[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Całą drogę do domu głowiła się, jakim cudem go teraz rozbierze. Na szczęście sam
rozwiązał tę łamigłówkę. Kiedy znalezli się w jego sypialni, odezwał się:
- Nie martw się tak, chyba uda mi się samodzielnie rozebrać.
- No to ja skoczę i powiem Belli, \eby ci ugotowała rosół - rzuciła czym prędzej i
wybiegła. Poszło o niebo łatwiej, ni\ się spodziewała.
Wysłała Chappy'ego z powrotem do miasta, tym razem po lekarstwa których nie
wykupili po drodze, poniewa\ wolała najpierw przywiezć Tylera do domu. Zebrała kilka
rzeczy, które mogły jej się przydać, i powiedziała Belli, gdzie jej szukać.
- W tym stanie to chyba nie jest grozny - zauwa\yła gospodyni, kiwając głową i
bagatelizując oburzony wzrok Nell. - Mo\esz spać u niego na kanapie. Jak będę ci potrzebna,
znajdziesz mnie tutaj. Mogę z nim posiedzieć, jeśli mu się pogorszy w nocy, a ty się w
międzyczasie prześpisz.
- Kochana jesteś!
- Ale, ale! Nie znasz mojego sekretu. Kiedyś chciałam być pielęgniarką, taką jak ta
Florence Nightingale. No i zasłabłam na widok krwi.
- Słyszałam, \e niektóry lekarze te\ mdleją podczas pierwszej operacji - pocieszyła ją
Nell. - Cieszę się mimo wszystko, \e zostałaś kucharką. Jesteś w tym niezastąpiona.
Bella ucieszyła się, bo nie była przyzwyczajona do nadmiaru pochwał.
- Ka\ę sobie wyryć te słowa na nagrobku. A póki co, wlej Tylerowi do gardła ten sok,
który ci dałam, i nie pozwól mu łapać bydła na lasso przez okno.
- No jasne. Dzięki, Bella.
Gospodyni wzruszyła nonszalancko ramionami.
- Przyniosę mu rosół, jak się ugotuje. Dla ciebie dam trochę do termosu.
- Zwietnie. I kawę, jeśli mogę prosić. Nie wiem, czy Tyler ma dzbanek do kawy,
chocia\ wątpię.
- Nosi kawę w termosie. Codziennie rano mu nalewam, i ka\dego popołudnia.
- Dobra. No to lecę, zanim mi gdzieś zwieje. Na razie.
Tymczasem Tyler zasnął, znowu nagi pod dosyć cienką kołdrą. Nell wpatrywała się w
jego twarz, w zmarszczki wyrysowane przez sen, w męską urodę jego warg. Ju\ sam ten
widok był ucztą dla jej oczu. Odsunęła się cichutko od łó\ka. Postanowiła wykorzystać jego
sen i zrobić mu porządki w kuchni.
Wstawiła sok przygotowany przez Bellę do lodówki, umyła kilka brudnych naczyń i
wytarła kuchenny blat. Potem, upewniwszy się, \e Tyler dalej śpi, podeszła do biblioteczki w
pokoju, szukając dla siebie czegoś do czytania.
Tyler był miłośnikiem kryminałów, posiadał mnóstwo powieści sir Arthura Conan
Doyle'a i Agathy Christie. Oprócz tego na jego półkach stały biografie i ksią\ki historyczne,
w znakomitej większości na temat początków Dzikiego Zachodu, a tak\e dzieło poświęcone
staro\ytnemu Rzymowi. Wybrała ostatecznie jedną z prac o plemieniu Apaczów i zasiadła do
lektury, zerkając z zaciekawieniem na fotografię na najwy\szej półce.
Było to zdjęcie młodej kobiety z ciemnymi włosami i zielonymi oczami, o dość
smutnej, choć pięknej twarzy. Sąsiadowało z nim mniejsze zdjęcie tej samej kobiety, tym
razem stojącej w bieli u boku wysokiego mę\czyzny w garniturze, o twarzy zdradzającej dość
nieokiełznany temperament. To pewnie siostra Tylera, pomyślała. Wiedziała, \e Shelby
niedawno wyszła za mą\. Tyler pojechał do Teksasu na jej ślub. A ten mę\czyzna to zapewne
mą\ Shelby. Nie był specjalnie przystojny, za to z pewnością posiadał inne, niewidoczne
gołym okiem zalety.
