[ Pobierz całość w formacie PDF ]
116
Zamiatał, idąc do mieszkania, schody.
I stąd portierka domu (kabalarka)
W jednym widziała wizerunek Marka,
Drugi jej Pawła przypominał wiele,
Stojących w niszach na starym kościele.
A że jej przerwy nie czynili we śnie,
Wracając zwykle do kwatery wcześnie,
Okazywała dobre dla nich chęci
I przed ciekawym świadczyła muszarem,
%7łe za Sekwaną w obwodzie ich starym
Są to jedyni prawdziwi dwaj święci,
%7łe ich widuje zawsze u roboty,
%7łe nie bigoty są i nie kagoty.
Znałem ich, żyłem przez czas długi z nimi.
Gdy była mowa o rodzinnej ziemi
I o przyszłości, Ludwik w zapał wpadał,
Adolf zaś cicho pod oknem przysiadał,
Z brata na chwilę nie zdejmując oka,
Wpatrzony w lice mówcy jak w proroka.
Na emigracji rzadko się przytrafi,
Byś nie był zmuszeń słuchać biografii,
Więc o fortuny w miłości przykładach,
Jak się królowe kochały w tych dziadach,
117
Różne historie tej samej natury,
Myśliwcy polscy i... karykatury.
Adolf o sobie, bajkodziejom sprzecznie,
Głuche milczenie zachowywał wiecznie.
Czy się do niego zgłaszała rodzina,
Nie wiem - rodzina prędko zapomina.
A zresztą wielce delikatna strona
Pytanie rzucić: Czy pisała żona?!
Czy brat o bracie myśli w niedostatku?
Był anioł: Maria Boleska, w przypadku...
Pamięć dobroci serce mi porusza,
Jaka to była Polka, jaka dusza;
Poszła i ona...
Wiem, że był w urzędzie,
W trzydziestym pierwszym że wojskowo służył,
Ale gdzie, jak, co? nikt wiedzieć nie będzie.
Jak drugi Kortez nawę wspomnień zburzył
I nieodmienne wziął postanowienie
Zachować o tym najgłębsze milczenie.
Więc gdym wspominał dym ojczystej strzechy,
Zauważyłem tylko półuśmiechy,
Przełom sam sobie wtórzył po rozmowie:
Cierpiałeś dużo, gdyś tak skąpy w słowie.
118
Jego towarzysz za to mówił wiele,
Kiedy się zeszli bracia przyjaciele:
Nabielak, Rettel, Seweryn Goszczyński,
Belwederczyki, koledzy szlachetni,
Jakby mu z serca odpadł kamień młyński.
Marzenia swoje dziad sześćdziesiątletni
Roztaczał bujnie za Andrzejem Mistrzem
Uczuciem tchnące najżywszem, najczystszem,
Rósł i promieniał na ojczystej dumie,
Jak dziś maleją młodzi na rozumie.
Zród zadumanych towiańszczyków koła
Wieszcz ukraiński pochmurnego czoła,
Jakby z Dnieprowej przywabiona czajki
Dusza Nebaby albo Nalewajki
W pochwie siedziała Polską gorejąca,
W której żywotów przeszłych grzechów strąca;
Bo takie były sądy w owym gronie,
Wierzącym w przejścia ludzkich dusz po zgonie.
Z nim szła rozmowa poważnymi tory
I często głębsza rybka myśli plusła,
Coś jakby echa proroctw Wernyhory.
Wszystko, co polskie - bajki, pieśni, gusła,
Historia, prawo wiązało się gładko,
%7łeś się za krajem zwracał jak za matką
I w sercu świeżej nabierał otuchy.
119
Duchami zwano ich: ej! gdzie te duchy?...
Spokojna wiara - kiedy w innej części
Doprowadzały rozprawy do pięści,
Obraza boska, czasem pojedynek,
Chyba że mówca wykręcił kominek
I przed ostatnim pomknął rezultatem.
Byli i święci... wszyscy dziś za światem:
Heltman, Dmochowski, Ebers, Ulrych, Auba
(Oficer stary, prowadzący bryki,
Serce anielskie, chociaż mowa gruba,
Bluza, saboty - chłop, fajeczka krótka.
Na tego patrząc, starej Republiki
Zalatywała jakaś gminna nutka).
Zakon, wybrany ze wszystkich powiatów,
Bosych Ojczyzny przyszłej reformatów.
