[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Popędziła jak na skrzydłach, by podzielić się dobrą nowiną. Eden
odprowadziła ją wzrokiem. Patrząc na grupkę dziewcząt, nagle
uświadomiła sobie, że już nie rozmyśla o przeszłości i wcale do
niej nie tęskni. Uśmiechając się błogo, zlizała z palców słodką
papkę.
- Nie potrzebujesz pomocy?
Z palcami w ustach obróciła się. Powinna była wiedzieć, że
Chase przyjdzie na ognisko. W głębi duszy chyba nawet na to
liczyła. Czym prędzej schowała za siebie lepką rękę.
Zastanawiał się, czy wie, jak ślicznie wygląda w blasku
złocistych płomieni. Teraz stała lekko nachmurzona, ale
wcześniej zauważył błysk radości w jej oczach, gdy tylko go
usłyszała. Ciekawe, czy gdyby ją pocałował, poczułby słodycz
pianki na jej ustach? Czy znów by między nimi zaiskrzyło?
Walcząc z pokusą, zahaczył kciuki o szlufki i utkwił spojrzenie w
strzelających językach ognia.
- Idealny wieczór na ognisko.
- Candy twierdzi, że to jej zasługa. Ponoć ma chody na górze i
zamówiła taką pogodę. - Eden odprężyła się. Wśród ludzi czuła
się bezpieczna. - Nie spodziewaliśmy się gości.
- Zauważyłem dym.
Zerknęła do góry. Nawet nie przypuszczała, że dym tak wysoko
ulatuje.
- Mam nadzieję, że się nie wystraszyłeś. Oczywiście
uprzedziłyśmy o naszych planach straż pożarną.
Obok przebiegły trzy obozowiczki. Chase posłał im przyjazne
spojrzenie, na co dziewczynki zapiszczały z uciechy.
- Ciekawe, ile trwało, zanim opanowałeś go do perfekcji? -
zadumała się Eden.
-Co?
- Swój zniewalający urok.
- Urodziłem się z nim. Wybuchnęła śmiechem.
- Ciepło tu - powiedziała po chwili, odsuwając się od żaru.
- Co roku, na Halloween, moi rodzice urządzali w ogrodzie
wielkie przyjęcie - powiedział Chase. - Rozpalali ognisko,
dookoła stawiali wydrążone dynie ze świecami... Któregoś razu
ojciec przebrał się za Jezdzca bez Głowy. Ależ dzieciaki miały
radochę! -Na moment zamilkł. - Piekliśmy jabłka i
wymyślaliśmy przerażające historie o duchach. Pamiętam, że
potwornie się baliśmy. Kiedy dziś o tym myślę, wydaje mi się, że
cala ta zabawa największą frajdę sprawiała mojemu ojcu.
Oczami wyobrazni zobaczyła obrazek, jaki Chase namalował, i
ponownie się roześmiała. Ona inaczej obchodziła święto
Halloween. Szła na bal przebrana za księżniczkę lub balerinę.
Oczywiście lubiła te bale kostiumowe, ale wiele by dała, żeby
choć raz zobaczyć wielkie ognisko i Jezdzca bez Głowy.
- Kiedy planowałyśmy dzisiejszą uroczystość, byłam nie mniej
przejęta od dziewczynek - przyznała cicho. - To śmieszne,
prawda?
- Zmieszne? Nie, sympatyczne. - Położył dłoń na jej policzku i
obrócił Eden twarzą do siebie. Skórę miała ciepłą, jedwabistą. -
Myślałaś o mnie?
Zakręciło się jej w głowie. Miała wrażenie, że tonie, że wsysają
potężny wir.
- Byłam zajęta.
Cofnij się, odsuń się o niego, nakazała sobie, lecz nogi nie
posłuchały rozkazu. Z oddali dolatywały dzwięki gitary i śpiew.
Chyba znała muzykę i słowa, ale nie potrafiła wydobyć ich z
zakamarków pamięci. Jedyną namacalną prawdą była dłoń
Chase'a na jej policzku.
- To... to miło, że... że do nas wpadłeś - wydukała.
- Mówisz jak gospodyni, która żegna gościa. - Przesunął rękę z
policzka za ucho Eden.
- Zapewne masz ciekawsze rzeczy do roboty niż... - Zadrżała. -
Przestań.
Ogień oświetlał jej twarz, odbijał się w oczach. Chase tkwił
nieruchomo, nie mógł oderwać od niej spojrzenia. Myślał o Eden
nieustannie. Od rana do wieczora. Teraz również o niej myślał. O
tym, jak by to było kochać się z nią w cieple ogniska, pod gołym
niebem.
- Nie spacerowałaś więcej nad jeziorem, prawda?
- Mówiłam już, że byłam zajęta - odparła cicho. Dlaczego
szeptała? Dlaczego nie potrafiła powiedzieć tego chłodnym,
zdecydowaniem tonem? -W końcu nie jestem na urlopie. Mam
zobowiązania wobec dziewczynek, wobec Candy, no i wobec...
- Siebie? - Ileż by dał, aby znów mogli leżeć razem na trawie,
wpatrując się w gwiazdy. Pragnął ponownie zakosztować tej
cudownej mieszanki żaru i niewinności. - Jak długo chcesz mnie
unikać?
- Bardzo długo... - Westchnęła z ulgą na widok zmierzającej w
ich stronę Roberty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]