[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skując przy tym pierścieniami. - Seks, gdy jest powściągany
przez szacunek i uczucie, jest zdrowy. A czyż nie jest moim
życzeniem, żeby moje jedyne dziecko było zdrowe? Nie bę
dziesz z nią flirtować, ponieważ boisz się uwikłać w coś wię
cej niż seks, czyż nie tak?
- A co mi zostaje? - Złość gotowała się w jego głosie.
- Czy mam ją wziąć i zdobyć jej serce tylko po to, żeby ją
zranić? Nie rań nikogo", tak przecież brzmi nasza dewiza.
Czyżby odnosiła się tylko do magii?
- Nie - powiedziała łagodnym tonem i wyciągnęła ku
niemu rękę. - To również odnosi się do życia. Dlaczego
przypuszczasz, że ją zranisz, Liamie?
- Jestem na dobrej drodze, by tak się stało.
- Nie ma mowy, by mężczyzna zranił kobietę, gdy ich
88 OCZAROWANI
serca bijÄ… jednym rytmem. Podejmujecie jednakowe ryzyko.
- Przechyliła głowę, patrząc na niego uważnie. - Czy są
dzisz, że twój ojciec i ja, miłując się od trzydziestu lat, nie
raniliśmy się nigdy i nie przeżywali kryzysów?
- Ona nie jest taka jak my. - Pogłaskał rękę Arianny, po
czym puścił ją. - Jeżeli podejmę odpowiednie kroki i dopro
wadzę do tego, że oboje poczujemy do siebie więcej, niż
czujemy obecnie, będą musiał albo ją odprawić, albo zanie
dbać moje powinności. Muszę w tej sprawie podjąć decyzję,
właśnie po to tu przyjechałem. - Wściekły na siebie, odwró
cił się, stając twarzą do morza. - Lecz nawet tego nie zrobi
łem. Wiem, że ojciec chce, abym zajął jego miejsce.
- Jeszcze nie teraz - powiedziała ze śmiechem Arianna.
- Owszem, gdy nadejdzie odpowiednia chwila, spodziewa
my się, że staniesz na czele rodu i pokierujesz nim.
- Mogę przekazać władzę komuś innemu. Mam do tego
prawo.
- Oczywiście, Liamie. - Tym razem zatroskana Arianna
zsunęła się ze skały i podeszła do niego. - Możesz odstąpić
swoją władzę i pozwolić, by ktoś inny nosił amulet. Czy na
pewno tego pragniesz?
- Nie wiem. - W jego głosie słychać było rozterkę. - Nie
jestem ojcem, nie umiem postępować z ludzmi jak on. Nie
potrafię osądzać. Nie mam jego cierpliwości, a także jego
współczującej natury.
- Nieprawda, bo masz to wszystko, tylko na swój własny
sposób. - Położyła rękę na jego ramieniu. - Gdybyś się nie
nadawał do przejęcia odpowiedzialności, ta możliwość nie
zostałaby ci dana.
- Myślałem o tym, starałem się z tym pogodzić, zaakcep-
OCZAROWANI 89
tować to. Wiem także, że gdybym się związał z kobietą,
w której żyłach nie płynie czarodziejska krew elfów, zrzekł
bym się prawa wzięcia na siebie tej odpowiedzialności. Jeżeli
okażę słabość i ją pokocham, odżegnam się od powinności
wobec mojej rodziny.
Arianna popatrzyła na niego surowo.
- Mógłbyś to zrobić?
- Gdybym ją pokochał, odwróciłbym się od wszystkiego
i od wszystkich, poza niÄ….
Zamknęła oczy, czując, jak napełniają się łzami.
- Och, Liamie, jestem z ciebie taka dumna. - Poło
żyła głowę na jego sercu. - Nie istnieje potężniejsza
prawdziwsza magia niż miłość. Niczego bardziej nie prag
nę, niż tego, byś o tym wiedział i poczuł w sobie moc tej
tajemnicy.
Arianna błyskawicznie zacisnęła rękę w pięść, a w jej
oczach pojawiła się irytacja. Liam ze zdumieniem przyglądał
się, jak matka tłucze go po piersi.
- I, na miłość Finna, gdzie ty masz oczy? Twoja władza
i potęga są darami należnymi ci z tytułu twojego pierworódz-
twa, i jesteś bardziej do tego predestynowany niż ktokolwiek
inny, oczywiście poza twoim ojcem. A jak się wywiązujesz?
j- zapytała, podrzucając do góry ręce i obracając nimi, jak
gdyby przędła białą jedwabną nić. - Uganiasz się po lesie,
wyjesz do księżyca, układasz swoje gry. Zadręczysz siebie,
pragnąc jej, więc idz i dotrzymaj jej towarzystwa podczas
burzy.
- Którą, jak się domyślam, tatuś już szykuje.
- To nie ma nic do rzeczy - warknęła i przeszyła go
ostrym, karcącym wzrokiem, który pamiętał z dzieciństwa.
90 OCZAROWANI
- Za co los pokarał mnie takim głupim synem? Jeżeli nie
będziesz z nią przebywał, twoje hormony wezmą górę, rozu
miesz? Seks to nie wszystko, ty zakuta pało. Trzeba jeszcze
zacząć myśleć jak mężczyzna.
- Do licha, przecież jestem mężczyzną.
- Jesteś baranią głową, zapamiętaj to dobrze, i nie podnoś
na mnie głosu, Liamie Donovan.
Liam także podniósł ręce do góry i dorzucił krótkie, so
czyste przekleństwo po gaelicku .
- Nie mam już dwunastu lat.
- Nie obchodzi mnie, czy masz sto, czy dwanaście lat,
tylko masz okazywać matce więcej szacunku.
Zapienił się i syknął, ale przełknął gniew.
- Tak jest, matko.
- No! - Skinęła z aprobatą głową. - To wystarczy. A teraz
przestań się zadręczać wątpliwościami i spójrz na rzeczywi
stość. Jeśli zaś twoje dumne zasady nie pozwolą ci spuścić
z tonu, zapytaj jÄ… o rodzinÄ™ jej matki.
Arianna odsapnęła i wygładziła włosy.
- Teraz pocałuj mnie na do widzenia jak dobry chłopiec.
Ona tu za chwilę będzie.
Ponieważ Liam był wciąż naburmuszony, sama go pocało
wała, po czym uśmiechnęła się doń promiennie.
- Czasami wyglądasz jak twój ojciec, teraz jednak zmień
wyraz twarzy, bo jeszcze przestraszysz dziewczynÄ™. Powo
dzenia, Liamie - dodała, po czym, gdy zamigotało światło,
rozpostarła białe skrzydła i poszybowała ku niebu.
* Język gaelicki - odmiana języka celtyckiego, z której wywodzą się dzisiejsze
języki irlandzki i szkocki (przyp. red.).
ROZDZIAA PITY
Nie poczuł jej i to go zirytowało. Złość pozbawiła go
elementarnych instynktów. Dopiero teraz, gdy się odwrócił,
pochwycił ten zapach - kobiecy, niewinny, z lekką domiesz
ką jaśminu.
Patrzył, jak wychodziła z lasu, choć ona z początku go nie
dostrzegła. Szła tyłem do słońca i wypatrywała drogi, zanim
weszła na nierówną, wyboistą ścieżkę prowadzącą na sam
szczyt klifów.
Zauważył, że związała włosy w koński ogon, który błysz
czał w słońcu i powiewał na wietrze. Niosła solidną skórzaną
torbę, zawieszoną w poprzek przez ramię. Ubrana była w lek
ko znoszone szare spodnie i w koszulę w kolorze żonkili.
Miała nie pomalowane usta i krótko obcięte paznok
cie, a na nowych butach, w okolicy palca lewej nogi, wid
niała długa, świeża rysa. Jej widok, mruczącej coś do sie
bie, kiedy się wspinała, przyniósł mu ulgę, a zarazem zanie
pokoił go.
Oba te uczucia zamieniły się w spontaniczną wesołość,
gdy ujrzawszy go, podskoczyła do góry i skrzywiła się, nim
wzięła się w garść i rzuciła mu obojętne spojrzenie.
- Dzień dobry, Rowan.
Skinęła głową, po czym zacisnęła dłonie na pasku torby,
jakby nie wiedząc, co z nimi począć. Jej chłodne spojrzenie
92 OCZAROWANI
aż nadto wyraznie kontrastowało z nerwowym ruchem jej
rąk. Minęła go bez słowa.
- Hej! Poszedłbym inną drogą, gdybym wiedział, że tutaj
jesteś. Domyślam się, że chcesz być sama.
- Niekoniecznie.
Na chwilę jej wzrok powędrował w jego stronę.
- A właściwie to chcę - powiedziała stanowczo i zaczęła
iść dalej po skałach, oddalając się od Liama.
- Masz do mnie żal, Rowan Murray.
Podniosła dumnie głowę, nie przestając maszerować.
- To oczywiste.
- Wiesz dobrze, że długo tak nie wytrwasz. Gniew nie
leży w twojej naturze.
%7łachnęła się i wzruszyła ramionami, wiedząc, jak śmiesz
ny i dziecinny może się wydawać taki gest. Przyszła tutaj,
żeby rysować morze, podskakujące na falach łódki, unoszące
[ Pobierz całość w formacie PDF ]