[ Pobierz całość w formacie PDF ]
chwilą robiłeś, ale... ale seks... nie dałabym rady.
Wodził oczami po jej ciele, czując narastające
kłucie w sercu.
- Mógłbym sprawić, żebyś mnie pragnęła - szepnął.
- A potem? - spytała.
Pokręcił głową i wolno wypuścił z płuc powietrze.
- Rany boskie, co ja mówię? Wybacz.
- Miałeś męczący dzień - zauważyła, siląc się na
lekki ton. King po prostu nie myśli jasno, szuka
ucieczki, wytchnienia, a ona jest pod ręką. Nic więcej
się za tym nie kryje. - Szkoda, że nie może być inaczej.
- Ja też żałuję. - Wsunął ręce do kieszeni spodni.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
Pragnął jej do szaleństwa. I nie potrafił tego zro
zumieć, bo jeszcze niedawno wydawało mu się, że
pragnie Bess. Wystraszony, zwrócił się do Elissy
o pomoc. A nagle okazało się, że to jej pożąda. Czyżby
Diana Palmer
65
nie mogąc mieć jednej, błyskawicznie przerzucił
uczucia na drugÄ…? Chryste!
- Pójdę do domu.
- OdprowadzÄ™ ciÄ™.
- Nie, nie trzeba - zaprotestowała. - Pójdę sama.
Przecież to blisko.
- SÅ‚uchaj, ja naprawdÄ™ nic na to nie poradzÄ™
- powiedział, odczytując niepokój na jej ślicznej
twarzy. - Tak już jest, że ciało mężczyzny zawsze go
zdradzi. Ale - dodał z uśmiechem - mam nadzieję, że
tego nie wykorzystasz.
Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu, po
czym wybuchnęła niekontrolowanym śmiechem.
- Och, ty potworze!
- No wiesz! - oburzył się żartem. Otworzył drzwi
frontowe i stanÄ…Å‚ z boku, przepuszczajÄ…c ElissÄ™ przo
dem. - Mężczyzna musi dbać o honor. Niewykluczo
ne, że kiedyś się ożenię, a ona będzie chciała być
pierwszą kobietą w moim życiu:
- A będzie co najmniej piętnastą - rzuciła Elissa,
trochę zaskoczona własną odwagą, bo jeszcze przed
chwilą czuła się spięta. Ale na szczęście wrócili na
dawnÄ… przyjacielskÄ… stopÄ™ i nawet o intymnych spra
wach mogli rozmawiać bez skrępowania.
- Z tą piętnastką to odrobinę przesadziłaś.
Szli oświetloną blaskiem księżyca plażą. Ciepły
wiaterek poruszał liśćmi palm.
- Miałam próbkę twoich umiejętności - stwier
dziła Elissa. - Nie powiesz mi chyba, że tego wszyst
kiego nauczyłeś się z książek?
SSIEDZKA PRZYSAUGA
66
Parsknął śmiechem.
- No nie, nie z książek. - Przystanąwszy, ujął ją za
brodę. - Miło było, prawda?
Rozchyliła wargi; oczy lśniły jej w mroku. King
pokręcił gniewnie głową. Mrucząc coś pod nosem,
chwycił Elissę za łokieć i ruszył przed siebie.
- Psiakrew, chyba się upiłem. Nie jestem sobą.
Rzeczywiście, nawet mówienie przychodziło mu
z trudem. Zimny prysznic, tego potrzebował. Z jakie
goś powodu nie chciał, by Elissa wiedziała, co czuje
i jaki ma mętlik w głowie. Wolał zachować to w tajem
nicy. Nic dziwnego, skoro sam nie rozumiał, co się
z nim dzieje. Pragnął zedrzeć z Elissy ubranie, rzucić
ją na chłodny piasek, kochać się z nią pod gołym
niebem. Tu i teraz. Przypomniał sobie, jak wyglądała
w koszuli nocnej, i jęknął w duchu. Oj, stary, upiłeś
się; nie ma co do tego dwóch zdań. Przecież związek
między nimi z góry skazany byłby na niepowodzenie.
Ona - dziewica pełna zahamowań; on - tęskniący za
żoną brata. To nie mogłoby się udać, prawda? Szukał
by w jej ramionach pocieszenia po niespełnionej
miłości do Bess...
A może nie? Może podświadomie marzył o Elissie,
ale sam się do tego nie przyznawał?
- Stałeś się bardzo milczący - powiedziała, kiedy
doszli do jej drzwi.
- Jestem zszokowany własnym zachowaniem
- przyznał.
- To wina alkoholu. - Wyraznie unikała jego
wzroku.
Diana Palmer
67
- Tak, na pewno. Nie wracajmy do tego, co siÄ™ dziÅ›
wydarzyło, dobrze?
- Jasne. Tak będzie najlepiej -odparła, starając się
ukryć niepokój.
