[ Pobierz całość w formacie PDF ]
było pójść za Janem na Rzymian. Jan jednak był obecnie więzniem.
Liczyli, że może ten tutaj człowiek także zdoła poprowadzić ich do rebelii, może po-
zwoli im splądrować Jerusalem, Jerycho, Cezareę?
Zmęczeni i głodni szli za nim w palących promieniach słońca, szli za mężczyzną w
białej szacie. Potrzebowali nadziei i oto właśnie znalezli coś, czego się mogli uchwycić.
Widzieli przecież, jak czynił wielkie cuda.
Zdarzyło się kiedyś, gdy kazał do nich z łodzi, jak miał to często w zwyczaju, iż wrócił
potem na brzeg po płyciznie i ludziom wydało się, że idzie po wodzie.
Całą jesień przemierzali Galileę, zewsząd słysząc wieści o ścięciu Jana. Jednak za spra-
wą nowego proroka rozpacz szybko obracała się w nadzieję. Ponadto ten nowy znał swego
poprzednika.
Z Cezarei zostali wyprowadzeni przez rzymskich strażników. Przywykli oni wprawdzie
do szaleńców i ich proroctw, woleli jednak, by tamci pozostawali w obrębie wsi.
Sława proroka wzrastała i coraz częściej zdarzało się, że usuwano ich także z innych
miast. Nie tylko rzymskie, ale nawet i żydowskie władze patrzyły na nowego proroka niechę-
tnym okiem. Zbyt różnił się od Jana, którego skłonne były tolerować, ponadto klimat polity-
czny zaczął się wyraznie zmieniać.
Coraz ciężej było zdobywać jedzenie. %7łyli tym, co udawało się znalezć i głodowali jak
zwierzęta.
Karl Glogauer, znachor, psychiatra, hipnotyzer, mesjasz; nauczał ich jak oszukiwać
żołądki i odganiać głód.
I przystąpili do niego faryzeusze i saduceusze, i kusząc, prosili go, żeby im pokazał znak z nieba. A on,
odpowiadając, rzeki im: Gdy nastanie wieczór, mówicie: Będzie pogoda, bo się niebo czerwieni; A rano: Dziś
będzie niepogoda, bo się niebo czerwieni i jest zachmurzone. Oblicze nieba umiecie rozpoznawać, a znamion
czasu nie potraficie?
(Mateusz XVI: 1-3)
Musisz bardziej uważać. Zostaniesz ukamienowany. Zabiją cię.
Nie ukamienują mnie.
Takie jest prawo.
Nie taki los mi pisany.
Czyżbyś nie bał się śmierci?
Nie jest to największy z moich lęków.
Własnego ducha się boję. Boję się, iż sen mój nagle się skończy. Boję się...
Ale teraz nie jestem już sam.
Czasem jego przekonanie co do roli, którą wybrał, ulegało wahaniom, poczucie rzeczy-
wistości odpływało, rozmywało się i wówczas ci, którzy szli za nim, popadali w zwątpienie.
Często nazywali go teraz imieniem, które znali ze słyszenia, imieniem Jezusa z Naza-
retu.
Zwykle nie zabraniał im tego, przeciwnie, wpadał w gniew i wówczas krzyczał gardło-
wo dziwne słowa:
Karl Glogauer! Karl Glogauer!
A oni mówili wówczas:
Patrzcie, przemawia głosem Adonai.
Nie nazywajcie mnie tym imieniem! krzyczał, a oni, nie wiedząc co czynić, zosta-
wiali go samego i czekali, aż jego gniew osłabnie. Zwykle potem sam szybko do nich wracał,
jakby bał się utracić ich towarzystwo.
Własnego ducha się boję. Boję się samotnego Glogauera.
Zauważyli, że nie może ścierpieć widoku własnego odbicia, uznali, iż jest to znak skro-
mności i pokory i zaczęli prześcigać się w naśladowaniu jego cnót.
Gdy pogoda pogorszyła się i nastały wiatry, wrócili do Kafarnaum, które stało się ostoją
jego wyznawców.
W Kafarnaum prorok przeczekał zimę i często przemawiał do wszystkich, którzy chcieli
go słuchać, a większość kazań zawierała proroctwa.
Wiele spośród owych proroctw dotyczyło jego samego i losu tych, którzy mu zaufali.
Wtedy przekazał uczniom swoim, aby nikomu nie mówili, że On jest Mesjaszem. Od tej pory zaczął Jezus
Chrystus tłumaczyć uczniom swoim, że musi pójść do Jerozolimy, wiele wycierpieć od starszych arcykapłanów i
uczonych w Piśmie, że musi być zabity i trzeciego dnia wzbudzony z martwych.
(Mateusz XVI: 20-21)
Oglądali telewizję w jej mieszkaniu; Monika jadła jabłko. Było między osiemnastą a
dziewiętnastą, ciągnęło się gorące, typowo niedzielne popołudnie. Monika wskazała ogry-
zkiem na ekran.
Popatrz na te bzdury Chyba mi nie powiesz, że znajdujesz w tym sens.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]