[ Pobierz całość w formacie PDF ]
moje siły. - Spojrzał w kierunku pokoju. - Nigdy nie widzia
łem, żeby Sam była aż tak podniecona. Ofiarowałaś jej chwale,
których nigdy nie zapomni, i muszę przyznać, że jestem trochę
zazdrosny. Wolałbym, żebym to ja dostarczył jej tylu wzruszeń.
- Pamiętam pierwsze święta po śmierci siostry - zaczęła
Libby powoli. - Też chciałam zapomnieć o gwiazdce, udawać,
że jej w ogóle nie ma. Ale dzieciom należą się święta. Zrozu
miałam, że jeśli dla dobra Kyle'a nie pokonam własnych opo
rów, za rok wcale nie będzie mi łatwiej. A kiedy już ubraliśmy
choinkę, zdałam sobie sprawę z czegoś jeszcze ważniejszego.
W czasie świąt goją się rany, rodzą nadzieje i powstają nowe
tradycje.
Peter przyglądał się jej z uwagą.
- Właśnie tego potrzebuję. Chcę zagoić stare rany, na nowo
nauczyć cieszyć się świętami, wzbudzić w sobie radość i nadzieję.
Tylko ktoś musi wskazać mi drogę. - Zawahał się. - Zdaję sobie
sprawę, że nie jesteś zachwycona perspektywą wspólnych wy
cieczek...
Libby uważnie oglądała pod światło świeżo umytą salaterkę.
- Ale masz tak doskonały kontakt z Sam, że w moim od
czuciu jesteś jedyną osobą, przy której mogę zapomnieć o prze-
CZAS UKOJENIA 69
szłości... - Zawiesił głos. - Jeśli nie możesz poświęcić się dla
mnie, to może to zrobisz dla Samanthy?
Chciała zaprotestować, podać mu nazwiska co najmniej kilku
kobiet, które chętnie wzięłyby go pod opiekę, lecz nie potrafiła
się na to zdobyć.
Nie przypuszczała, że jakakolwiek prośba mogłaby tak bar
dzo nią poruszyć. W tej chwili nie miała przed sobą tamtego
Caldwella, tylko mężczyznę prześladowanego przez zmory
przeszłości.
Zdawała sobie sprawę, co się może stać, jeśli Peter pozna
prawdę o Kyle'u. Ale przecież była też pielęgniarką, której za
daniem jest nieść ulgę w cierpieniu. Czy może odmówić czło
wiekowi, który w imię dobra własnego dziecka zaryzykował, że
zostanie odrzucony?
Jeśli chodzi o jej własne obawy, to skoro Peter dotychczas
nie skojarzył jej z bratem, może w ogóle nie dotrze do prawdy...
Mimo że Kyle nigdy nie dowie się o swym powinowactwie
z Caldwellami, przynajmniej będzie miał święta z mężczyzną
przypominajÄ…cym mu ojca.
- Dobrze - powiedziała w końcu, mając nadzieję, że nie
popełnia największego błędu życia.
- Naprawdę? Mówisz szczerze?
i Tak.
Twarz Petera rozjaśnił uśmiech szczęścia.
- Zrobię wszystko, żeby Samantha miała naprawdę udane
święta - zapewniła.
ROZDZIAA PITY
W początku następnego tygodnia kwestie świątecznych przy
gotowań zeszły w życiu Libby na dalszy plan. Nie przesta
wała myśleć o Kathy Sanders, której stan wciąż napawał ją
niepokojem. Wobec braku reakcji na podawane leki Libby
w końcu postanowiła podzielić się swymi wątpliwościami z Pe
terem.
- Ilość oddawanego moczu wcale się nie zwiększyła - poin
formowała, podając mu świeży wydruk z wynikami badań. -
Jest nadal niewielka, chociaż ciśnienie utrzymuje się w normie
i chora przyjmuje odpowiednią ilość płynów. Wyniki czynności
nerek też się nie poprawiły.
Peter przeanalizował dane.
- Miałem nadzieję, że poprawa nastąpi szybciej, ale nie
powinniśmy się zniechęcać. Z posiewu wynika, że podajemy jej
odpowiedni zestaw antybiotyków, a wyniki pozostałych badań
przynajmniej się nie pogorszyły.
