[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kwencji mojego działania, ale też rozbawiony całym scenariuszem. Cody nigdy nie
chciał z nami współpracować. Udowodnił to, kiedy kazał Swandersowi i Krausowi dać
nam fałszywą wskazówkę co do hazardu. Gdyby był sprytniejszy, pierwszy mógłby
znalezć Hartwicka. Jeżeli udałoby mu się namierzyć go wcześniej, to jestem pewien, że
nas by nie poinformował. Teraz się wkurzał, bo jego śledztwo stanęło w miejscu. Nie
chciał z nami współpracować, ale widział, że robimy większe postępy niż on, i to go
wściekało.
 Próbowaliśmy współpracować z tobą  zaoponował Joe.  Powiedzieliśmy ci,
żebyś sprawdził Hubbarda. Zrobiłeś to?
 Tak, pracujemy nad tym, Pritchard. Ale to zajmie więcej niż jeden dzień, w
porządku?
 My znalezliśmy Hartwicka w jeden dzień  przypomniałem.
 1 pozwoliliście, dupki, żeby go zabito tego samego dnia.  Westchnął i roz-
luznił krawat.  Jestem na was wściekły, ale nie ma sensu wracać do tego, co się już
stało. On nie żyje i nic nam nie powie. Musimy więc znalezć kogoś, kto będzie mógł
pomóc. Wiecie coś na temat jakichś wspólników Hartwicka?
Joe i ja pokręciliśmy głowami, a Cody popatrzył na Kinkaida.
 Nie wiem  odezwał się Kinkaid.  To był facet spoza stanu, którego spotka-
łem parę razy. Ale gdybyś mnie zapytał, moim zdaniem skupianie się na Hubbardzie
jest pomyłką. W to najwyrazniej wplątani są Rosjanie. To, co Weston robił dla Hub-
barda, niekoniecznie musi być z tym powiązane. Faktycznie, bardziej prawdopodobne
jest, że kontakt na Rosjan wyszedł od Hartwicka, a nie od Hubbarda.
Cody'emu ta sugestia chyba się spodobała.
 Masz rację. Hubbard to biznesmen. Hartwick, zawodowy oprych.
Wyglądało na to, że Wayne Weston też był taki. A co najmniej był zawodowym
szantażystą. Popatrzyłem na Joego, myśląc o Danie Beckleyu, a on niemal niezauwa-
żalnie pokręcił głową.
 Oto moja propozycja ugody  rzekł Cody.  Mam zamiar sprawdzić, co doty-
czy Hartwicka. Tymczasem wy przysiądziecie sobie na rękach, chwytacie? Pozwoliłem
wam zajmować się tą sprawą, bo liczyłem na współpracę, z której najwyrazniej nic nie
wyszło. Jeszcze raz spaprzecie mi śledztwo, a już ja się zatroszczę, żeby cofnięto wam
licencje. Zrozumiano?
 To ma być ugoda?  Ten facet działał mi na nerwy.  Cholernie fajna ugoda,
Cody.
Uśmiechnął się ironicznie.
 Okay. To nie ugoda. Polecenie, Perry. Rozkaz. I byłoby rozsądnie z waszej
strony, gdybyście mnie nie drażnili.  Wstał.  Będę z wami w kontakcie.  Kiedy Cody
i Swanders wyszli, Kinkaid popatrzył na nas.
 Co za bzdura  powiedział.  Prowadzicie legalny interes. On nie może decy-
dować, jakie sprawy wolno wam brać, a jakich nie, chyba że mógłby was o coś oskar-
żyć.
 To nie wchodzi w grę  wtrącił Joe.  Ale będzie nam cholernie utrudniać ży-
cie.
 Chcesz mi powiedzieć, że go posłuchacie? Cholera, Pritchard, nie możesz się
teraz wycofać!
Joe popatrzył na niego z zaskoczeniem i niesmakiem, jakby Kinkaid sugerował,
żeby mój wspólnik zrezygnował z zawodu prywatnego detektywa i zajął się jazdą fi-
gurową na lodzie.
 Nie mam zamiaru się wycofywać  odrzekł spokojnie.  Powiedziałem tylko,
że teraz nasza praca stanie się znacznie trudniejsza. Pewne rzeczy będziemy musieli
robić w tajemnicy.
 Co proponujesz?  Kinkaid nieco się uspokoił.  Jaki ruch wykonamy?
 Musimy zrobić dwie rzeczy  zaczął Joe.  Trzeba dowiedzieć się więcej o Ro-
sjanach: z kim się zadają, jakie robią kanty, absolutnie wszystkiego, co mogłoby łączyć
ich z Westonem albo Hartwickiem. Albo z Hubbardem. I to samo dotyczy Hartwicka.
Mówiąc wprost, musimy zdobyć jak najwięcej informacji o każdym, kto ma związek z
tą sprawą.
 Z Hartwickiem będzie trudno  odezwałem się.  On był z Karoliny Południo-
wej, a nie z Cleveland. Jak wiadomo, tutaj tylko gościł.
 Coś mi się zdaje  podjął Joe  że jeden z nas powinien się wybrać do Karoli-
ny Południowej.
Kinkaid ściągnął brwi.
 Rozdzielić się? Nie podoba mi się to.
 Ostatniej nocy też ci się nie podobało, Kinkaid, ale zignorowaliśmy twoją radę
wtedy i zignorujemy ją teraz.  Joe mówił lekkim tonem, żeby go znowu nie wkurzać.
 Jeśli razem wybierzemy się do Karoliny Południowej, Cody dostanie apopleksji. I tyl-
ko stracimy tam czas.
 Tak czy inaczej, Cody trzy razy z rzędu się zesra  powiedziałem.  Czy poje-
dziemy wszyscy, czy tylko jeden z nas.
 Zakładam, że kilka dni powinno ci wystarczyć  oświadczył Joe, patrząc na
mnie.  Spróbuję ukryć przed Codym twoją nieobecność. Jeśli jednak się dowie, po-
wiem mu, że wyjechałeś ze stanu w innej sprawie, niezwiązanej z Wayne'em Westo-
nem. Nie może zakazać nam pracy, chociaż pewnie chciałby.
 Zakładasz, że kilka dni wystarczy, i to właśnie mnie? Rozumiem, że nomino-
wałeś mnie na  naszego człowieka w Karolinie Południowej?
Joe pokiwał głową.
 Tak, zostałeś mianowany. Scott i Eggers najprawdopodobniej bardziej będą
się interesowali Kinkaidem niż tobą czy mną, więc myślę, że powinniśmy zostać w
mieście i zobaczyć, co się da zrobić z Rosjanami. Ponadto Rosjanie są największym
zagrożeniem, więc najlepiej, jeśli tu będzie dwóch ludzi.
 Scott i Eggers. Cholera, zapomniałem o nich. Nie pozwolą mi za nic wyjechać
z miasta w dzień po tym, jak byłem świadkiem morderstwa.
 O kurczę.  Joe patrzył na mnie szeroko otwartymi niewinnymi oczami.  Mo-
że nie powinniśmy im mówić, że wyjeżdżasz.
Rozdział 13
Póznym rankiem następnego dnia wysiadłem z samolotu w Myrtle Beach, za-
mknąłem oczy i odetchnąłem głęboko. Było dwadzieścia jeden stopni i świeciło słoń-
ce. Kiedy kilka godzin wcześniej odlatywałem z Cleveland, temperatura dochodziła do
czterech, a silny wiatr znad jeziora niósł tumany śniegu. Po raz pierwszy, odkąd o nim
usłyszałem, byłem wdzięczny Randy'emu Hartwickowi za to, że mieszkał w Karolinie
Południowej.
Jechałem wzdłuż plaży miejskiej wynajętym fordem contourem z myślą, że bę-
dę mijał hotele, dopóki nie znajdę Golden Breakers. Po kilku przecznicach zrozumia-
łem, że to zadanie ponad siły. Hotele zdawały się ciągnąć bez końca. Przez kwadrans
jechałem powoli Ocean Avenue i widziałem tylko hotele, mnóstwo hoteli. Od strony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •