[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i wdychała zapach kosztownej wody kolońskiej. Nieruchoma
jak deska, starała się nie okazywać, jak jej ciało reaguje na
jego dotyk.
Nie dla mnie to robi, przekonywała siebie, gdy przycisnął
ją mocniej do siebie. Robi to dlatego, że jestem krewną
Isadory i nie może sobie pozwolić, by ludzie plotkowali, że
zostawił ją w takim stanie.
Winda stanęła i Ramon ruszył do drzwi. Postawił ją na
podłodze, by znalezć klucz i otworzyć drzwi mieszkania.
Kluczyki od samochodu wręczył portierowi, żeby mógł za
parkować wóz. Wziął od niego walizkę Noreen i wstawił do
przedpokoju.
- Proszę zostawić klucz w recepcji, za chwilę zjadę na
dół.
SERCOWE KAOPOTY 93
- Oczywiście, proszę pana. Mam nadzieję, że pani szybko
wyzdrowieje. - Portier uśmiechnął się i skłonił Noreen.
Ramon znów wziął ją na ręce, przeniósł do gościnnej
sypialni i delikatnie ułożył na łóżku.
- Nie ruszaj się - polecił.
Wygładził i poprawił poduszki. Potem wyszedł i po kilku
minutach przyniósł dzbanek z sokiem, szklankę, leki i kocia
ka. Maluch usiadł na kolanach Noreen i mruczał głośno.
- Moje maleństwo - powiedziała przez łzy, głaszcząc go
z uśmiechem.
- Dotrzyma ci towarzystwa, zanim wrócę do domu. Muszę
obejrzeć pacjentów i zrobić obchód. Wrócę jak najszybciej. Tu
taj stoi telefon. Jeśli czegoś będziesz potrzebowała, zadzwoń na
dół. Sprowadzę pannę Plimm - dodał, przypominając tym, że
zwolniła biedną kobietę bez jego zgody.
- Nie mogę tu zostać - zaczęła.
- Nie możesz zostać sama - odparł. - Liczyłem, że wró
cisz do domu z Kensingtonami.
- Ale nie wróciłam i teraz masz mnie na głowie, choć
wcale tego nie chcesz. - Poczuła gorące łzy pod powiekami
i przymknęła oczy. - Wielki Boże, dlaczego nie mogłeś zwy
czajnie puścić mnie do domu?
W jednej chwili zapomniał o szpitalu i pacjentach. Usiadł
na łóżku, objął ją delikatnie i przyciągnął do siebie tak blisko,
jak tylko się ośmielił. A ona płakała.
ROZDZIAA SIÓDMY
- Nie chciałem powiedzieć, że jesteś dla mnie ciężarem
- wyszeptał. Smagłą dłonią delikatnie odsunął włosy z jej
bladej twarzy.
Zacisnęła pięści.
- Nie chcę tu zostać - łkała.
Nie widziała jego pełnych cierpienia oczu.
- Wiem.
- Proszę - szepnęła. - Brad może się mną zaopiekować:
- Nie możesz zostać sama, a Brad pracuje - odparł krót
ko. - Zresztą to nie byłoby właściwe rozwiązanie.
- Ale również nie jest właściwym rozwiązaniem to, że
bym mieszkała tutaj!
- Będzie, kiedy zjawi się pielęgniarka - stwierdził spo
kojnie.
Ostrożnie oparł ją o poduszki, wziął z pudełka chusteczkę
i delikatnie otarł jej zaczerwienione oczy. Wydawała się cał
kiem pogodzona z sytuacją. Serce ściskało mu się na jej
widok, tak była chuda i blada.
- Przyniosę kolację i zjesz ze mną. Nie możesz dalej tak
egzystować.
- Nie jestem głodna - oświadczyła.
SERCOWE KAOPOTY 95
- Będziesz jadła, nawet jeśli miałbym każdy kawałek
wpychać ci do gardła.
Przyjrzała mu się wilgotnymi oczami. Pogładził jej chłod
ny, mokry policzek. Była tak delikatna, że poczuł, iż musi ją
chronić.
- Zaopiekuję się tobą - powiedział cicho. - Spróbuj za
snąć. - Pochylił się i, ku jej zdumieniu, leciutko musnął
wargami jej usta. - Wrócę jak najszybciej.
Wyprostował się i spojrzał na nią, chcąc zobaczyć jej re
akcję. Wyglądała na zaszokowaną.
- Przynieść ci coś, zanim wyjdę?
Pokręciła głową; odruchowo głaskała kotka i próbowała
odgadnąć, jaki był powód tej nieoczekiwanej pieszczoty.
- Zostań w łóżku.
Kiwnęła głową i odwróciła wzrok.
Spojrzał na nią lekko rozbawiony.
- Nie chcesz zapytać, dlaczego cię pocałowałem?
Zarumieniła się gwałtownie i zacisnęła palce na kołdrze.
Niemal czuł jej zakłopotanie.
Za szybko, pomyślał, zaskoczony własnym zachowaniem.
Nie chciał jej niepokoić. Wiedział, przez co przeszła.
- Spróbuj zasnąć - rzucił bardziej oficjalnym, niemal za
wodowym tonem.
Zatrzymał się jeszcze i podrapał kotka za uszami.
- Nazwałem go Moskitem, bo zawsze gdzieś brzęczy w po
bliżu. Może lepiej zastanów się nad właściwym imieniem.
Nie odpowiedziała. Zsunął palce z kociej sierści na jej
zaciśniętą pięść i ścisnął ją lekko.
- Przepraszam - powiedział cicho. - Nie chciałem wpra
wiać cię w zakłopotanie. Zobaczymy się pózniej.
96 SERCOWE KAOPOTY
Odwrócił się i wyszedł, zostawiając otwarte drzwi. Sły
szała, że rozmawia przez telefon, ale była zmęczona i senna.
Zanim wyszedł z mieszkania, zapadła w drzemkę.
Panna Plimm przyszła po południu i natychmiast przejęła
dowództwo w mieszkaniu. Gdy Ramon wrócił z kolacją, wyjęła
talerze, zaparzyła kawę i nalała soku. Stała nad Noreen, dopóki
zrezygnowana chora nie uniosła do ust kawałka kurczaka.
- Pyszne, prawda? - spytała. - Teraz proszę jeść, a ja
przyniosÄ™ lekarstwa.
Gdy tylko zniknęła, Noreen odłożyła widelec, patrząc tępo
na owocowy kompot i szparagi. Nie była głodna. Jak zdoła
to wszystko zjeść? W mieszkaniu Ramona czuła się jak in
truz, nawet jeśli nie było to mieszkanie, które dzielił ze swą
ukochaną Isadorą. Obecność Noreen będzie dla niego niczym
powtórka z koszmaru.
- Nie jemy? - zapytał, stając w drzwiach.
Zdjął marynarkę i krawat, rozpiął kołnierzyk i podwinął
rękawy koszuli. Nawet bez garnituru był elegancki i nazbyt
pociÄ…gajÄ…cy.
- Próbuję - odparła, spoglądając na talerz.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]