- Ale może coś przeoczyliśmy?
- Na przykład co?
Libby wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. To ty jesteÅ› lekarzem.
Peter odłożył kartę Kathy do odpowiedniej przegródki.
- Podawajcie jej nadal leki przez kroplówkę i kontynuujcie
dokładny pomiar pobieranych płynów. Poza tym zwróćcie uwa
gę na objawy sinicy w kończynach.
Libby zanotowała w pamięci instrukcje.
- Wyjaśnisz mi, co z tą sinicą?
CZAS UKOJENIA 71
- Jeśli chora przestaje oddawać mocz, może to oznaczać, że
włóknik odkłada się w kłębkach nerkowych, czemu powinni
śmy przeciwdziałać. Natomiast sinica palców może być obja
wem odkładania się włóknika w naczyniach, skąd prosta droga
do gangreny. A wtedy...
Perspektywa amputacji jest zawsze przerażająca, a już szcze
gólnie w przypadku kogoś tak młodego.
- Zwrócę na to baczną uwagę i przekażę twoje zalecenia
następnej zmianie - zapewniła.
Peter siedział na brzegu biurka, oparłszy nogę o krzesło,
- Becky Sanders dziękowała mi za opiekę, jaką otoczono jej
siostrę. Nie przypuszczała, że Kathy zostanie potraktowana z ta
kim oddaniem.
- Cieszę się, że jest zadowolona z naszego personelu.
- O ile się nie mylę - ciągnął Peter - miała na myśli przede
wszystkim ciebie.
Pochwała sprawiła Libby wyrazną przyjemność.
- Spędzam z nimi wszystkie wolne chwile. Na szczęście,
moi pozostali pacjenci nie są aż tak chorzy, więc nikogo nie
zaniedbujÄ™.
Peter spojrzał jej prosto w oczy.
- Czy poradziłabyś sobie, gdyby stan Kathy się pogorszył?
Libby studiowała wyraz jego twarzy, próbując domyślić się
tego, czego nie powiedział. Wnioski, jakie wyciągnęła, nie były
zachęcające.
- Obawiasz się, że nie wyzdrowieje, prawda? - zapytała
szeptem.
- Tak samo jak ty mam nadziejÄ™ na poprawÄ™. Ale gdyby
nastąpiło pogorszenie, potrzebna mi będzie pielęgniarka, która
się nie załamie, tylko potrafi stawić czoło wyzwaniu.
- Nie załamię się.
Peter przyjrzał jej się z uwagą.
- Może powinienem poprosić Ann, żeby cię kimś zastąpiła.
- Nie - powiedziała ostrzej, niż zamierzała. - To, że sama
72 CZAS UKOJENIA
straciłam siostrę i wiem, co przeżywają te dziewczyny, nie oz
nacza, że nie potrafię dać sobie rady.
- JesteÅ› pewna?
- Najzupełniej.
- Mam prawie pewność, że Kathy wyzdrowieje. Jeśli nie, to
na pewno nie z powodu zaniedbania. Zciśle przestrzegam zale
ceń specjalisty.
- NaprawdÄ™?
- Dziwisz się? Przecież tak samo jak ty nie chcę stracić
pacjentki, zwłaszcza że jest młoda i ma przed sobą całe życie.
Chcę, żebyś wiedziała, że skontaktowałem się ze znajomym
nefrologiem i przesłałem mu kopie wyników Kathy. W pełni
zgodził się z naszym sposobem leczenia.
Libby nie przypuszczała, że Peter potrafi prosić o pomoc czy
też przyznać, że nie jest całkowicie pewien swych racji. Wido
cznie się pomyliła. Zastanowiała się, jakie jeszcze popełniła
błędy w ocenie jego osoby.
- Dziękuję - powiedziała cicho.
- Tak samo zachowałbym się w przypadku każdego innego
pacjenta - zapewnił. - Nie mówiłem ci chyba - dodał, Wstając
z miejsca - że Sylvia zaprosiła mnie i Sam na jutro na obiad
z okazji Zwięta Dziękczynienia.
Libby od razu poczuła się lepiej.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]