[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wdrapała się na drzewo, by zajrzeć do ogrodu ukrytego za
wysokim żywopłotem z głogu i buku.
Bo to był jej dom. Jej wymarzony dom. Jej ideał domu, który
żył w jej wyobrazni, stanowiąc cel, do jakiego dążyła. To było
miejsce, wokół którego zbudowała cały świat, znacznie lepszy
od rzeczywistego.
Bliska łez odwróciła głowę i spojrzała na Luke'a. Siedział w
milczeniu i przyglądał się jej z niepokojem, lękiem, nadzieją w
oczach.
- Mieszkasz tu? - spytała drżącym głosem.
- Tak.
S
R
Francesca starała się przypomnieć sobie wszystko, co jej
kiedyś opowiadał.
- Kupiłeś go pięć lat temu? - Tym razem kiwnął tylko głową.
- Dlaczego?
Wiele pytań cisnęło się jej na usta, lecz zadała tylko to jedno.
- Kiedy pomagałem mamie znalezć dom w mieście, w agencji
natrafiłem na tę ofertę - zaczął, odwrócił wzrok, spojrzał na dom,
potem znowu na nią. - Szukałem ciebie, lecz nadaremnie. Kiedy
zobaczyłem, że ten dom jest na sprzedaż, przypomniałem sobie,
że o nim marzyłaś. Stał się i moim marzeniem... cząstką ciebie,
którą mogłem zatrzymać. Więc go kupiłem. Nigdy nie
porzuciłem nadziei, że nadejdzie dzień, gdy cię tutaj przywiozę.
Azy pociekły jej po policzkach.
- Nie mogę uwierzyć, że to zrobiłeś - szepnęła. Kręciło jej się
w głowie.
Luke zrobił to dla niej. Nie wiedząc, czy się spotkają. Miał to
samo marzenie co ona.
- A zle zrobiłem?
Zaprzeczyła ruchem głowy. Zmiejąc się i płacząc, wysiadła z
samochodu, a kiedy do niej dołączył, wzięła go za rękę.
- Pokaż mi wszystko, wszystko - nalegała. - Nigdy przedtem
nie byłam w środku. Ale wejdzmy do ogrodu, chcę się
przekonać, czy jest taki, jak go zapamiętałam.
Luke splótł palce z jej palcami i zaprowadził Francesce
ścieżką biegnącą obok domu do furtki z drewnianych sztachetek.
S
R
Francesce serce podeszło do gardła. Nikt nigdy nie zrobił dla
niej tyle co Luke. Nikt nigdy nie myślał o niej, nie pragnął
ofiarować jej czegoś wyjątkowego.
Nie posiadała się ze szczęścia. Marzenie stało się
rzeczywistością, nawet jeśli tylko na ten jeden weekend.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Widząc wprost dziecięcą radość ukochanej, Luke mimowolnie
się uśmiechnął. Obeszli ogród, który, jak Francesca ze
zdziwieniem przyznała, był większy, niż jej się zdawało. W
jednej części wciąż rosły drzewka owocowe, tworząc niewielki
sad z tajemniczymi zakątkami, za domem zaś znajdowały się
trochÄ™ zaniedbane rabaty kwiatowe obiecujÄ…ce orgiÄ™ barw przez
całą wiosnę i nadchodzące lato.
Weszli do domu. Luke trzymał się kilka kroków z tyłu,
pozwalając Francesce swobodnie przechadzać się po
zaskakująco dużej kuchni z oryginalną podłogą z kamiennych
płyt i piecem dającym przyjemne ciepło, podziwiać specjalnie
robione przez stolarza szafki z granitowym blatem, duży zlew
przy oknie wychodzącym na ogród, oraz stary stół, na którym
kilka pokoleń farmerów pozostawiło ślady codziennego życia.
Gdy Francesca przeszła do przytulnego pokoju kominkowego,
Luke starał się spojrzeć na niego jej oczami. Zastanawiał się, czy
tak sobie wyobrażała wnętrze wyśnionego domku. Wiedział, że
była zaskoczona odkryciem, że to właśnie on go kupił, i jej
zdziwienie sprawiło mu radość, lecz jednocześnie zrodziło oba-
wÄ™, czy to wszystkiego nie zepsuje.
- Trochę tu bałaganu - zaczął się usprawiedliwiać i z
zażenowaniem zbierać porozrzucane rzeczy.
S
R
- Mnie bałagan nie przeszkadza - zapewniła go Francesca. -
Podoba mi się tak, jak jest. Widać, że ktoś tu mieszka. Jest
swojsko i przytulnie. Nie tak jak było u mnie w domu - dodała.
Luke pomyślał o eleganckim domu w drogiej dzielnicy, w
którym mieszkały z matką. Zdawałoby się, że Francesca ma
wszystko, co tylko można kupić za pieniądze, lecz on wiedział,
że brakuje jej tej jednej bezcennej rzeczy, której najbardziej
potrzebowała, miłości.
- Matka miała obsesję na punkcie porządku - mówiła dalej
Francesca, jak gdyby bardziej do siebie niż do niego. - W mojej
sypialni wszystko musiało być idealnie poukładane, niczym w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]