[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zegarek: jedenasta. Do obwieszczenia decyzji Lucasa po-
zostały cztery godziny. Jaki będzie wyrok?
Sposób, w jaki mężczyzna zachowywał się poprzed-
niego dnia, nie pozwalał wyciągnąć żadnych wniosków.
Był po prostu uprzejmy i życzliwy. Kiedy po południu
ocknęła się z drzemki, Lucas namówił ją na spacer po
plaży, on zaś w tym czasie łowił w lagunie ryby na kolację.
Po posiłku oprowadził gościa po wyspie, a noc spędził na
łodzi, udostępniając Mac jedyne łóżko w chacie.
Mówiąc krótko  idealny gospodarz. Nie zrobił nic na
potwierdzenie własnych słów, że Mac interesuje go jako
kobieta.
Spojrzała na swoje odbicie w lustrze nad komodą. Nie
zamierzała dyskutować z faktami: nie należała do kobiet
wzbudzających grzeszne myśli płci przeciwnej. Nawet
z nowym kolorem włosów i głową pełną teorii nauko-
wych nie miała u Lucasa żadnych szans.
Rozległ się stłumiony dzwonek telefonu komórkowe-
go. Mac ruszyła do sąsiedniego pokoju, gdzie zostawiła
torbę.
 Halo?
 Tu Sophie. Jeśli Lucas jest w pobliżu, udawaj, że
dzwoni ktoś z uniwersytetu.
 Nie ma go.
Mac podeszła do drzwi chaty i zobaczyła Lucasa na
pokładzie łodzi. Polerował mosiężne elementy białą ściere-
czką.
 To dobrze. Nie mów mu, że dzwoniłam. Powiedzia-
łam, że tutaj oddaje się komórkę w recepcji. Gdyby Lucas
dzwonił tu codziennie na wywiadówkę, zepsułby mi
wypoczynek.
 Podoba ci się w ośrodku?
 Raj na ziemi! Po raz pierwszy od wielu miesięcy
czuję się cudownie wolna. Szkoda, że nie możesz po-
dziwiać widoku z mojego balkonu. Na niebie zawisły trzy
balony wielkie jak gigantyczne lizaki. Muszę przelecieć się
takim cudactwem. Mac, zaczekasz chwileczkę? Właśnie
stuka ktoś z obsługi. Zamówiłam śniadanie do pokoju.
Tymczasem Lucas metodycznie polerował łódz. Dziw-
ne, ale Mac nigdy wcześniej nie wyobrażała go sobie jako
człowieka, który z zapałem wykonuje pracę fizyczną. To
dlatego miał twardą, szorstką skórę na dłoniach. Na
wspomnienie dotyku jego rąk zalała ją gorąca fala.
 Jesteś tam?  spytała Sophie.
 Owszem.
 Powiedz, jak przebiega twój plan.
 Poprosiłam go.
 O co?  naciskała Sophie.  Szczegóły, błagam!
 Chyba nie wypadłam zbyt przekonywająco  pod-
sumowała Macy opowieść o wczorajszych wydarzeniach.
 Ale nie odmówił?
Słysząc niedowierzanie w głosie przyjaciółki, Mac
uśmiechnęła się
 Niezupełnie. Poprosił o dwadzieścia cztery godziny
na przemyślenie kwestii.
 Jakież to typowe dla Lucasa!  stwierdziła Sophie
z rozdrażnieniem.  Pewnie kazał któremuś ze swoich
ochroniarzy prześwietlić cię na wylot, czy aby nie stano-
wisz zagrożenia dla Wainright Enterprises. Radzę ci nie
czekać.
 To znaczy?
 Użyj kobiecego wdzięku, żeby się zgodził. Uwiedz go!
 No, nie wiem...
 On jest już przegrany, skoro się waha. Wyobraz
sobie: za pięć lat  idziesz z narzeczonym środkiem
kościoła. A potem: proza życia  siedzisz w kuchni
i karmisz dwa rozwrzeszczane dzieciaki, a w duchu wciąż
drżysz o męża, czy nie skoczy gdzieś na bok. Zamierzasz
czekać, aż facet zrobi pierwszy ruch?
 Nie  odparła cicho Mac.
 Odpowiedz głośno i wyraznie!
 Po prostu spodziewałam się, że Lucas okaże więcej
entuzjazmu.
Sophie wybuchnęła śmiechem.
 Zaczynanie od prośby o wypełnienie kwestionariu-
sza to kiepski pomysł. Na mojej liście technik gry wstęp-
nej umieściłabym go na szarym końcu.
 Hm... nie pomyślałam o tym.
 Ostrzegałam, że twój plan ma niewiele wspólnego
z eksperymentami, które przeprowadzasz w laborato-
rium. Nie możesz do tego podchodzić jak do pracy. Ludzie
nie zachowują się jak potulne króliki doświadczalne.
Czasem potrzebują kopniaka, żeby zrozumieć, o co cho-
dzi.
W tej właśnie chwili Lucas odwrócił głowę i popatrzył
na nią. Mac poczuła się jak rażona prądem. Cóż z tego, że
jego hormony nie zareagowały tak burzliwie jak jej? Cóż
z tego, że Lucas kierował się tylko życzliwością, chcąc
oddać przysługę przyjaciółce siostrzyczki? Czyż jednak
nie miała wielkiej wiedzy, dzięki której mogła zmienić
sytuację?
Mac nie odważyłaby się dać przysłowiowego kopa
innemu mężczyznie niż Lucas. Przywołała w pamięci
scenariusz jednej z fantazji erotycznych. Uśmiechnęła się
do własnych myśli.
 Dzięki, Soph. Zastosuję się do twojej rady.
 Do roboty, koleżanko! I baw się dobrze!
Z uśmiechem zadowolenia na twarzy Sophie wyłączyła
telefon. Podziwiała widok roztaczający się z balkonu.
Pędy bujnej winorośli pokrywały zbocza wzgórz, łagodnie
opadające ku dolinie. Tu i ówdzie widać było wstążki
wąskich dróg, tworzące zieloną szachownicę z pobliskich
winnic. Na horyzoncie wyrastał grzebień następnego
pasma wzgórz.
Kalifornijska dolina Napa Valley leżała równie daleko
od okolic Waszyngtonu jak Florida Keys i Karolina Północ-
na. Dalej już Sophie nie mogła wyjechać bez opuszczania
granic kraju. Ponieważ nigdy wcześniej nie była w Kalifor-
nii, przypuszczała, że Lucas nie będzie jej tu szukał. Miała
nadzieję, iż w najbliższych dniach brat w ogóle przestanie
o niej myśleć. Mac powinna się tym zająć. Sophie
zamierzała zająć się resztą.
Przez następny tydzień chciała ukryć przed światem,
że nazywa się Sophie Wainright. Zależało jej zwłaszcza na
zachowaniu incognito przed pewnym mężczyzną, z któ-
rym umówiła się na lunch. Kiedy trzy tygodnie wcześniej
poznała go w kafejce na Kapitolu, przedstawiła się jako
Susan Walker. Tylko inicjały łączyły ją z Sophie Wain-
right.
Jadąc do domu po tym pierwszym spotkaniu, zorien-
towała się, że jest śledzona. Tym razem upewniła się, że
nikt nie ruszył jej tropem. Odkąd wysiadła z samolotu
w San Francisco, ani razu nie czuła na sobie przenikliwego
wzroku jakiegoś prywatnego detektywa. Przecież nawet
Mac nie wiedziała, dokąd i po co pojechała. Nowy
mężczyzna w życiu Sophie z pewnością nie zainteresował
się nią dlatego, że nosiła nazwisko Wainright.
Uwagę kobiety przykuł barwny balon, który miękko
osiadł w dolinie. Sophie przystanęła, rozpromieniła się i,
pochylona, oparła ręce na balustradzie. Nawet jeśli Lucas
dowie się, że siostra nie dojechała do górskiego ośrodka,
będzie miał problemy z ustaleniem jej miejsca pobytu,
bowiem rezerwacji hotelu i samolotu dokonała na nazwis-
ko MacKenzie Lloyd.
W pokoju czekała gorąca kawa. Sophie wziosła toast
filiżanką.
 Za prawdziwą wolność, nareszcie!
Gdy Mac zniknęła we wnętrzu chaty, Lucas na-
chmurzył się i powrócił do polerowania mosiężnego
relingu. Praca fizyczna zawsze pomagała mu w myś-
leniu i ustawianiu problemów w odpowiedniej perspek-
tywie. W przypadku MacKenzie Lloyd ta metoda za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •