi fruwają. Nie dość \e ciągle mi tu latają małe bzyczące komary,
to chcesz mnie uszczęśliwić czymś, co skrzeczy, dziobie i wa\y z pół kilograma?
Elissa wybuchnęła śmiechem. Jakoś nigdy nie myślała o papudze jak o wielkim
zielonym komarze. Musi opowiedzieć o tym Kingowi. Nagle jej spojrzenie stało się
rozmarzone. King... Hm, co ma zrobić? Jak postąpić?
Tina poklepała córkę po ręce.
- Bądz szczęśliwa. I pamiętaj: Pan Bóg nas kocha, nawet gdy grzeszymy.
ROZDZIAA ÓSMY
Widok oklahomskich równin poraził Elissę. Po wylądowaniu w Oklahoma City
wsiedli do du\ego szarego lincolna, który King zostawił na parkingu, i w dalszą trasę ruszyli
samochodem. Ju\ samo miasto wydawało się Elissie niezwykle piękne. Ale dopiero rozległe
przestrzenie za miastem sprawiły, \e łzy zalśniły jej w oczach.
- Niesamowite. Olśniewające. - Jej spojrzenie wyra\ało bezmierny zachwyt.
King na moment oderwał wzrok od szosy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]