[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kontakt, by włączyć światło. Po czym usunął się na bok, robiąc przejście dla Anity.
Dziewczynka weszła do niewielkiej ośmiobocznej sali przypominającej kaplicę. Osypujący się fresk
na sklepieniu wyobrażał lazurowe niebo usiane gwiazdami. Gwiazdy i planety były też wymalowane
na ścianach. To musiała być sala zgromadzeń jakiegoś zakonu albo zakonu rycerskiego, jedna z tych
sekretnych komnat, jakich dziś jeszcze wiele się znajduje w podziemiach starych miast. Fragmenty
dawnych czasów coraz to trudniejszych do
zrozumienia.
-
Moja mała przystań na emeryturę... - wyznał Pires, uśmiechając się gorzko.
Zgromadził tu masę rzeczy: bardziej i mniej eleganckie ubrania, butle z winem, rower, buty i pudełka
od prezentów. Wszystko, co niewątpliwie trafiłoby na śmietnik, gdyby on tego starannie nie
przechował.
-
Proszę jednak uważać! - ostrzegł Anitę, stąpając umyślnie głośno. - Tu w środku
posadzka jest żelazna i od czasu do czasu wibruje.
Anita zmarszczyła czoło. Komnatka była doprawdy ciasna. Jej osiem ścian rozdzielały kamienne
żebra, które krzyżowały się na środku sufitu, tworząc rysunek jednakowych ostrołuków, jak w
maleńkiej gotyckiej kaplicy. Na każdym boku było umieszczone kamienne siedzisko z oparciem
wykutym w murze. A na każdym siedzisku był krótki napis pokryty kurzem i przez czas zatarty. Anita
odczytała je - były to nazwy ciał niebieskich.
Majordomus zaczął przesuwać jakieś pudła, dopóki nie wyciągnął dwóch ukrytych pod innymi.
-
A oto wszystko, co udało mi się ocalić... - powiedział.
Wyciągnął z nich jakiś drewniany samochodzik, jakieś puzzle, kryształową kulę, z dziesięć
dziwacznych amuletów i album ze starymi fotografiami, którego karty Anita zaczęła przewracać
drżącymi rękami. Wszystkie zdjęcia zrobiono tu: w tym domu, w salach na pierwszym piętrze i w
ogrodzie. Rozpoznała od razu dziadka Ulyssesa Moore'a: na jednej fotografii był sam, na drugiej z
panią, która chyba była jego żoną, a na trzeciej towarzyszył
jakiejś bardzo starej kobiecie o wielkich wypukłych oczach, które ją upodabniały do salamandry.
Dalsze fotografie ukazywały dżentelmenów w panamach i lnianych garniturach, damy w wielkich
kapeluszach, sportowców z początku XX wieku w śmiesznych trykotach w paski pozujących obok
balonu. Były też zdjęcia pilotów i samochodów z owych czasów. Anita oglądała to pobieżnie,
obiecując sobie obejrzeć je spokojniej kiedy indziej, jeśli Pires się na to zgodzi. Pierwsze karty
albumu zawierały wizerunki najstarsze i już nieco wyblakłe. Anita skorzystała z podpisów i odkryła
kilka znanych postaci z ubiegłych wieków: sir Arthur Conan Doyle, twórca postaci Sherloc-ka
Holmesa, przy stole bilardowym w klubie Podróżników w Wyobrazni, H.G. Wells, pisarz powieści
fantastycznonau-kowych, w towarzystwie dwóch braci Wright, wynalazców pierwszego aeroplanu z
silnikiem. A na fotografii z 1903 roku -
pisarz Jules Verne przy stole w ogrodzie w towarzystwie kompozytora Giacomo Pucciniego.
-
To ci dopiero... - szepnęła rozemocjonowana dziewczynka, przesuwając dłonią po
kartach albumu.
-
I to zaledwie część dawnego archiwum klubowego... - westchnął Pires. - Proszę
spojrzeć, może to też panienkę zainteresuje.
^ _ WSPOMNIENIA Z PRZESZAOZCI .
W drugim pudełku były dalsze zdjęcia i kilka książek.
- Kiedy wyniesiono wszystkie pudła ze starej biblioteki - wyjaśnił majordomus - jedno przegapili. A
ja im o tym nie powiedziałem.
I zaczął Anicie podsuwać kolejno tomy o najdziwaczniejszych tytułach:
%7łycie domowe i warunki ekonomiczne dwuczubych kormoranów Howarda Lewisa Mendalla,
Autobiografia pewnej torby do golfa C. Arthura Pearsona,
Jak być szczęśliwym nawet po ślubie wielebnego Edwarda J. Hardy'ego
Co powiedzieć, kiedy się mówi do samego siebie Sha Helm-stettera.*
W pewnej chwili Anita gwałtownie odchyliła się do tyłu.
Pires wyciągnął z pudła książeczkę z ilustracjami z początku XX wieku. Z jakiegoś powodu
dziewczynkę uderzył widok ilustracji na okładce: mężczyzna w czarnym stroju trzymający pistolet w
dłoni.
* Te tytuły odnoszą się do książek istniejących. Kto chce się dowiedzieć czegoś więcej o tych i o
innych podobnych publikacjach, a zna język włoski, patrz: Russel Ash i Brian Lake, I libri piu assurdi
del mondo.
Książka nosiła tytuł Przygody kapitana Spencera. Ogród Popiołu i oznaczona była na grzbiecie
numerem jedenastym.
Autorką powieści była niejaka Circe De Briggs, a wszystko wydało się Anicie dziwnie znajome.
Otworzyła starą książeczkę i szybko przejrzała ilustracje. I utwierdziła się w przekonaniu, że się nie
pomyliła: każda z nich była podpisana charakterystycznym podwójnym  M" Morice'a Moreau.
-
Podoba się panience ta książeczka? - zapytał ją Pires z uśmiechem. - Ciekawe, że nazywa się tak, jak
nasz ogród, nieprawdaż? To był powód, dla którego postanowiłem ją zachować.
-
Czy są inne z tej samej serii?
-
Zaraz sprawdzę - odparł majordomus. - Ale wydaje mi się, że nie.
-
Ciekawe, o czym to jest - szepnęła Anita, kartkując pośpiesznie książeczkę.
Na odwrocie natknęła się na kilka linijek poezji:
Na skrzydłach z atramentu i smolnych okrętach, z portu do portu snów, wędrowcy zdumienia,
przyjaciele morza lub czasu, miast niego znalezli Wrota, co wiodą do przerażenia.
 Raczej makabryczne" - pomyślała Anita.
Obróciła się. Poczuła przeciągi od ścian dokoła. Potem metalowa posadzka ośmiobocznej piwnicy
zaczęła pomału wibrować.
- Myślę, że to z powodu przejazdu jakiegoś cięższego konwoju... - wyjaśnił Pires stojący obok.
Ale z bliżej niewyjaśnionego powodu Anita mu nie uwierzyła.
nazwisko: Pires
miejsce zamieszkania: Londyn
znaki szczególne: nienaganny majordomus Klubu Podpalaczy, niegdyś Klubu Podróżników w
Wyobrazni. Zna wiele sekretów domu na Frognal Lane i wydaje się pochodzić z innej epoki.
Rozdział 17
BATYSKAF PAJK
- Zmywamy się! - zawołał Rick na podwórku Domu Ca-bota.
Zarzucił sobie na plecy  ciało" Petera Dedalusa i dał znak Tommasowi, by szedł za nim.
Ale chłopiec z Wenecji był jeszcze w szoku i patrzył na przyjaciela oraz jego makabryczny ładunek z
wyrazem przerażenia. - Dokąd idziemy? I co ty zrobisz z tym tu na plecach? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •