[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Tak, ale muszę przyznać, że ta jest największą! I najbardziej nowoczesna.
Nie tylko sam zakład zrobił na Julie wrażenie, alej także stosunek pracowników
do Alexa, serdeczny i pełen szacunku. On sam nie tylko potrafił prowadzić dyskusji
o najbardziej nawet skomplikowanych technologicznie nowinkach, ale pamiętał też
imiona wszystkich pracowników i zwracał się do nich z koleżeńską sympatią. Do-
datkowo był nieznośnie wręcz przystojny, stwierdziła z rezygnacją, wślizgując się
do chłodnego wnętrza jaguara. Prawdopodobnie wiele kobiet uległo tej zabójczej
kombinacji inteligencji i urody. Przypomniała sobie zdjęcia z kronik towarzyskich,
na których eleganckie piękności wpatrywały się w swego towarzysza z nie-
skrywanym zachwytem. Ze wstrętem spojrzała na swoje przykurzone czarne
spodnie i pogniecioną bluzkę nie kwalifikowała się na towarzyszkę Alexa, pod
żadnym względem, a jednak to ona spędzi z nim cały tydzień, pomyślała z
mieszanymi uczuciami. Niestety pozostanie w Oklahoma City oznaczało także
dalsze spotkania z Delilah. Skrzywiła się na samą myśl o kolacji, na którą została
zaproszona, oczywiście bez opcji odmowy. Rodzinne, nieformalne spotkanie przy
stole obiecywała Delilah. Akurat, pomyślała Julie i westchnęła ciężko. Pocieszała
ją jedynie perspektywa spędzenia reszty wieczoru sam na sam z jednym z synów
przerażającej pani Dalton. Myśli Julie znów zaczynały błądzić w rejonach coraz
bardziej śmiałych wizji Alexa i jego zręcznych, silnych dłoni na jej rozpalonym,
spragnionym pieszczot ciele. Dzwonek telefonu gwałtownie wyrwał ją z marzeń.
Cześć, Dave.
W głośniku zestawu samochodowego rozległ się miły męski głos. Alex i niejaki
Dave rozmawiali o budowie jakiejś nieruchomości, zorientowała się Julie i
nadstawiła uszu.
Obawiam się, że nie potrafię sobie tego wyobrazić, poczekaj.
Alex zwrócił się w stronę Julie i zapytał szeptem:
Możemy gdzieś zajechać po drodze?
Skinęła głową.
W porządku, Dave, będę za kilkanaście minut. Alex rozłączył się.
Architekt wyjaśnił lakonicznie. Proponuje zmiany w projekcie domu.
Domu?
Dla Molly. Nie powinna dorastać w wieżowcu w centrum miasta.
Julie oniemiała. Nie wiedzieć czemu, zakładała, że Delilah przejmie opiekę nad
wnuczką, podczas gdy jej synowie poświęcą się całkowicie karierze i rozrywkom
bogaczy. Zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy Alex pokazał swoje zaskakująco
ludzkie oblicze. Skręcili na północ i po kilkunastu minutach wjechali przez wielką
bramę z napisem Topolowy Strumyk , Osiedle wyglądało na dobrze zaplanowane
i składało się z białych parterowych domów z wielkimi oknami i zadbanymi
ogródkami, które w ogóle nie przypominały marmurowej posiadłości Daltonów.
Prawie na każdym skwerze zaplanowano plac zabaw albo boisko lub inne
udogodnienie dla rodzin z dziećmi. Mijali szkoły i przedszkola; parki i centra
zabaw, a Julie nadal nie potrafiła pogodzie swego starego wyobrażenia o Aleksie z
otaczającą ich to rodzinną sielanką. Zerknęła na mężczyznę u swego boku.
Wyglądał na rekina biznesu, mieszkańca ekskluzywnego apartamentu na ostatnim
piętrze najbardziej prestiżowego wieżowca w mieście, członka klubu golfowego a
nie troskliwego ojca pragnącego zapewnić córce bezpieczne i pełne rówieśników
otoczenie. Jeśli oczywiście Molly jest jego córką. Jeżeli, jak twierdził, figurowała
na jego liście na ostatniej pozycji, jego szanse nie były zbyt duże. Na pewno
zdawał sobie z tego sprawę, ale mimo to budował dla Molly dom. Jechali szeroką,
wysadzaną drzewami aleją i Julie stwierdziła z zaskoczeniem, że cudownie byłoby
wychowywać dziecko w takim otoczeniu, z takim mężczyzną... Nigdy wcześniej
nie myślała o zakładaniu rodziny, uważała, że ma na to jeszcze dużo czasu.
Jesteśmy na miejscu oznajmił Alex.
Zaparkował przed ukrytą w zakątku osiedla, jedną z niewielu wolnych jeszcze
działek budowlanych. Przy stojącym nieopodal pickupie dwaj mężczyzni konfe-
rowali nad rozłożonymi na masce planami.
Dzięki, że przyjechałeś. Jeden z nich podszedł do Alexa z wyciągniętą dłonią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]