[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Nie trwało to zbyt długo. Wkrótce światło reflektorów padło na inną kamienną budowlę, tylko
bardziej otwartą. Zanim jeszcze się do niej zbliżyli, usłyszeli głosy.
- Zwiatło! Widzę światło! Gdzie te cholerne straszydła z Bagnisk zdobyły światło?
- Halkatla - szepnęła Tova. - Bogu dzięki, przynajmniej ona się znalazła! Halkatla, skąd ci
przyszło do głowy, że my jesteśmy Ludzmi z Bagnisk?
- Tova! - rozległo się pełne zdumienia wołanie Halkatli. - Och, i wszyscy śliczni chłopcy! O
rany, co wy tu robicie? Tak się martwiłam, że może też wpadliście w ich łapy! Uważajcie, bo
oni uwielbiają chrześcijańską krew!
- Ich już tu nie ma - wyjaśniał Nataniel, podczas gdy wszyscy nowo przybyli starali się
powiększyć wejście. W końcu poradzili sobie znowu dzięki mieczowi. Po prostu przecięli nim
umocnienia przy drzwiach. - Przychodzimy was uwolnić. Jesteś sama, czy ktoś jeszcze jest
z tobą?
- Ktoś jeszcze - odparł męski głos. - Ja jestem Orin, nie widzieliście czasem mego
młodszego brata, Vassara? Są też z nami Jahas i Trond.
Wszyscy czworo wyszli na zewnątrz, witani z radością przez przyjaciół. Demony też się
cieszyły, w takich miejscach jak to znikały wszelkie uprzedzenia.
Tylko Nataniel był smutny.
- Czy nikt nie widział Ellen? Nie było jej z wami?
Tova z trudem przełykała ślinę. Wszyscy wiedzieli, że to bardzo ważne pytanie. Ellen była w
Wielkiej Otchłani jedynym żyjącym współcześnie człowiekiem. Jedyną osobą, z której Ludzie
z Bagnisk mogliby mieć pożytek. Wszyscy przecież rozumieli, że nie można wyssać krwi z
duchów. Przodkom Ludzi Lodu nic nie groziło. Natomiast Ellen...
- W ogóle jej nie widzieliśmy - wykrztusiła Halkatla, a inni potwierdzili z powagą tę
informację.
Nataniel zagryzał wargi tak, że stały się jak wąska kreska. Wszyscy serdecznie mu
współczuli.
Gruntownie przeszukali pomieszczenie i najbliższą okolicę, ale poza kilkoma starymi
szmatami i resztkami ludzkich kości nic więcej nie znalezli. Nataniel stwierdził, że nie były to
strzępy ubrania Ellen.
- Musimy się wydostać na górę - oświadczył w końcu krótko.
60
Tak, ale jakim sposobem? Czy Nataniel i Marco zdołają pociągnąć za sobą wszystkich?
Pominąwszy ich dwóch, pozostawało szesnaście osób.
Okazało się jednak, że to wcale nie takie trudne. Gdy tylko unieśli się ponad dno Otchłani,
wszyscy zdawali się niemal nic nie ważyć, więc jedyne, co musieli robić, to trzymać się
mocno nawzajem. Każdy z dwóch potomków czarnych aniołów prowadził za sobą ośmioro,
było przy tym mnóstwo żartów i chichotów, bo uratowanych rozpierała radość.
Nataniel i jego przyjaciele nie uwolnili się jeszcze od zmartwień. Tyle różnych istot
pozostawało nadal w pustej przestrzeni. Czy jest sposób, by ich wszystkich odnalezć? A jeśli
im się to nie uda? Jeśli nie odnajdą Ellen?
Ona stanowiła najpoważniejszy problem. Jedyny współcześnie żyjący człowiek!
- Nataniel - rzekła Tova stanowczo. - Zarówno Gabriel, jak i ja jesteśmy żywymi istotami, na
dodatek Gabriel jest zupełnie pozbawiony jakichkolwiek specjalnych uzdolnień. Ian co
prawda spadł na samo dno, ale Gabriel nie. W każdym razie nie natychmiast. Ja też nie
spadłam, chociaż ja należę do obciążonych dziedzictwem, więc może ja się nie liczę. Ale
chyba mimo wszystko jest jakaś nadzieja dla Ellen, no nie?
Zamiast Nataniela odpowiedział jej Marco:
- Wyobrażam sobie, że można trafić na cyrkulujący strumień powietrza i utrzymywać się,
krążąc wraz z nim, nie spadać na dno. Ian i wszyscy ci, których uwolniliśmy, musieli ominąć
ten prąd.
- Brzmi to całkiem rozsądnie - zgodził się Nataniel. - Poza tym Ellen ma specjalne zdolności.
Pochodzi z Ludzi Lodu i w Górze Demonów wypiła napój, który ją ochrania. Tak, tak, wiem,
że Ian też wypił napój, ale Ian nie należy do Ludzi Lodu.
Wszyscy bąkali coś, że się z nią zgadzają. Nie chcieli głośno mówić, że Trond i Jahas oraz
Halkatla i Vassar również spadli na dno. Nie chcieli martwić jeszcze bardziej i tak już
zgnębionego Nataniela.
- Teraz trzeba się zastanowić, w jaki sposób odnajdziemy pozostałych - rzekł Ian.
- Tak, ja też o tym myślałem - przyznał Marco. - Przecież ani Nataniel, ani ja nie możemy
stąd odejść, by ich szukać, bo wtedy wy ponownie zaczniecie spadać w dół. Powinniśmy
znalezć coś w rodzaju centralnego miejsca zbiórki.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]