[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dotykaj mnie, myślała. Nigdy nie przestawaj. Mogło się wydawać, że usłyszał jej
myśli. Niestrudzenie pieścił ją, gładził i całował. Dla niej nie istniało już nic oprócz niego.
Nie myślała już o swoim ciele jako o czymś osobnym, ale jak o części jednej,
podwójnej całości.
Gennie poznawała go takim, jakim jeszcze nikomu nie dał się poznać. Rzadko
okazywał czułość i wrażliwość, tym bardziej więc wydał jej się słodki i podniecający.
Nie zauważyła, kiedy miękkie rozleniwienie zaczęło się w niej zmieniać w palącą
żądzę. On jednak nie przeoczył tej chwili. Subtelne zmiany w jej ruchach i oddechu sprawiły,
że po plecach przebiegł mu dreszcz rozkoszy. Samo obserwowanie jej twarzy w półmroku
sypialni dawało mu wielką przyjemność. Błysk jej namiętności przypomniał mu, że nikt nie
dotykał jej tak jak on. I nikt nie będzie jej tak dotykał. Gennie należała do niego.
Całował ją wolno, leniwie, a kiedy wyczul, że ulega mu całkowicie i bezwarunkowo,
doprowadził ją do samego końca. Kiedy jęknęła, nakrył jej usta swoimi, jakby chciał nie tylko
słyszeć ten dzwięk, ale również poczuć go w jej oddechu.
- Gennie. - Uniósł głowę, tak że przez krótką chwilę widziała jego ciemne oczy, zanim
dotknął ustami jej ust. W tej samej chwili zapomniał o panowaniu nad sobą.
ROZDZIAA ÓSMY
Gennie obudziła się z przeciągłym westchnieniem, jak zwykle szybko i wcześnie.
Prawie natychmiast przypomniała sobie, gdzie jest.
Ten poranek miał inny smak i zapach niż wszystkie dotychczasowe. Leżała obok
rozgrzanego ciała mężczyzny. Odwróciła głowę i spojrzała na śpiącego Granta.
Z rozbawieniem stwierdziła, że zajął trzy czwarte łóżka. W ciągu nocy stopniowo
spychał ją na sam brzeg. Niedbale przerzucił ramię przez jej ciało, nie w czułym geście, ale
dlatego, że potrzebował dużo przestrzeni. Zagarnął też większą część poduszki. Na tle białego
płótna jego twarz wydawała się jeszcze bardziej opalona. Na brodzie ciemniał cień zarostu.
Wcześniej tylko raz, na spacerze wzdłuż plaży, widziała go tak rozluznionego.
Jakie uczucia nim rządzą? zastanawiała się, bawiąc się kosmykami jego włosów.
Dlaczego był tak zamknięty w sobie, dlaczego unikał ludzi?
Czubkiem palca przesunęła delikatnie po jego podbródku. Miał twarz o
zdecydowanych, niemal surowych rysach. Jednak czasami, całkiem niespodziewanie,
pojawiał się w jego oczach błysk humoru. Wtedy znikała gdzieś srogość, zostawała jedynie
siła.
Był szorstki, wyniosły, arogancki, ale takiego go właśnie kochała. Mogła to przyznać
przed samą sobą, dopiero kiedy okazał jej czułość i łagodność. Podarowała mu swą niewin-
ność, swoje ciało, a teraz chciała dzielić się z nim także swymi uczuciami.
Wierzyła, że miłość należy dawać szczodrze, bezwarunkowo. Znała go jednak już
dość dobrze i wiedziała, że to on musi zrobić pierwszy krok. Taką miał naturę. Inny męż-
czyzna cieszyłby się, pochlebiałoby mu, gdyby kobieta tak łatwo zadeklarowała się ze swoimi
uczuciami. Grant czułby się schwytany w pułapkę, osaczony.
Leżała wpatrując się w niego i zastanawiała się, czy to zawiedziona miłość sprawiła,
że wybrał życie na odludziu. Była pewna, że tylko ból i rozczarowanie mogły budzić taką
potrzebę izolacji. Grant skrywał w sobie wiele czułości i ciepła, których bał się okazać.
Dlaczego?
Z westchnieniem odgarnęła mu włosy z czoła. To były jego tajemnice. Miała nadzieję,
że wystarczy jej cierpliwości, żeby doczekać chwili, kiedy jej je wyjawi.
Dość tych rozmyślań, postanowiła i przytuliła się do niego, szepcząc jego imię.
Odpowiedział jej mamrocząc coś niezrozumiale, potem odwrócił się na brzuch i ukrył twarz
w poduszce. Ten ruch pozbawił Gennie kilku cennych centymetrów materaca.
- Hej! - Ze śmiechem potrząsnęła jego ramieniem. - Posuń się!
%7Å‚adnej odpowiedzi.
Prawdziwy romantyk, pomyślała. Pocałowała go w nieruchome ramię i wstała. Grant
natychmiast zajÄ…Å‚ opuszczone przez niÄ… miejsce.
Typowy samotnik, myślała, patrząc na leżącego w poprzek łóżka Granta. Wyraznie
nie przyzwyczaił się do ustępowania komukolwiek. Zerknęła na niego jeszcze raz i poszła do
Å‚azienki.
Plusk wody powoli budził Granta. Półprzytomny leżał bez ruchu, zastanawiając się,
czy otworzyć oczy. Zawsze odkładał moment całkowitego przebudzenia tak długo, jak to
tylko było możliwe.
Na poduszce czuł zapach Gennie. Wróciły do niego mgliste, zamazane obrazy,
jednocześnie podniecające i kojące.
Choć był jeszcze nie całkiem przytomny, uświadomił sobie, że jest w łóżku sam. Na
prześcieradle i na skórze czuł jeszcze ciepło Gennie. Przez chwilę leżał, ciesząc się tym
uczuciem, chociaż nie wiedział, dlaczego sprawia mu to taką przyjemność.
Przypomniał sobie jej dotyk i smak, i to, jak drżała w jego ramionach. Czy
jakakolwiek kobiet budziła w nim kiedyś takie pragnienia? Kto potrafił w jednej chwili go
ukoić, a w drugiej doprowadzać do szaleństwa?
Było więcej pytań, z którymi nie potrafił się uporać, przynajmniej nie teraz, z głową
ciężką od snu i myśli o Gennie. Musiał najpierw trochę oprzytomnieć, a na Gennie spojrzeć z
odpowiedniej perspektywy. Dopiero potem przyjdzie czas na wyjaśnianie dręczących go
wątpliwości.
Półprzytomny usiadł w pościeli i przetarł oczy. W tej samej chwili do sypialni weszła
Gennie.
- Dzień dobry. - Miała na sobie zbyt duży na nią szlafrok Granta, głowę owinęła
ręcznikiem. Usiadła na skraju łóżka, otoczyła go ramionami i pocałowała. Pachniała jego
mydłem i szamponem, przez co ten zwykły pocałunek wydał mu się niezwykle intymny.
Zanim sobie to w pełni uświadomił, odsunęła się i obdarzyła go przyjacielskim uśmiechem. -
Już się obudziłeś?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]