[ Pobierz całość w formacie PDF ]
mógłby... To jego życie... Tak. Nie moje i nie Jimmy ego. Od początku powinnam to wiedzieć.
I jeszcze ta Diana. Już nie wiedziałam, w co mam wierzyć... Zobaczywszy te zdjęcia, nie powinnam
chyba łudzić się, że Tommy powiedział mi prawdę...
Ale... Wyglądał na naprawdę zrozpaczonego i... przerażonego... Mną? Tak...
Och... Miałam ochotę wyć, szaleć, wyrywać sobie włosy z głowy.
Co z tego, że wiedziałam, że on nie jest dla mnie, skoro tak strasznie, nieopamiętanie go kochałam?
Nie wiedziałam, że miłość potrafi ranić, ale ja odczuwałam fizyczny ból, który odbierał mi
zdolność myślenia, zdolność poruszania, odbierał mi nawet wolę życia. Tak! Teraz to czułam. Tu, w
tym momencie....
Przeleżałam w łóżku do wieczora, Amie zajęła się Jimmy m, pojechała z nim na plażę, a ja leżałam
bezwładnie na łóżku, już nawet nie płacząc, tylko patrząc nieruchomo w jeden punkt w suficie...
Usłyszałam, że ktoś puka delikatnie do mojego pokoju. Po chwili zobaczyłam głowę Amelie powoli
zaglądającą przez uchylone drzwi.
Kati? zapytała cicho.
Tak? szepnęłam.
Wróciliśmy, zrobię Jimmy emu kolację. Ale, Kati, ktoś chce z tobą porozmawiać powiedziała
trochę niepewnie, a ja poczułam, że serce zaraz wyskoczy mi z piersi.
Kto? Popatrzyłam na nią.
Trevor powiedziała cicho. Przyjechał do mnie na plażę, porozmawiałam z nim... I ubłagał
mnie, żeby mógł tu przyjść i zobaczyć się z tobą...
Och, Amie... Ja, nie jestem w stanie... Pokręciłam głową.
Kati, dobrze, ale chociaż go posłuchaj... powiedziała prosząco.
Westchnęłam, poprawiłam poczochrane włosy, nie martwiąc się o wygląd mojej twarzy oraz oczu i
poszłam za Amie do salonu.
Trevor siedział w fotelu i też wyglądał niespecjalnie. Gdy mnie zobaczył, wstał i zaraz usiadł.
Wyraznie nie bardzo wiedział, jak ma się zachować.
Kati, dzięki, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać. Jego głos lekko drżał, był bardzo
zdenerwowany.
O co chodzi, Trevor? powiedziałam zmęczonym głosem.
Kati, wiem, że daliśmy ciała wczoraj, to znaczy dzisiaj... Impreza wymknęła się trochę spod
kontroli... Ale, Kati, Diana cię okłamała. Tommy upił się i tego... Zerknął na Amie. No, za dużo
prochów... Wiecie. I ja też już miałem dosyć, zaholowałem go do limuzyny i pojechaliśmy do
niego. Rzuciłem jego zwłoki na łóżko, sam też padłem i spaliśmy do rana. No i on zaspał... Ale,
Kati, przysięgam, że on nie był wczoraj z Dianą ani z żadną inną laską... Trevor patrzył na mnie
błagalnie.
Słuchaj, Trevor, być może mówisz prawdę... Nie wiem. Nic już nie wiem... Ale ja nie mogę,
Trevor, nie mogę. Nie chciałam, ale zaczęłam płakać, Amie podbiegła do mnie i przytuliła.
Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam już nieco spokojnie na brata Tommy ego.
Nie wiem, jakie macie zasady współpracy, promocji, jaki macie styl życia, ale nigdy nie
zrozumiem i nie przyjmę do wiadomości, że mój facet musi obściskiwać się z małolatami, łapać je
za tyłek, a potem ja mam okazję oglądać te sceny w porannej gazecie. Nie zrozumiem tego,
Trevor... I, kurwa, nigdy nie zaakceptuję! Chłopak patrzył na mnie zszokowany, bo chyba nigdy
nie słyszał, żebym przeklinała. A teraz zostawiam was, bo pewnie też macie coś do omówienia
powiedziałam ostro i poszłam w stronę pokoju Jimmy ego.
Ale, Kati, poczekaj. Rozumiem cię, ale boję się o niego, on jak do ciebie po południu pojechał, to
jeszcze nie wrócił. Wziął swoją drugą komórkę, ale jej nie odbiera, zostawiłem mu trzy wiadomości
i nic...
Boże! Trevor, nie wiem, może pojechał do Diany?
U niej nie był, pojechałem do tej dziwki i powiedziałem, co o niej myślę. Zobacz, Kati, mam jego
komórkę, ta suka oddała mi ją. Ona cię okłamała, proszę, on cię naprawdę kocha, znam go,
widziałem to, uwierz mi... Trevor pierwszy raz, odkąd go znałam, mówił o uczuciach i to w
bardzo poważny i dojrzały sposób.
Dobrze, zostawmy to na razie, nie jestem w stanie realnie myśleć. Zakryłam twarz rękoma.
Czy znasz jakieś miejsca, gdzie on mógłby się podziewać? Może być wszędzie. Chyba nie
zwiedzisz wszystkich klubów w mieście?
Kati, Amie... Obawiam się, że zrobił coś głupiego... Trevor przejechał ręką po włosach. Coś
bardzo głupiego...
Popatrzyłam na niego i poczułam, że robi mi się słabo...
Rozdział 30
T.
Siedziałem w tak zwanej dziupli Jamesa, czyli mieszkaniu w śródmieściu, gdzie mój stary
kumpel handlował prochami. Dał mi jakiś zajebisty koks i wreszcie przestałem cokolwiek czuć.
Gdy ruszyłem spod domu Kati, pojechałem prosto do Jamesa, wiedziałem, że muszę wziąć coś,
co uśmierzy to nieznośne dławienie w piersiach, które czułem od momentu, kiedy zatrzasnęła
mi rano drzwi przed nosem.
Nie miałem nic na swoje usprawiedliwienie. Jedyne, co mogłem zrobić, to robić to, w czym
byłem naprawdę dobry. Czyli spierdolić komuś życie, a najlepiej sobie. Bo na to zasługiwałem.
James był dobrym kumplem, miał niewątpliwe problem, bo był uzależniony od methy, a to
znaczyło, że za wiele lat życia przed sobą nie ma już wyglądał jak postać z thrillera. Zarówno
ja, jak i on wiedzieliśmy, do czego to doprowadzi.
Ale teraz nie miałem ochoty ani siły, aby się nad tym zastanawiać. Leżałem na przybrudzonej
sofie i było mi bardzo dobrze. Wiedziałem, że jestem przegrany u Kati i dlatego nic już się dla
mnie nie liczyło. Byłem boskim Cordellem, który teraz dopiero miał zamiar pokazać, jak bardzo
jest boski.
Poczułem wibrację komórki, to dzwonił Trevor, już po raz setny dzisiaj. Nie miałem ochoty z
nim rozmawiać, ale jednak otworzyłem telefon i powiedziałem niewyraznie:
Halo...?
Tom, chłopie, dlaczego nie odbierałeś? Gdzie jesteś? Mój brat był zaniepokojony.
Gdzie jestem? W czarnej dziurze, bracie powiedziałem bełkotliwie.
Tom, co ty gadasz? Jesteś nawalony? Trevor, nie wiem, dlaczego, krzyczał.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]