[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Kiedy wsunęła się na siedzenie obok kierowcy, zjechał na miękkie,
trawiaste pobocze i zatrzymał samochód. Starał się nie patrzeć na pasaŜerkę.
ZauwaŜył jednak, Ŝe ma na sobie obcięte krótko dŜinsy i wydekoltowaną bluzkę.
Nie zamierzał patrzeć w jej stronę, by nie zauwaŜyła, Ŝe go podnieca.
– Dziękuję – powiedziała. – To miło z twojej strony, Ŝe poświęcasz mi
czas.
– Mów, o co ci chodzi. I to szybko. W tym miejscu nie jesteśmy widoczni
od strony domu, lecz przed moją matką nic się nie ukryje. Z pewnością wie, Ŝe
wyszłaś.
Merri uśmiechnęła się lekko.
– Wiem. Brett zawsze się cieszył, gdy zdołał po kryjomu wykraść z
kuchni coś do jedzenia. Kiedyś wyniósł sałatkę ziemniaczaną, którą Faith
zrobiła specjalnie na zebranie w kościele. Potem jednak zawsze się okazywało,
Ŝe świetnie o wszystkim wiedziała.
– Nie zamierzam tkwić tu bezczynnie i wysłuchiwać twoich intymnych
zwierzeń na temat męŜa. Jeśli po to tylko mnie zatrzymałaś, tracisz czas.
– Wiesz dobrze, Ŝe jestem tu nie dlatego – odparła. W głosie Merri
pojawiło się poprzednie napięcie. – Przyszłam prosić cię, Ŝebyśmy zawarli
pokój.
Typowo babska taktyka, z niechęcią pomyślał Logan. Tak jakby decyzja
w tej sprawie zaleŜała wyłącznie od niego. On będzie winny, jeśli jej plan się nie
powiedzie. Rzucił Meredith sceptyczne spojrzenie.
– UwaŜasz, Ŝe to moŜliwe? – zapytał.
– Nie wiem. A co ty sądzisz?
– śe to niemoŜliwe.
– Nie chcesz spróbować?
– Nie widzę dla nas Ŝadnej szansy. Oliwa i ocet się nie łączą.
Obróciła się i spojrzała mu w twarz.
– Nie traktuj nas jak składniki sałatki. Jesteśmy istotami ludzkimi,
zdolnymi dokonać poŜądanej zmiany.
Logana zaczął niepokoić widok opalonych smukłych nóg, które widział
kątem oka.
– No to mów, czego poŜądasz – powiedział z uśmiechem.
– Nie miałam na myśli poŜądania fizycznego – wyjaśniła szybko.
– Jasne, Ŝe nie – mruknął z ironią.
– Naprawdę nie miałam! Dlaczego zawsze uwaŜasz, Ŝe skoro moja matka
była... tym, kim była, ja jestem do niej podobna?
Logan zmarszczył czoło.
– Ani przez chwilę nie pomyślałem o twojej matce.
– Naprawdę?
– Miałem na myśli tylko ciebie i mego brata.
– Och!
Zabrzmiało to tak, jakby Meredith nie wiedziała, o czym mówi Logan.
– Odkąd przyłapałem was po raz pierwszy, zawsze trzymaliście się razem.
– Nie robiliśmy nic zdroŜnego! – zaprotestowała Meredith.
– Nakryłem was kiedyś prawie roznegliŜowanych. Nie pamiętasz?
– Musiałam oszczędzać ubranie do szkoły – wyjaśniła.
Coraz silniej odczuwał fizyczną obecność Meredith.
– A pamiętasz, jak kiedyś przyszedłem z pracy i zastałem was leŜących na
łóŜku?
– Brett pomagał mi wtedy w algebrze. Musieliśmy mówić szeptem, Ŝeby
nie przeszkadzać twojej mamie.
– No to dlaczego miałaś minę winowajczyni, kiedy otworzyłem drzwi?
– Powinieneś wtedy widzieć własną twarz – odcięła się Merri. – Byłeś jak
gradowa chmura. Okropnie rozzłoszczony. Teraz wyglądasz podobnie, mimo Ŝe
jesteśmy tu tylko we dwoje.
Jeśli jeszcze raz przypomni mi, Ŝe jesteśmy sami, pomyślał Logan, to
zaraz wysiądę i pójdę piechotą do domu.
– UwaŜasz, Ŝe zgoda między nami jest moŜliwa? śadne z nas nie potrafi
powiedzieć jednego zdania, Ŝeby nie obrazić drugiego.
– A jak sądzisz? Dlaczego tak jest? Czy ona naprawdę niczego nie
rozumie?
– A czy nie przyszło ci przypadkiem do głowy, Ŝe się nie lubimy?
– Nie. Sądzę, Ŝe nienawidzisz mnie dlatego, Ŝe zabrałam ci brata. I
wygląda na to, Ŝe nie zdajesz sobie sprawy z tego, Ŝe jeśli nie ja, to ktoś inny
zabrałby ci go wcześniej czy później. W kaŜdym razie ty i Brett byliście do
siebie zupełnie niepodobni. RóŜniliście się niemal pod kaŜdym względem.
Miała rację, ale Logan świetnie wiedział, Ŝe nie o to chodziło. Teraz zdał
sobie z tego sprawę. A moŜe nawet wiedział o tym wcześniej. Nie miał ochoty
przyznawać się do tego przed sobą.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]