Więcej zdjęć tam nie było. Nell uznała to za dobry omen. Bo przecie\ gdyby w \yciu
Tylera była jakaś kobieta, na pewno miałby u siebie jej fotografię. Chyba, \e rzuciła go dla
innego, wtedy trzymanie jej podobizny napawałoby go tylko większą goryczą.
Zasępiona, wróciła do lektury ksią\ki.
Po jakimś czasie Bella przyniosła rosół, a Chappy przywiózł z miasta lekarstwa. Tyler
wcią\ spał. Ale gdy goście się wynieśli, Nell wzięła do ręki tabletkę i zaniosła do sypialni
szklankę soku i talerz zupy. Porą by Tyler wziął lekarstwo i się posilił. Nie jadł nic przez cały
dzień.
Usiadła ostro\nie na brzegu łó\ka, przebiegając wzrokiem po twarzy i piersi śpiącego
mę\czyzny.
- Tyler? - odezwała się.
Ani drgnął. Wyciągnęła rękę i z wahaniem poło\yła mu dłoń na gorącym policzku. Po
raz pierwszy w \yciu dotknęła w ten sposób mę\czyzny i pomimo przykrych w końcu
okoliczności, sprawiło jej to ogromną przyjemność.
- Tyler, czas na lekarstwo.
Odetchnął głośno i powoli podniósł powieki.
- Nienawidzę się leczyć - powiedział słabym głosem. - A gdzie stek?
- Mo\esz sobie o nim pomarzyć. Na razie zjesz rosół.
- Która godzina?
- Ju\ prawie ciemno - odparła. - Chappy zabrał gości do sklepu po zakupy, a teraz
rządzi przy kolacji. A\ tu go słyszę, jak opowiada ró\ne historie, a wszyscy się zaśmiewają do
łez.
- Jego opowieści są raczej paskudne. - Tyler oddychał z trudem. Gdy chciał dotknąć
swojej piersi, trafił na dłoń Nell. - Brr, ale masz zimną rękę! - Wzdrygnął się.
- Zdaje ci się, bo gorączkujesz - powiedziała. - Masz, połknij tę tabletkę, a potem
zjedz grzecznie całą zupę i wypij sok, dobrze? Jesteś głodny?
- Umieram z głodu, ale apetyt mi nie dopisuje.
Nell podała mu antybiotyk z łykiem soku, a potem wlała do ust ły\kę syropu.
- Co za paskudztwo!
- Większość leków nie nale\y do specjałów - zgodziła się. - Mo\esz usiąść do
jedzenia?
- Tylko pod przymusem.
Podciągnęła go wraz z poduszką do góry. Cienka kołdra le\ała nierówno na jego
biodrach, Nell dostrzegła wychodzący spod niej brzeg spodenek. A zatem nie jest nagi, dzięki
Bogu.
- To dla twojego dobra - powiedział, uśmiechając się na widok jej rumieńców. - Nie
chciałem atakować twojej skromności.
- Dziękuję - szepnęła zawstydzona.
- To ja dziękuję - odparł. - Rozumiem, \e jesteś zmuszona tu dy\urować. Bella
odmówiła zabawy w pielęgniarkę?
- Przeciwnie, aleją wyrzuciłam. Gdyby tu siedziała, Crowbait musiałby gotować, a
wtedy wszyscy goście z miejsca by się wynieśli.
- Hej, Crowbait nie jest taki zły. W wojsku przyjęliby go z otwartymi ramionami.
Wyobraz sobie tylko, kucharz, który potrafi przyrządzać śmiertelną broń z niewinnych
ciastek.
- Wstydz się.
Westchnął i skrzywił się z niesmakiem.
- Zresztą mnie ciastka nie wychodzą lepiej ni\ jemu, więc nie mam prawa zabierać
głosu w tej sprawie. Nell, przepraszam, \e tak cię tu trzymam.
- Ka\demu mo\e się zdarzyć choroba - zauwa\yła filozoficznie i zaczęła karmić go
zupą, nie myśląc, jak wiele zdradza ten zwyczajny na pozór gest. - Zdumiewające, ilu ludzi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •