[ Pobierz całość w formacie PDF ]
siebie po prze\ytym stresie.
- Wiesz, tato, przydałby mu się nowy samochód. Jego ford nie nadaje się ju\ do u\ytku.
Powiedziałam Gabe'owi, by zajrzał do twojego salonu samochodowego.
- Ju\ o to zadbałem. Wiedziałem od pani Jackson, \e przyda mu się nowy pikap -
wyjaśnił zdziwionej córce. -1 nie martw się, zaproponuję mu taką cenę, \e nie będzie mógł
odmówić
- dodał.
Charlotte uśmiechnęła się do ojca.
- Lottie... - zaczął pan Westwood, ale córka przerwała mu w pół słowa.
- Tato, nie gniewaj się, ale jestem zmęczona i nie mam ochoty na rozmowę.
Ralston Westwood ze zrozumieniem skinął głową.
Patrzyła przez okno i rozmyślała o wydarzeniach tego wieczora. Wiedziała ju\ wcześniej,
\e zale\y jej na Gabrielu, ale dopiero dzisiejszy wypadek uświadomił jej, \e go kocha.
O, tak, muszę z nim porozmawiać, stwierdziła w myślach. Najwyrazniej terapia doktor
Cohen pomogła mi du\o bardziej, ni\ się tego spodziewałam.
Charlotte poczuła przypływ nadziei, kiedy usłyszała od pani Jackson, jak mu na niej
zale\y. Wiedziała jednak, \e dopóki nie usłyszy tego z jego ust, nie będzie pewna tych uczuć.
116
PIKNA I BOGATA
Nagłe myśl, \e mogliby z Gabrielem stanowić parę, przestała być tak dziwaczna. Nie
doszukiwała się ju\ ró\nic między nimi. Teraz starała się skupić na wzajemnych zaintereso-
waniach i fascynacji fizycznej. Charlotte wiedziała jednak, \e to Gabe musi się przekonać do
niej oraz zaakceptować jej pozycję i majątek.
- Och, jaka szkoda, \e nie mamy dzisiaj święta Halloween. Z taką twarzą byłbyś
bezkonkurencyjny! - zawołała na przywitanie Leia. Weszła do sali i przysiadła obok łó\ka
Gabe'a.
- Ty to umiesz podnieść człowieka na duchu - stwierdził cierpko.
- Jak się czujesz?
- Bywało lepiej, ale jutro ju\ mnie wypisują. Stwierdzili, \e nie mam obra\eń
wewnętrznych.
- Wiesz, profesor Ferris pozwolił mi nagrywać swoje wykłady. Dzięki temu nie będziesz
miał zaległości. Na początku trochę się dziwił, \e nie chcę pokazać ci swoich notatek. Gdy
jednak zajrzał do zeszytu i zobaczył moje bazgroły, wszystko zrozumiał. Powiedział nawet,
\e z takim charakterem pisma powinnam raczej studiować medycynę - ciągnęła. - No, ale
powiedz, jaki jest twój bilans? - zaciekawiła się.
- Liczne stłuczenia i siniaki, złamany lewy nadgarstek oraz kilka połamanych \eber.
- No, no. Ale nie marudz, bo i tak miałeś mnóstwo szczęścia, \e wyszedłeś z tego. A
teraz obiecaj mi, \e w przyszłości będziesz ostro\niej prowadził - za\ądała. - Jeśli mi tego nie
obiecasz, połamię ci jeszcze kilka \eber - dodała groznie.
- Dlaczego wszyscy lubią się nade mną znęcać? - spytał \ałośnie Gabe.
PIKNA I BOGATA
117
- Bo to wielka frajda patrzeć, jak cierpisz - dobiegła odpowiedz z progu. .
- Och, słyszę głos bratniej duszy! - zawołała Leia ze śmiechem i wyciągnęła dłoń w
kierunku nowo przybyłej. - Jestem Leia Graham. Dodam tylko, \e jestem narzeczoną innego
mę\czyzny - powiedziała wesoło, patrząc znacząco w oczy przybyłej.
- Tak, ju\ o tym wiem. Charlotte Westwood, miło mi cię poznać.
Gabe \ałował, \e nie mo\e zniknąć. Kobiety siedziały po obu stronach łó\ka i \artowały
sobie z niego.
To ja tu cierpię, a one się ze mnie nabijają? Ach, te kobiety...
Kiedy Leia wyszła, Charlotte przysunęła się bli\ej i spojrzała
na niego.
Gabriel poczuł się nieswojo.
- Hej, a co się stało z kulami? - zagaił niepewnie.
- Wczoraj wieczorem coś mi przeskoczyło w kostce i rano ju\ mnie nie bolała. Zniknęła
te\ opuchlizna. Dziwne, prawda?
- Tylko nie nadwerę\aj jej zbytnio - ostrzegł Gabe.
- I kto to mówi? - uśmiechnęła się.
Mę\czyzna dopiero teraz dostrzegł dwa urocze dołeczki w jej policzkach.
Jest taka słodka, pomyślał z rozrzewnieniem. Tak bym chciał pogładzić jej policzek,
marzył.
- Nie byłem pewien, czy dzisiaj przyjdziesz - zaczął cicho. Charlotte zamyśliła się.
- Co się dzieje? - poło\ył dłoń na jej przedramieniu. - Charlotte... o co chodzi? -
dopytywał się.
- To ty mi powiedz. Rozmawialiśmy wtedy i nagle mnie...
118 PIKNA I BOGATA
- Pocałowałem cię.
- No, tak, pocałowałeś.
- Je\eli dobrze pamiętam, oddałaś pocałunek- przypomniał Gabriel.
- Byłeś bardzo zachęcający - tłumaczyła się Charlotte.
- Przecie\ to był tylko pocałunek.
- Wiem, nie mam czternastu lat - powiedziała szybko.
- Ale przyszłaś dzisiaj do mnie.
- Nie ma chyba wytłumaczenia na zwierzęcy magnetyzm, prawda? - spytała gorzko.
- Nie ma - odparł krótko.
- Bo to przecie\ nie mo\e być nic innego... - przerwała, czekając na reakcję Gabe'a.
Widząc jednak, \e nie zamierza się odezwać, kontynuowała: - Myślałam, \e moglibyśmy
zostać przyjaciółmi, czasami pośmiać się razem. Potem jednak stwierdziłam, \e to nie
najlepszy pomysł.
- Dlaczego? - to pytanie zaskoczyło Charlotte.
- Bo... z wielu powodów, choćby dlatego, \e odczuwamy pociąg fizyczny do siebie. A
[ Pobierz całość w formacie PDF ]