[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uproszczony system. Takie podejście do problemu nie wymaga \adnej
wiedzy. Kilka wyuczonych formułek plus tak zwana intuicja, i tak zwany
zmysł praktyczny, i tak zwany zdrowy rozsądek.
- Poczekaj - powiedział Nunnun. Dopił piwo i z hałasem postawił pusty
kufel na stole. - Nie odbiegajmy od tematu. Na przykład: człowiek
spotyka istotę z innej planety. Jak poznają, \e obaj są rozumni?
- Nie mam pojęcia - oświadczył ubawiony Walentin. - Wszystko, co
czytałem na ten temat, sprowadza się do błędnego koła. Je\eli oboje są
zdolni do nawiązania kontaktu, to znaczy, \e są rozumni. I na odwrót -
je\eli są rozumni, to są zdolni do nawiązania kontaktu. Uogólniając -
je\eli istota z innej planety ma honor posiadać ludzką psychikę, to znaczy,
\e jest rozumna. Tak to wygląda.
- Masz ci los - powiedział Nunnun. - A ja myślałem, \e ju\ wszystko
jest posegregowane i le\y na odpowiednich półkach...
- Posegregować nawet małpa potrafi - zauwa\ył Walentin.
- Nie, poczekaj - powiedział Nunnun. Nie wiadomo dlaczego czuł się
oszukany. - Ale je\eli nie wiecie takich prostych rzeczy... Dobra, Bóg z
nim, z rozumem: widocznie sam diabeł w tym się nie rozezna. No a
Lądowanie? Przynajmniej powiedz, co myślisz o samym Lądowaniu?
- Proszę bardzo - powiedział Walentin. - Wyobraz sobie piknik... br>
Nunnun drgnął.
- Jak powiedziałeś?
- Piknik. Wyobraz sobie: las, przesieka, polana. Z przesieki na polanę
wje\d\a samochód, z samochodu wysiada młodzie\, butelki, koszyki z
prowiantem, dziewczyny, tranzystory, kamery filmowe... Rozpalają
ognisko, stawiają namioty, gra muzyka. A rankiem odje\d\ają. Zwierzęta,
ptaki i owady, które przez całą noc ze zgrozą obserwowały to, co się
działo, wyła\ą ze swoich kryjówek. I có\ widzą? Na trawie kału\a oleju,
rozlana benzyna, le\ą nieprzydatne ju\ świece i olejowe filtry.
Poniewierają się stare szmaty, przepalone \arówki, ktoś zgubił klucz
francuski. Z opon spadło błoto przywiezione z niewiadomych bagien... no,
sam rozumiesz, ślady ogniska, ogryzki jabłek, papierki od cukierków,
puszki po konserwach, puste butelki, czyjaś chusteczka do nosa, czyjś
scyzoryk, podarte przedwczorajsze gazety, bilon, zwiędłe kwiaty z innych
lasów...
- Zrozumiałem - powiedział Nunnun. - Piknik na skraju drogi.
- Właśnie. Piknik na skraju jakiejś kosmicznej drogi. A ty mnie pytasz,
czy oni wrócą, czy nie?
- Daj no mi papierosa - powiedział Nunnun. - Niech diabli porwą waszą
samozwańczą naukę! Ja sobie to zupełnie inaczej wyobra\ałem.
- To twoje prawo - zauwa\ył Walentin.
- To znaczy, \e co? śe oni nas nawet nie zauwa\yli?
- Dlaczego?
- No, w ka\dym razie nie zwrócili na nas uwagi...
- Wiesz, na twoim miejscu ja bym się za bardzo nie martwił - poradził
Walentin.
Nunnun zaciągnął się, zakasłał i zdusił papierosa.
- Wszystko jedno - powiedział z uporem. - To niemo\liwe, niech was
diabli wezmą! Skąd, wy uczeni, tak gardzicie ludzmi? Dlaczego bez
przerwy staracie się ich poni\yć?
- Chwileczkę - powiedział Walentin. - Posłuchaj... Zapytacie mnie: w
czym jest wielkość człowieka? W tym, \e wyzwolił nieomal kosmiczne
moce przyrody? śe w czasie tak krótkim zawładnął planetą i wyrąbał
sobie okno na Wszechświat? Nie w tym, \e mimo to przetrwał i zamierza
przetrwać równie\ w przyszłości.
Zapanowało milczenie. Nunnun rozmyślał.
- Być mo\e... - powiedział niepewnie. - Oczywiście, z takiego punktu
widzenia...
- Nie przejmuj się - niefrasobliwie powiedział Walentin. - Piknik - to
przecie\ tylko moja hipoteza. I nawet nie hipoteza, szczerze mówiąc,
tylko tak, obrazek... Tak zwani powa\ni ksenologowie próbują uzasadnić
znacznie solidniejsze i pochlebniejsze dla ludzkości wersje. Na przykład:
\e \adnego Lądowania nie było, \e Lądowanie dopiero nastąpi. Pewien
niezmiernie wysoko rozwinięty Intelekt zrzucił na Ziemię kontenery z
próbkami swoich osiągnięć w dziedzinie kultury materialnej. Intelekt ów
oczekuje, \e po zapoznaniu się z tymi próbkami dokonamy skoku w
dziedzinie techniki i wówczas będziemy w stanie posłać w odpowiedzi
sygnały oznaczające, \e jesteśmy gotowi do nawiązania kontaktu. Mo\e
taka interpretacja bardziej ci odpowiada?
- To ju\ znacznie lepiej - powiedział Nunnun. - Widzę, \e i między
uczonymi trafiają się przyzwoici ludzie.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]