[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Myślę, że gdy patrzysz w lustro, widzisz co innego niż mężczyzni -
powiedział cicho, wyjmując z jej włosów spinkę.
- Co robisz?
- Niszczę stary jak świat koczek babuni. Ten supeł z tyłu głowy nie
pasuje do ciebie. Wolę, jak masz włosy rozpuszczone.
RS
39
- Och, byłabym zapomniała! Dzięki policjantom znalazłam dom dla
szczeniaków.
- KupujÄ… kota w worku?
- Dobrze je zareklamowałam.
- Jasne. Założę się, że chcieli dostać twój numer telefonu, aby dzwonić i
konsultować się w sprawie opieki.
Uśmiechnęła się i pochyliła głowę, próbując ukryć rumieniec, który
wystąpił na policzki.
- Rzeczywiście chcieli mój numer telefonu, ale nie z tego powodu.
- Chcą sprawić niespodziankę swoim dzieciom? Czy może napomknęli,
że nie są żonaci?
Zaśmiała się.
- Nie są. Wzięli mój numer telefonu, a ja powiedziałam, że chętnie im
doradzę, jak obchodzić się ze szczeniakami. To wszystko, co ich
interesowało.
- Pewnie, pewnie! - potakiwał, wyjmując kolejne spinki z jej włosów.
- Myślałam o tym, co możemy zrobić - powiedziała, starając się
zachować naturalny ton. - Powinieneś ukryć się w bagażniku. Oni już do
niego nie zajrzą. Trzeba wykorzystać szansę, póki na posterunku są ci sami
ludzie.
- Zgoda. Nie widziałaś nikogo w pobliżu domu, kto mógłby zobaczyć,
jak wychodzimy?
- Nie, ale wjechałam do garażu. Uważaj, bo trzymasz ten rewolwer na
samym wierzchu.
- Nie mogę go tu zostawić, a nie mam futerału, więc go zabieram.
Wzruszyła ramionami.
- Gdy miniemy policję, poszukam miejsca, żebyś mógł bezpiecznie
wyjść z bagażnika. Myślałam o parkingu przy liceum. Od ulicy nikt nas nie
zauważy, a w szkole też nikogo nie ma, ponieważ są ferie.
- To daleko?
- Jakieś półtora kilometra za Strawberry Mountain.
- Dobrze.
- Gotowy?
Kiedy skinął głową, dodała:
- WezmÄ™ szczeniaki.
- Ja je wezmę. - Zcisnął jej ramię. - Kamilo, to nie jest pożegnanie.
- Wiem - uśmiechnęła się z przymusem. Wiedziała, że to nieprawda. Nie
była w typie kobiet, z którymi Ken Holloway umawiał się na randki. Kilka
pocałunków nic dla niego nie znaczyło. Mógł planować, że do niej
RS
40
zadzwoni, ale po co narażać się na ból oczekiwania. Nie chciała robić sobie
nadziei, a potem się rozczarować.
Przeszli szybko przez podwórko. Ken wcisnął się do niewielkiego
bagażnika bez żadnego problemu.
- Uważaj na wyboje.
- PojadÄ™ jak najszybciej.
Uśmiechnęła się i ostrożnie zamknęła klapę. Szybko usiadła za
kierownicą. Ogarnęła wzrokiem ośnieżone drzewa porastające zbocze góry.
Nagle poczuła strach. Zacisnęła ręce na kierownicy, modląc się, aby nikt jej
nie zatrzymał i nie kazał otworzyć bagażnika. Miała nadzieję, że nikt nie
widział, że szła z Kenem do garażu.
Pierwszy policjant, którego spostrzegła, spacerował wzdłuż szosy z
krótkofalówką, drugi stał kilka metrów dalej, po przeciwnej stronie drogi.
Pomachała im i zatrzymała się, aby podać pudełko ze szczeniakami.
Usiłowała skrócić rozmowę, wymawiając się brakiem czasu. Obaj pokiwali
rękami na pożegnanie. Kiedy zniknęli jej z oczu, przestała machać i zjechała
w dół górskiej szosy.
Martwiła się, jak Ken znosi podróż, ale bardziej zaprzątało ją to, co
powiedział w kuchni. Fantastyczna! Po prostu należy do mężczyzn
szafujących komplementami" - mówiła sobie. Brzmiało to jednak cudownie.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Była atrakcyjna, ale nikt nie
powiedziałby, że jest fantastyczna. A może chciał się odwdzięczyć za
okazaną mu pomoc. Niezależnie jednak od tego, na jakie argumenty
powoływał się zdrowy rozsądek, wciąż dzwięczał jej w uszach głęboki głos,
twierdzący, że jest fantastyczną kobieta.
Zatrąbiła i wjechała na pas szybkiego ruchu. Chwilę pózniej skręcała na
parking szkoły. Przyhamowała za dużą ciężarówką, która stała za tylnym
skrzydłem liceum. Podbiegła do bagażnika i podniosła klapę.
- Nic ci nie jest? - spytała.
- Nic. No to zwiewamy - odpowiedział podnosząc się.
Opuścił bagażnik i szybko wsiadł do samochodu. Kamila pośpiesznie
usiadła koło niego.
Prowadził pewnie, wygodnie oparty i rozluzniony.
- Niezle idzie. Stokrotne dzięki.
- Nie ma za co.
- Słyszałem, że byli oczarowani szczeniakami. Cholera, on podrywał cię
na całego!
Zaśmiała się i wzruszyła ramionami.
- Jak daleko stÄ…d na twojÄ… daczÄ™?
RS
42
Jechali wciąż autostradą. Nie napotkali na drogowskazy i nic nie
wskazywało, że są blisko celu. Kamila jednak nie miała wątpliwości.
- Zbliżamy się, tak? Zaczynasz się denerwować?
Uśmiechnął się do niej trochę kpiąco, jakby potwierdzał to, co
powiedziała. Skinął głową. Po paru minutach zjechał z autostrady.
Znajdowali się teraz w zamożnej dzielnicy. Domy stały pomiędzy
sosnami daleko od drogi. Najczęściej były to rozległe, dwupiętrowe budynki
otoczone malowniczymi ogródkami. Prowadziły do nich kręte podjazdy.
Zbliżali się do ledwo widocznych zza wysokiego muru domów. Nie zdążyli
jednak podjechać do zjazdu, gdy Ken zaklął. Już chciała zapytać, co się
stało, gdy sama zrozumiała przyczynę.
RS
43
ROZDZIAA SZÓSTY
[ Pobierz całość w formacie PDF ]