[ Pobierz całość w formacie PDF ]

leżące na stercie na podłodze w rogu. Przypomniał sobie, że właśnie wstał z łóżka, i spojrzał
po sobie, żeby sprawdzić, czy jakoś wygląda: był w samych slipach i podkoszulku.
Zawstydzony, rzucił się, by włożyć dżinsy i sweter.
- Nie krępuj się, kolego... - zaśmiała się Fatma kpiąco, zauważywszy jego pośpiech.
Ale chwilę pózniej spoważniała i powiedziała:
- Dziękuję.
Matías mruknÄ…Å‚ coÅ›, zakÅ‚opotany. ZabraÅ‚ rÄ™czniki, mydÅ‚o i kurtkÄ™ z rozchybotanych,
wiklinowych krzeseł i podsunął jedno z nich Fatmie, żeby sobie usiadła. Pokręciła jednak
głową.
- Nie, dzięki. Już lecę.
- Skąd wiedziałaś, gdzie mieszkam?
- Luzbella mi powiedziała.
- A skąd, u diabła, ona to wie?
- Nie wiem. Powiedziała mi, że mieszkasz na końcu tego osiedla, ale nie wiedziała
dokładnie gdzie. Znalazłam cię, bo zobaczyłam taksówkę zaparkowaną przy drzwiach.
Matías znów coÅ› mruknÄ…Å‚, bo zabrakÅ‚o mu słów.
- A mój Ngafá?
- Ach, tak. Tutaj.
Mężczyzna sięgnął po pudełko, które leżało na parapecie. Położył je tam wiele godzin
wcześniej, żeby nie mogły go dosięgnąć psy. Uważnie podniósł podziurawione wieczko i z
ulgą stwierdził, że jaszczurka nadal w nim siedzi, skulona w kłębek w rogu.
- ProszÄ™.
Fatma wÅ‚ożyÅ‚a rÄ™kÄ™ do pudeÅ‚ka i gad natychmiast na niÄ… wskoczyÅ‚. Matías podziwiaÅ‚,
jak malutka jaszczurka nerwowo wiruje na dłoni dziewczyny, tak samo, jak robią jego psy,
okazując mu swoje podekscytowanie i czułość.
- Można by pomyśleć, że cię poznaje...
- Pewnie, że mnie poznaje. To przecież Bigga.
Fatma pogłaskała grzbiecik jaszczurki z oszałamiającą czułością. Teraz zwierzątko już
zupełnie się uspokoiło, poddając się delikatnej pieszczocie. Lśniło w świetle żarówki jak
polakierowane. Najczystszą zielenią, płonącym błękitem.
- Zanim poszedłem spać, dałem mu muchę do zjedzenia. Wyglądał na zadowolonego.
ByÅ‚a caÅ‚kiem tÅ‚usta ta mucha - wybeÅ‚kotaÅ‚ Matías.
Fatma spojrzała na niego. Jej oczy zalśniły.
- Dziękuję. Wiedziałam, że jesteś dobrym facetem. I on też to wie.
- Ech. Cóż, cieszę się... - powiedział taksówkarz, speszony. - Teraz skojarzyłem, że
nie dałem mu nic do picia. A trzeba było?
- Nie martw siÄ™, wszystko w porzÄ…dku.
Dziewczyna ostrożnie włożyła zwierzątko do kieszeni na piersi. Nadal miała na sobie
ciepłą kurtkę, tę samą co wczoraj wieczorem.
- Muszę iść. Nie powinnam tu przychodzić.
Matías zmarszczyÅ‚ czoÅ‚o.
- Ten Draco to straszny nieszczęśnik.
- Nie martw się, wszystko w porządku - powtórzyła dziewczyna.
- Jak chcesz, zawiozÄ™ ciÄ™ do Cachita.
- Nie. Lepiej nie. Przyjechałam taksówką, teraz też jakąś złapię. Dzięki za wszystko.
Matías otworzyÅ‚ drzwi. SÅ‚oÅ„ce już zaszÅ‚o i Å›wiat przybraÅ‚ teraz niebieskawy kolor,
cienisty i blady. Gdy tylko Fatma przekroczyła próg, nagle podskoczyła. Natychmiast
podniosła dłoń do kieszonki na piersi, a potem ją opuściła.
- Co siÄ™ dzieje? - zapytaÅ‚ Matías, widzÄ…c wyraz jej twarzy.
Kobieta wskazała coś skinieniem głowy:
- To jeden z jego przydupasów.
W głębi, zaraz przy pobazgranym murze, stał jeep z przyciemnionymi szybami, a przy
nim, oparty o samochód, obserwował ich jakiś osiłek, z ramionami skrzyżowanymi na piersi.
Był to Mańkut Manolo, jeden z zabijaków Draca. Ten dość brutalny dwudziestolatek nie był
wcale takim złym człowiekiem, ale trzeba przyznać, że miał już kogoś na sumieniu: pewnego
gościa, którego zatłukł na śmierć kijem. Jednak nie wszyscy złoczyńcy są takimi
złoczyńcami, jakimi się wydają, a morderca mordercy nierówny. Manolo miał matkę na wsi,
dobrą matkę, i czasem się wzruszał. Za jakiś czas Manolo zostanie sierotą i zamieni się w
zupełnie apatycznego milczka. Teraz był mimo wszystko zdolny do odczuwania współczucia,
przede wszystkim wtedy, gdy chodziło o tak piękną kobietę jak Fatma, dlatego że piękno
zazwyczaj ułatwia okazywanie uczuć. Więc Manolo jej współczuł i już nieraz mu się zdarzało
przemilczeć jej drobne wykroczenia. I robił to, nie prosząc o nic w zamian, w czystym
porywie szalonej szczodrości. Ale to już była za gruba sprawa, powiedział sobie Manolo, i nie
ma bata, musi o tym powiedzieć Dracowi. A jemu to się nie spodoba.
Matías przyjrzaÅ‚ siÄ™ ochroniarzowi spode Å‚ba.
- Pogadam z nim - mruknÄ…Å‚.
- Nie, nie, nie - syknęła prędko Fatma. - Naprawdę, tylko pogorszysz sprawę. Nie
martw siÄ™.
Dziewczyna ruszyła pewnym krokiem przed siebie, kierując się w stronę dryblasa,
który obszedł samochód i otworzył jej drzwiczki. Fatma wsiadła bez słowa i zniknęła za
przyciemnionymi szybami. Zanim to zrobiła, Manolo dowcipnie zasalutował Matiasowi.
Taksówkarz odprowadził samochód wzrokiem, a potem dłuższą chwilę stał jeszcze w
drzwiach. Noc prędko zapadała, zaciemniając powietrze i zacierając kontury przedmiotów.
JedynÄ… widocznÄ… rzeczÄ… byÅ‚y bazgroÅ‚y na murze. Matías na górze, najwyżej, obok rysunku
sprężyny. A potem, niżej, Estévez dymisja. Ale chwilÄ™ pózniej, kiedy w oddali zapalono
latarnię i naprawdę zaczęła się burząca spokój noc, taksówkarz wiedział, że ściana powie mu
co innego. Wiedział, że mur krzyknie do niego: To twoja misja.
Matías powstrzymaÅ‚ dreszcz. Hej, dziÅ› jest pierwszy dzieÅ„ Bożego Narodzenia,
przypomniał sobie nagle, ale nie poczuł żadnego entuzjazmu. Wszedł do domu i zamknął
drzwi. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •