[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pan S. nie daje nam zbyt wiele na życie. Mogłabym wytrzymać, gdybym miała więcej
pieniędzy dla siebie, na nowe ciuchy, trochę dobrej biżuterii... To wszystko John
mógłby mi załatwić. I tak to wygląda, Renie.
-To jest wyrachowanie - oceniła Serena z niesmakiem. - Niezbyt to ładne.
- No pewnie! Nigdy nie mówiłam, że to jest ładne. Ale wyrachowanie... ? -
Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Chyba nie możesz tego tak nazywać.
- Nie? - zaatakowała Serena. - Skoro wracasz do męża tylko dlatego, że możesz na
tym zyskać?!
- Czemu nie?! Wyszłam za niego, żeby coś z tego mieć - wyznała Cynthia. - John też
ożenił się z tobą, żeby coś z tego mieć. Czy stał się przez to wyrachowany? Czy możesz
powiedzieć, że jest taki z tobą w łóżku? Och, nie musisz nic mówić - roześmiała się,
ujrzawszy zaszokowaną twarz siostry. - Wiesz, co mam na myśli.
-To straszne, że tak się dzieje - wykrztusiła, a Cynthia znów się roześmiała.
- Ale sama w tym tkwisz! Jak zresztą wszyscy: ty, ja, John, nawet Gregory. Bóg
tylko wie, jak mi się nie chce wracać do Houston. A i John w sumie byłby zadowolony,
gdybym się rozstała z mężem... i została tutaj - dodała głaszcząc swe jasne włosy. - My,
widzisz - przerwała, a tajemniczy uśmieszek powrócił na jej usta - bylibyśmy szczęśliwi
mogąc spotykać się od czasu do czasu.
- Czy ty mnie ostrzegasz - zapytała Serena i zdziwiła się, że jej głos brzmi tak
obojętnie - czy grozisz?
- Ani jedno, ani drugie - odparła Cynthia i poszła po trzeciego drinka. Przyniosła
karafkę ze sobą, dolała Serenie. - To nie jest współzawodnictwo. To nieuchronność.
John należy do tych mężczyzn, którzy nie są długo wierni. Jest bardzo atrakcyjny,
pewny siebie, ma władzę i wie, jak jej używać. Taki mężczyzna ma zawsze... duży
apetyt, ty zaś nie jesteś najbardziej doświadczoną dziewczyną. Nie umiesz wiele, z
wyjątkiem tego, czego cię nauczył. A to znaczy, że wkrótce się znudzi. Może już się
znudził - dodała. - Poświęca mi tyle uwagi! Wiesz, że mu się podobam, a nawet coś
więcej. Oboje umiemy grać w tę samą grę i wiemy, jak daleko możemy się posunąć.
- Oczywiście, że chciałabyś, aby tak się stało - zauważyła Serena. Poczuła nagle
gorycz. Czyż nie uznała, że byłoby lepiej, gdyby miedzy Johnem i Cynthią do czegoś
doszło? W głębi serca jednak nie mogła się z tym pogodzić. To, co było bezpieczne i
rozsądne,
nie szło w parze z tym, czego pragnęła. A pragnęła, żeby John należał do niej.
- Ja zaś nie powinnam zgłaszać zastrzeżeń, prawda? -jej głos zdradzał więcej niż
chciała. - Nie powinnam zwracać uwagi na to, co dzieje się między wami, mam
udawać, że tego nie ma, i czekać, aż wrócisz do Houston.
- Ogólnie rzecz biorąc, tak! Nie jest jeszcze najgorzej. Wiesz chociaż, że nie rozbiję
waszego związku. Ty masz koneksje rodzinne. John dobrze wie, że małżeństwo z tobą
daje mu szacunek i pozycję w towarzystwie. Zawsze przestrzega reguł gry, wiec nie
pozwoli sobie na rozwód. Większość żon nawet tego nie może być pewna. Więc co w
tym złego - zakończyła. - Kiedy wyjadę do Houston, on wróci do ciebie. Nie masz się
czym przejmować. Jeśli go kochasz tak, jak latem, nie będziesz protestować, gdy od
czasu do czasu zrobi skok w bok.
Cynthia miała racje. Póznym popołudniem Serena skuliła się w łóżku Johna i
rozmyślała. Jeśli kochasz go tak, jak latem..." Kochała. Bez względu na to, co jej zrobił.
Przez ostatni miesiąc - od dnia ślubu - żyła jak lunatyczka, nie myśląc o mężu, nie
pozwalając sobie na żadne uczucie do niego. Jednak przez cały czas to uczucie w niej
drzemało, czekało tylko na coś, co je obudzi.
Aż przybyła Cynthia i zmusiła ją do bliższego kontaktu z Johnem. Potem cień
zazdrości... Wystarczyły dwa dni, aby jej spokojny światek przestał istnieć. Wszystkie
uczucia z ostatniego lata ożyły. Było oczywiste, że ciągle go kocha.
A więc co teraz? - powtarzała to pytanie. Jak bronić się przed miłością do Johna?
Nie wyobrażała sobie większego upokorzenia niż odkrycie przed nim swych uczuć. Nie
może mu ulec. Musi znalezć siłę, aby znosić ból, który sprawia miłość do mężczyzny,
który jej nie kocha.
Kochając człowiek staje się zupełnie bezbronny. Serena rozumiała teraz, że
wszystko może ją zranić: myśl, okruch pamięci. Usłyszała odgłos kroków na schodach...
coraz bliższy, uświadomiła sobie to i zamarła.
Drzwi się otwarły i pojawił się wielki cień Johna. Rozbłysło światło.
- Przepraszam! Mam zgasić?
- Nie! - Tylko nie intymność przyciemnionej sypialni!
- Też tak myślałem - zgodził się. Zdjął marynarkę i rozluznił krawat. - Czy Cynthia
powiedziała ci, że dziś wieczór też wychodzimy?
- Nie - odpowiedziała chłodno - ale to mi nie robi żadnej różnicy. Ja jestem twoją
kukłą. Gdy pociągasz za nitkę, muszę tańczyć, więc... - zamilkła. Usiadła, skrzyżowała
nogi i odruchowo sprawdziła, czy nie rozchylił się jej szlafrok. - Kiedy mam zacząć się
szykować?
- Niedługo - powiedział ignorując jej przytyk. - Byłaś na zakupach? - zagadnął, gdy
dostrzegł nie rozpakowane jeszcze sprawunki. - Mogę zobaczyć?
- Czemu nie? Zapłaciłeś za nie.
Tym razem rzucił jej krótkie, gniewne spojrzenie. Otworzył pierwsze pudełko i
[ Pobierz całość w formacie PDF ]