- Mówisz, jakby to była najłatwiejsza rzecz na
świecie - zirytował się. Miał ochotę wygarnąć jej, co
o tym wszystkim myśli. I po chwili zrobił to; nie był
w stanie dłużej nad sobą zapanować. - Nawet nie
wiesz, jak bardzo mnie korci, żeby wziąć cię tu na
piasku. Dlatego dobrze ci radzÄ™: trzymaj siÄ™ ode mnie
z daleka. - Zaślepiony bólem, rozdawał ciosy na
prawo i lewo. Po chwili zadał ostateczny. - Cokolwiek
bym teraz zrobił... Pamiętaj, że byłabyś namiastką
Bess, której nie mogę mieć.
Skłamał, choć sam o tym nie wiedział. Był za
bardzo rozbity, by logicznie myśleć. Jedno wiedział na
pewno: zbyt wiele osób może ucierpieć z powodu
zainteresowania, jakie Bess zaczęła wykazywać jego
osobą. Nie chciał, aby jedną z nich była Elissa. Za
wszelką cenę musi trzymać ją na dystans. Dla jej
własnego dobra nie może pozwolić, aby mu uległa.
Innymi słowy, musi zachować się wobec niej nieład
nie, nawet okrutnie. Owszem, sprawi jej przykrość, ale
ona kiedyś mu za to podziękuje; będzie wdzięczna, że
ją odtrącił.
Elissa zacisnęła zęby. Słowa Kinga o tym, że
byłaby namiastką Bess, nie zaskoczyły jej -niemal od
początku to podejrzewała - ale czy nie mógł tej uwagi
zachować dla siebie?
- Rozumiem. A więc dobranoc.
68 SSIEDZKA PRZYSAUGA
- Dobranoc. Spadaj, - Wsunął ręce do kieszeni.
- Jakiś ty miły! Co za uprzejmość! - mruknęła.
Odwróciwszy się, przekręciła klucz w zamku, po
czym otworzyła drzwi. - Dziękuję za uroczy wieczór
- rzuciła przez ramię. - Na pewno go długo zapamię
tam.
- Nie wątpię. W końcu niecodziennie zawieszasz
się facetowi na szyi, co? - Uśmiechnął się ironicznie.
Specjalnie próbował zniechęcić ją do siebie.
Wstrzymała oddech. Co za drań! Powtarzała sobie,
że to wszystko wina alkoholu, ale tak naprawdę miała
ochotę go spoliczkować. Albo wepchnąć do wody
pełnej głodnych rekinów.
- Upiłam się - przyznała. - Ty też.
- Więcej nie będę ci proponował wódki z tonikiem
- rzekł chłodno - skoro tak niewielka ilość alkoholu
uderza ci do głowy. - Nic z tego nie rozumiał.
Dlaczego się z nią drażni? Dlaczego usiłuje wy
prowadzić ją z równowagi? Dlaczego nie pozwala
jej wejść do środka, gdzie byłaby bezpieczna przed
jego zakusami?
- Patrzcie, kto to mówi! - warknęła wściekła.
- Ten trzezwiutki o mocnej głowie! Ty pierwszy
zaczÄ…Å‚eÅ›!
- A ty wcale się nie opierałaś - zauważył.
Zwinęła dłonie w pięści.
- Następnym razem, jak będziesz potrzebował po
mocy w sprawach męsko-damskich, szukaj jej gdzie
indziej. Albo sobie romansuj ze swojÄ… bratowÄ… i mnie
nie zawracaj głowy!
Diana Palmer 69
- Przestań krzyczeć.
- Bo co? Bo mnie o to prosisz? A w ogóle to oddaj
mojÄ… papugÄ™!
- Z przyjemnością. Jak tylko wydobrzeje.
Była bliska łez. Dolna warga jej drżała, serce waliło
nieprzytomnie. Ledwo panowała nad wściekłością
i frustracją. Psiakrew! Wykrzykiwała rzeczy, których
wcale nie chciała mówić, po prostu wszystko wymy
kało jej się spod kontroli: słowa, emocje. Nigdy dotąd
się tak nie czuła; nie rozumiała, co się z nią dzieje.
- NienawidzÄ™ ciÄ™!
King podszedł krok bliżej. Wyjąwszy ręce z kiesze
ni, zacisnÄ…Å‚ je na twarzy Elissy.
- Naprawdę, Elisso? - spytał.
Czy nie tego chciał? Czy nie o to mu chodziło?
%7łeby uchronić ją przed nim samym? Ale im dłużej
wpatrywał się w jej duże, lśniące oczy, tym większe
czuł pożądanie.
- To zamiast zimnego prysznica... - szepnÄ…Å‚, po
chylając się. Dosłownie zmiażdżył jej usta w gorącym
pocałunku. Językiem usiłował rozewrzeć jej złączone
wargi. - Nie broń się - poprosił, gładząc ją po szyi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]