[ Pobierz całość w formacie PDF ]
całunek, następnie wsiadł do taksówki i zatrzasnął
drzwiczki, a odjeżdżając, odwrócił głowę i ober
S
R
wował ją przez tylną szybę aż do pierwszego za-
krętu.
Julia stała jeszcze jakiś czas przed drzwiami:
bała się, że to sen i kiedy się obudzi, czar pryśnie i
okaże się, że Daniel Taggart istnieje tylko w jej
śnie.
S
R
ROZDZIAA CZWARTY
Nazajutrz Daniel pojawił się w jej domu z dwie
ma wielkimi brązowymi torbami pełnymi produk-
tów na kolację, znacznie wymyślniejszymi, jak się
pózniej okazało, niż to, co sama zamierzała podać.
Wyglądał fantastycznie. Miał na sobie lekko
spłowiałe niebieskie dżinsy i równie lekko spło-
wiałe polo w odcieniu ciemnego lasu. Kolor ten
wydobywał niesamowitą zieleń jego oczu. Ucie-
szyła się, że sama ubrała się równie swobodnie jak
on - w spłowiałe niebieskie dżinsy i w kolorowy
podkoszulek z długimi rękawami z połyskującym
na froncie nadrukiem z ilustracją francuskiego art
deco. Jak zawsze w domu była w samych skarpet-
kach.
Skierowała Daniela do kuchni - łatwej do znale-
zienia w tym raczej mikroskopijnym mieszkaniu -
gdzie postawił torby na niedużym blacie kuchen-
nym i zaczął wypakowywać przyniesiony pro-
wiant.
S
R
Ojej, chyba wykupił cały sklep, pomyślała, gdy
po kolei pojawiły się duża francuska bagietka,
główka rzymskiej sałaty, butelka oliwy z oliwek,
ekologiczny kurczak, pomidory, pietruszka nacio-
wa i wielki krążek brie!
A mięso i kartofle? - zastanawiała się. Więk-
szość facetów, których znała, przyniosłaby pół
tuzina puszek Dinty Moore z gulaszem wołowym i
nazwałaby to kolacją.
- A to na deser - powiedział Daniel, zanurzając
rękę w pierwszej torbie. - Torcik lodowy z białą
czekoladą firmy Godiva. Po kawałku dla każdego.
Chryste Panie, a co jest w drugiej? - zachodziła
w głowę Julia.
- Mniam, mniam. Mam nadzieję, że będziesz
wiedział, co z tym wszystkim zrobić - powiedziała.
- Ja na razie zastanawiam się, jak zabrać się za
hamburgera z piersi kurczaka, którego zamierzam
podać z czosnkowym mixem z torebki. Myślisz, że
coś z tego wyjdzie?
Uśmiechnął się z poczuciem wyższości.
- Na pewno. Wiem nie tylko, jak wyjąć tego
kurczaka z plastiku - powiedział, wskazując
ruchem głowy rzeczony produkt - ale potrafię
też natrzeć go świeżym rozmarynem, zaprawić
wytrawnym, wyśmienitym winem, najlepiej
gdyby był to chardonnay, i ubrać różyczkami
z rzodkiewek.
S
R
- O Boże - jęknęła Julia z przejęciem. - Mówisz
serio?
Zmiejąc się, zajął się drugą torbą.
- Moi rodzice mają restaurację w Indianapolis -
wyjaśnił, wydobywając świeże zioła, czerwoną,
żółtą i zieloną paprykę, czosnek, cebule, pieczarki i
dwie butelki białego wina, przypuszczalnie był to
wytrawny, wyśmienity chardonnay. - Papcio jest
szefem, ale tak naprawdę to mama wszystkim rzą-
dzi. Kiedy dorastałem, ojcowie moich kumpli grali
ze swoimi synami w baseball, a mój trzymał mnie
w kuchni i uczył przygotowywać kotlety jagnięce i
dopieszczać czekoladowe suflety. Nic dziwnego,
że regularnie obrywałem za to w szkole.
Julia uśmiechnęła się.
- Ale założę się, że dziewczyny za tobą szalały.
Daniel zabawnie poruszył brwiami.
- Trafiłaś. A zapalanie creme brulie lampą lu-
towniczą zawsze było świetną zabawą.
- To w czym mogę ci pomóc?
- Mogłabyś otworzyć wino.
- Nie ma sprawy- pokiwała głową. - Znacznie
lepiej posługuję się korkociągiem niż wyciskaczem
do czosnku. Jestem też świetna w wybieraniu sto-
sownej muzyki.
Nigdy nie myślała, że wspólne przygotowy-
wanie posiłku może być takie twórcze i takie...
intymne.
S
R
Do dzwięków jazzującej muzyki, różnych za-
pachów, konsystencji i smaków jedzenia - którym
często raczyli się na próbę dochodziły jeszcze
łagodne szarpnięcia prądu przechodzące ją, ilekroć
niechcący się dotykali, i miły dreszczyk oczekiwa-
nia.
Zanim usiedli do stołu, wypili już jedną butelkę
wina i otworzyli drugą, i spróbowali tyle jedzenia,
że w końcu zostawili na talerzach połowę kolacji.
A czekał ich jeszcze na deser torcik lodowy.
Ale najpierw Julia chciała podelektować się
przyjemnością, jaką było spożywanie kolacji z
Danielem. Był niezwykły. Niewiarygodny. Za do-
bry, żeby mógł być prawdziwy. Zachwycający,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]