[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- %7ładna z pożytecznych roślin nie została stracona!
- A co się stanie - zapytał Joao -jeżeli nasze bariery zostaną przerwane przez owady,
zanim zdążymy zastąpić populację naturalnych drapieżników? Co wtedy się stanie?
Martinho senior potrząsnął szczupłym palcem przed nosem swojego syna.
- Skończ z tymi bredniami! - krzyknął - Nie będę więcej tego słuchać! Rozumiesz?
- Proszę, uspokój się, ojcze.
- Uspokoić się? Jak mam się uspokoić w obliczu... tej... tej zdrady? Chowasz się tutaj
jak pospolity przestępca. Zamieszki w Bahii i Santarem i...
- Ojcze, przestań!
46
- Nie przestanę. Nie wiesz, co mówili ci przeklęci farmerzy z Laculi? Mówili, że
widziano, jak bandeirantes z powrotem zakażali Zieloną Strefę, żeby przedłużyć swoją pracę!
To właśnie mówili.
- To nonsens, ojcze!
- Oczywiście, że nonsens. Ale to naturalna konsekwencja takiego defetystycznego
gadania jak to, którego dziś od ciebie wysłuchuję. A wszystkie nasze niepowodzenia,
przydają tylko siły takim oskarżeniom.
- Niepowodzenia, ojcze?
- Tak powiedziałem: niepowodzenia!
Senhor prefekt Martinho odwrócił się, podszedł do swojego biurka i zawrócił. Znów
zatrzymał się przed swoim synem i położył dłonie na biodrach.
- Myślisz oczywiście o Piratinindze? - spytał.
- Między innymi.
- Twoi ludzie z Bractwa tam byli.
- Nawet pchła się przez nas nie przedostała.
- Mimo to tydzień temu Piratininga była w Strefie Zielonej. A dzisiaj... - wskazał na
biurko. - Widziałeś raporty? Roi się. Po prostu się roi!
- Nie mogę nadzorować każdego bandeirante w Mato Grosso - powiedział Joao. -
Jeżeli oni...
- MOE dała nam sześć miesięcy na zrobienie porządku - powiedział stary Martinho.
Wzniósł ręce do góry, jego twarz nabiegła krwią. - Sześć miesięcy!
- Gdybyś poszedł tylko do swoich przyjaciół w rządzie i przekonał ich, jakie...
- Przekonać ich? Wejść i powiedzieć, żeby popełnili polityczne samobójstwo? Moim
przyjaciołom? Czy wiesz, że MOE grozi nałożeniem na całą Brazylię embarga tak samo jak
to zrobili z Ameryką Północną? - prefekt opuścił ręce. - Potrafisz wyobrazić sobie naciski na
nas? Potrafisz wyobrazić sobie, czego ja musiałbym wysłuchać o bandeirantes, a zwłaszcza o
moim własnym synu?
Joao ścisnął odznakę dowódcy tak silnie, że metal wbił mu się w dłoń. Tydzień czegoś
takiego było ponad jego wytrzymałość. Pragnął być daleko, wraz ze swoimi ludzmi,
przygotowującymi się do walki w Serra Dos Parecis. Jego ojciec zbyt długo zajmował się
polityką, aby się zmienić i Joao uświadomił to sobie z uczuciem mdłości. Podniósł na niego
wzrok. Gdyby tylko ojciec nie podniecał się tak łatwo. Chodziło przecież o jego serce.
- Niepotrzebnie się tak podniecasz - powiedział.
- Ja się podniecam!
47
Nozdrza prefekta rozszerzyły się. Nachylił się ku synowi.
- Przekroczyliśmy już dwie nieprzekraczalne granice: Piratiningę i Tefe. To jest
ziemia, kraj, nie rozumiesz? I tam już nie ma ludzi, nikogo, kto by tę ziemię uprawiał i
sprawiał, żeby rodziła!
- Piratininga nie miała ciągłej bariery, ojcze. Zdążyliśmy zaledwie oczyścić...
- Tak! I uzyskaliśmy odroczenie terminu, gdy oznajmiłem, że mój syn i nieustraszony
Benito Alvarez ją oczyścili. W jaki sposób wyjaśnisz, że teraz znów jest zakażona i że całą
robotę trzeba zaczynać od nowa?
- Nie potrafię tego wyjaśnić.
Joao włożył z powrotem emblemat do kieszeni. Było oczywiste, że nie jest w stanie
przekonać swojego ojca. Stawało się to coraz bardziej widoczne z dnia na dzień.
Rozczarowanie wprawiło jego szczękę w drżenie. Jednak starzec musiał zostać przekonany!
Kogoś trzeba było przekonać. Ktoś równy politycznym stanowiskiem jego ojcu musiał wejść
na posiedzenie rządu, potrząsnąć nimi i zmusić ich, żeby słuchali.
Prefekt wrócił do swojego biurka i usiadł za nim. Podniósł z blatu zabytkowy
krucyfiks, jeden z tych, które wielki Aleihandinho wyrzezbił w kości słoniowej. Patrzył na
krzyż, jakby szukając sposobu by przywrócić mu dawną, nieskazitelną biel, ale jego oczy
nagle stały się szkliste i błyszczące. Powoli odstawił krucyfiks na biurko, wciąż skupiając na
nim całą uwagę.
- Joao - wyszeptał.
 Jego serce , pomyślał gorączkowo Joao. Poderwał się i skoczył w stronę ojca.
- Ojcze! Co ci jest?!
Stary Martinho pokazał drżącą ręką.
Przez koronę cierniową, przez pogrążoną w męce twarz z kości słoniowej, po
napiętych ramionach Chrystusa pełzł owad. Był barwy kości słoniowej, a z kształtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •