[ Pobierz całość w formacie PDF ]
krzywo do Glorii. - Dawnośmy się nie widzieli.
- Wy, bękarty. Dopominam się tylko o swoje.
- Niczego twojego nie mamy - odparł spokojnie Ethan. -I nigdy nie mieliśmy.
- Czy ja jej coś zabrałem? - zwrócił się Seth do barmana.
- Nie. - Barman przejechał szmatą bar. - Jak szukacie guza, wyjdzcie na
zewnątrz.
Phillip spojrzał na czterech mężczyzn.
- Szukacie guza?
Najwyższy ostukał kij jeszcze dwa razy.
- Bob twierdzi, że on jej niczego nie zabrał - rzekł do kompanów.
- A ty, Glorio? Szukasz guza? - spytał Phillip.
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, drzwi się otworzyły. Wkroczyły kobiety.
- Mogłem się spodziewać - mruknął pod nosem Cam. Dru podeszła do Setha, wzięła
go za rękę.
- Witaj ponownie, Glorio. Wiesz, to zabawne, bo moja mama w ogóle cię nie
pamięta. I wcale nie jest tobą zainteresowana. Zainteresował się natomiast mój
dziadek. - Wyjęła kartkę z kieszeni. - Proszę, to numer do jego gabinetu na
Kapitolu. Jeżeli do niego zadzwonisz, chętnie zamieni z tobą dwa słowa.
Gloria wyrwała kartkę z rąk Dru, po czym szybko się cofnęła, kiedy Seth zrobił
krok naprzód.
- Pożałujesz - warknęła i przepchnęła się pośpiesznie między jego braćmi. -
Jeszcze pożałujesz.
Po raz ostatni zmierzyła go jadowitym wzrokiem i wyszła.
- Miałaś zostać w domu - Seth skarcił Dru.
- Nic podobnego.
Dru dotknęła jego policzka.
Rozdział TRZYNASTY
W domu i w ogrodzie kłębili się goście. Kraby parowały, pół tuzi- na piknikowych
stołów uginało się od jadła. Trwały przygotowania do słynnego przyjęcia Quinnów
z okazji Czwartego Lipca.
127.
Seth nalał sobie piwa z beczki i przerwał rozmowy, żeby poszkico-wać. To mój
świat, pomyślał. Rodzina, przyjaciele. Dzień Niepodległości. Zapamiętam ten
dzień do końca życia.
- Zaczęliśmy urządzać takie przyjęcia jeszcze przed twoim urodzeniem -
powiedziała Stella, zachodząc go z tyłu.
Ołówek wypadł Sethowi z ręki. Tym razem nie śnię, pomyślał z osłupieniem.
Siedział w nakrapianym cieniu, otoczony ludzmi
i gwarem. I rozmawiał z duchem.
- Omal nie pokpiłeś sprawy, aż się zdenerwowałam. Ale w końcu
wybrnąłeś.
Miała na sobie stary kapelusik khaki, czerwoną koszulę i szerokie niebieskie
szorty. Seth chwycił bez namysłu ołówek, przewrócił kartkę w szkicowniku i
zaczął ją rysować.
- Całe życie bałem się jej, nieważne nawet dlaczego. Ale teraz mi
minęło.
-I dobrze. Tak trzymaj, bo ona zawsze będzie przysparzała kłopotów. O Boże,
patrz na małego Crawforda. Jak on szybko urósł! Czas leci, nie pytając nas o
zdanie. Na jedne rzeczy machamy ręką. Inne są warte powtórzenia. Jak na przykład
to przyjęcie.
Seth nadal rysował, ze ściśniętym gardłem.
- Ale ty nie wrócisz, prawda?
- Nie, kochanie. Nie wrócę. Przyszedł czas, by spojrzeć przed siebie, Seth. Nie
wolno zapominać o przeszłości, ale musisz też patrzeć w przyszłość. Przyjrzyj
się moim chłopcom. - Westchnęła, omiatając spojrzeniem Cama, Ethana i Phillipa.
- Wszyscy wyrośli, założyli rodziny. Cieszę się, że za życia tyle razy zdążyłam
im powiedzieć, że ich kocham, że jestem z nich dumna.
Uśmiechnęła się, poklepała Setha po kolanie.
- A mogłam i tobie powiedzieć, że cię kocham i że jestem z ciebie
dumna. -Babciu...
- Urządz sobie dobrze życie, bo znów się na ciebie pogniewam. No, idzie twoja
dziewczyna - powiedziała i znikła.
Dru usiadła obok niego.
- Masz ochotę na towarzystwo? - spytała.
- Na twoje zawsze.
- Tyle tu osób.
128.
Oparła się na łokciach.
- Wszyscy tylko wpadają. Pod wieczór się rozchodzą, zostają jedynie najbliżsi i
oglądamy fajerwerki.
Na jedne rzeczy machamy ręką, przypomniał sobie. Inne są warte powtórzenia.
- Kocham cię, Drusillo. Uznałem, że warto to powtórzyć. Przekrzywiła głowę,
wpatrzyła się w delikatny uśmiech na jego
twarzy.
- Możesz to powtarzać tyle razy, ile tylko zechcesz. A jeśli potem pojedziesz ze
mną do domu, urządzimy sobie własne fajerwerki.
- No, to już będzie randka. Usiadła, obejrzała rysunek.
- Piękny. Twarz o tak silnych rysach... a tyle w niej ciepła. - Rozejrzała się w
poszukiwaniu modelki. - Gdzie ona jest? Nie widziałam tu takiej osoby.
- Już jej tu nie ma. - Spojrzał po raz ostatni na rysunek, zamknął
szkicownik. - Chcesz popływać?
- Chociaż jest tak gorąco, nie przyszło mi na myśl, żeby wziąć ze
sobą kostium.
- Tak? - Uśmiechnął się, wstał, pomógł jej wstać. - Ale umiesz
pływać, prawda?
- Oczywiście, że umiem. - I natychmiast zobaczyła błysk w jego
oku. - Nawet o tym nie myśl.
- Za pózno. - Porwał ją. - Tylko nie zapomnij nabrać powietrza. Pobiegł na
przystań, zeskoczył wraz z nią z pomostu.
- Typowe zagranie Quinnów - orzekła Anna, podając Dru suchą bluzkę. - Nie
potrafię tego wyjaśnić. Zawsze to robią.
- Zgubiłam but.
- Te sandały powinny na ciebie pasować.
- Dziękuję. Zliczne.
- Uwielbiam buty. To prawdziwa namiętność.
- A moja - kolczyki. Nie mogę im się oprzeć.
- Wiesz, Dru, bardzo cię polubiłam.
Dru przestała podziwiać sandały, podniosła wzrok.
- Ja ciebie też.
- Udało mi się. Bo i tak przytuliłabym do serca każdą kobietę, którą Seth
[ Pobierz całość w formacie PDF ]