W izbie, zaprawdę nie było przepychu,
Do zrozumienia rzecz. K'temu na strychu
Z nieodgadnionej barwy długiej ściany,
Szarej, papierem kiedyś wyklejanej,
Tu, ówdzie strzępy różnobarwne ciekły;
Więc ruchomości także rejestr mały:
Aóżczyska stare po dwu stronach stały,
Z których gołębie do gniazd słomę wlekły...
Stołki dwa, stolik, papiery i mapy,
Aawka (ostatek nieboszczki kanapy),
Otóż i wszystko, z dodatkiem obrazków
120
Wileńskiej Matki Boskiej z Ostrej Bramy
I chłopa, biedy polskiej z błot czy piasków,
Z podpisem: Jezu! zmiłuj się nad nami.
Częstym tu gościem bywał głód i troska,
Przecież ich ręka salwowała boska.
Grzymała skończył w oblężeniu z głodu,
Seweryn w mrozie spalił bibliotekę,
A śmierć, co z ludzmi nie czyni zachodu,
Jakoś do braci nie przeszła przez rzekę.
I oto we dniu Paryskiej Komuny,
Gdy zatoczone wersalskie armaty
Na komunardy rzucały pioruny,
Dwaj bracia słuchy wysłali na czaty;
Hej, co to będzie? A co będzie, gwarzą:
Ano przecierpi za winnych niewinny.
Co będzie, dnie to następne pokażą.
Francuz nie może dosiedzieć bezczynny;
Lecz bez idei - szaleństwa napłodzi.
Wzięli naukę, im to nie zaszkodzi...
Bo Francuz, bracie, gdy wlezie w kałużę...
To i cóż? Rzuci pół miliona ludzi,
A gdy się w ogniu bitew duch obudzi,
Jak skoczy, to się nie oprze, aż w chmurze.
Lecz dzisiaj w wyższym nikt nie mówi tonie
I przeto rózga nie schodzi z ich grzbieta.
121
Pamiątka sławy po Napoleonie,
Kolumna - padła na słowo Courbeta,
Lecz gdy kolumny duchów spod Marengo
Staną, wnet niższe duchy się rozprzęgą.
A tak, tak, bracie... Nastaw samowara,
Zimno, to izbę coś ogrzeje para...
I stary Adolf żwawo się zakrząta,
W ulicach ciemno, godzina dziewiąta;
Kule ogniste, zataczając łuki,
W pył roztrącają dzieła pięknej sztuki.
Ogień pożaru silny wiatr poddyma...
A Notre-Dame, bracie?...
O! Notre-Dame się trzyma.
Spokojna Pani i na straszną burzę
Zwiecą jej okien kolorowe róże.
Z placu Bastylii Kolumna Lipcowa
Od dołu ognia okryła się złotem,
Anioł z jej wierzchu we chmurach się chowa,
Jak gdyby skoczył do nieba z powrotem,
Zanika... cienie kształty miasta chłoną.
Widzisz tę babę, furię tę czerwoną
Z oleju garnkiem? za nią z żagwią gamen:
Podpala - słyszysz: Amen, krzyczą: Amen!
Nie robotnicy, nie niebieskie bluzy -
To są galery, bracie, i zamtuzy.
122
Opoje brzydkie, złodzieje, brudasy,
Biodra krwawymi okręcone pasy...
Jakież to czasy, bracie, jakie czasy?!...
Zaświećze lampkę przed Marii obrazkiem.
Obrazek ten jest, bracie, po Pułaskim,
Gerycza matka, Rejtanówna z domu,
Pomnisz, przyniosła... Podaj okulary.
O! Zwięta Pani, ratuj od pogromu...
Na oczach krople... zwilgotniał od pary.
O! Matko nasza i polska Królowo...
Jeszcze modlitwy nie przebrzmiało słowo,
Gdy się chrapliwy ozwał głos przy bramie:
Otwieraj bramę, bo siłą wy łamię!
II
Kto wy? - Polacy.
Prędzej, bez hałasu.
Ha! podpalacze! Nie ujdzie wam płazem!
%7łwawo, hej! żwawo, wojsko nie ma czasu!
Lampa petrolium pełna przed obrazem.
Pod mur, a na cel dobrze brać, żołnierze,
No, dalej, prędzej, stary petrolierze!
Francuzi, bracia, miejcież rozeznanie,
Chociaż te piersi nie szczycą się krzyżem,
Wczora my z wojskiem jako chrześcijanie
Staliśmy, walcząc, w ogniu pod Paryżem.
123
Pas de temps, allons, dalej z nim pod ścianę!
Więc Ludwik: Bracie, stańże, gdzie ja stanę,
Ot tak, i razem, na apel do Boga!
[ Pobierz całość w formacie PDF ]