[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Ja? Tak... tak. Oczywiście.  Inżynier pokładowy był wyraznie zakłopotany tym
niespodziewanym wezwaniem do dialogu z głośnikiem. Ci, w środku, już zdołali się
jako tako przyzwyczaić do tej niezwykłej sytuacji, lecz cała reszta na zewnątrz sterowni
oglądała to wszystko trochę jak jakiś kiepski film fantastyczny  nie wczuwając się
w sytuację.
Głos dowódcy wyrwał go z odrętwienia i zdarzenie sprzed trzech lat, świeże jakby to
było wczoraj, stanęło mu przed oczami...
 To było już po zakończeniu oficjalnego programu badań. Profesor poprosił mnie,
abym mu towarzyszył w krótkiej przechadzce do pobliskiego wąwozu, utworzonego
przez rozsunięcie się skał, pewnie podczas ruchów tektonicznych. Na gładkich ścianach
parowu doskonale było widać tysiące dawno wymarłych, skamieniałych morskich or-
ganizmów. Najciekawsze z nich chciał profesor wydobyć ze skały i zabrać na Ziemię,
jako pamiątkę dla swojego syna, znanego paleontologa.
W czasie pracy oderwał się głaz wiszący nad nami i spadając ugodził profesora
w głowę. Gdyby nie hełm skafandra, zginąłby na miejscu.
Udało mi się uszczelnić pęknięcie skafandra i przetransportować rannego do
statku.
Niestety, wszelkie próby przywrócenia mu świadomości nie dały rezultatu i zdecy-
dowaliśmy się go hibernować w stanie niemalże agonalnym.
Może na Ziemi uda się specjalistom neurochirurgii przywrócić go do życia...
 Profesor Nakamura  dorzucił Cleve  jest światowej sławy cybernetykiem
i głównym konstruktorem Logokomu.
45
 A ja powiedziałbym: był cybernetykiem, ponieważ prawdopodobieństwo urato-
wania tak drastycznie uszkodzonego mózgu jest, moim zdaniem, równe zeru  dodał
psycholog.
 A co sądzą o tym wasi specjaliści, bo wydaje mi się, że jeszcze głosu nie zabierali
 padło z głośnika.
 Rzeczywiście. Mary, wypowiedz się.
 Jako lekarz uważam, że sytuacja chorego jest niezwykle krytyczna, ale nigdy nie
należy tracić nadziei...
 Z tego wnosimy, że szanse profesora są znikome. Jeśli wyrazicie na to zgodę, mo-
żemy wyekstrahować mózg chorego i wejść w dialog z jego osobowością.
Było to tak zaskakujące, że nie znalazł się nikt zdolny do natychmiastowej odpowie-
dzi. Pierwszy opamiętał się Peterson i zapytał:
 A jakie będą dalsze możliwości tej odcieleśnionej osobowości?
 Będzie mogła pozostać w naszym systemie lub wrócić z powrotem do swojego
mózgu. W zależności od własnego wyboru.
 Bez żadnych zniekształceń?
 Tak. Bez zniekształceń.
 Proszę Koleżeństwa  głos psychologa drżał nieukrywanym podnieceniem,
 Sądzę, że powinniśmy dać profesorowi tę szansę. On, który całe swoje życie poświęcił
budowie i programowaniu sztucznego intelektu, ma możliwość, chwilowego lub wiecz-
nego, zjednoczenia się z takim właśnie, wymarzonym rozumem. Zgodnie z zapewnie-
niem naszych gości będzie miał możliwość wypowiedzenia się co do swego dalszego
losu. Uważam, że nie mamy prawa pozbawiać go tego!
Po tym wybuchu psychologa cisza zaległa w sterowni. Nikt nie śmiał odezwać się
pierwszy.
Wreszcie po dłuższym milczeniu rozległ się głos dowódcy:
 Zarządzam głosowanie. Kto jest za przyjęciem propozycji niech wypisze swoje na-
zwisko na prawym ekranie. Obecni w sterowni głosują przez podniesienie ręki.
Kolejno zapalały się nazwiska  MacDonald, Ogilwu, Brox  razem osiem nazwisk.
Sylwia, Dan i Peterson podnieśli ręce; Cleve też uniósł swoją...
 Dwanaście  obwieścił.  A teraz, kto się wstrzymał?
...M. Brox  zajaśniało na tablicy. Lekarka, jako jedyna, nie głosowała za propozy-
cją.
 Dziękuję wszystkim  skinął głową Cleve, i zwracając się w stronę dwóch nieru-
chomych postaci, rzekł:  Prosimy was o zajęcie się naszym rannym.
 W porządku  odezwał się głośnik.  Przybędzie tu inny nasz przedstawiciel
z odpowiednią aparaturą i zajmie się ekstrakcją.
 Czy przedtem trzeba będzie chorego dehibernować?  z troską w głosie zapytała
Mary Brox.
46
 Nie. Nie trzeba.
 Dziękuję.
 My również dziękujemy wam za umożliwienie nam zwiedzenia waszego statku
i nawiązania kontaktu z waszym Logokomem. Dzięki niemu mogliśmy wam opowie-
dzieć historię naszej cywilizacji, a także poznać wasz dorobek. Do pełnego obrazu wa-
szego życia brakuje nam tylko tego, czego nie może znać najlepsza nawet maszyna lo-
giczna  opisów waszych uczuć i problemów z nimi związanych. Jeśli uznacie, że
można nas wtajemniczyć w nie, dajcie nam znak. Byłoby to dla nas niezwykle fascynu-
jące móc wniknąć, chociaż powierzchownie, w świat uczuć istot organicznych, posma-
kować jak mogli myśleć i czuć nasi mityczni przodkowie.
 To będzie możliwe w każdej chwili, a najlepiej może to zrobić kobieta  uśmiech-
nął się Cleve.
 Zwietnie. A teraz, jeśli wyrazicie na to ochotę, chcielibyśmy zaprosić was do zwie-
dzenia naszego muzeum sztuki, obejrzenia tego, co najcenniejsze z dorobku naszej kul-
tury.
 Bardzo chętnie skorzystamy.
 Dla tych, którzy nie będą mogli udać się z nami, uruchomimy łączność telewi-
zyjną. Dzięki niej będziecie mogli zapisać cały pokaz i odtworzyć go po powrocie na
Ziemię. Pokazując naszą sztukę chcemy wam zrekompensować niechęć do odsłaniania
osiągnięć nauki. Aby można było objaśnić sens poszczególnych eksponatów musi być
czynne również połączenie z Logokomem. W tym celu jeden z nas pozostanie tutaj.
 To oczywiste.
 W takim razie ja odlatuję do siebie. Będziemy was oczekiwać. Do zobaczenia.
 Do widzenia.
Dowódca ruszył powoli w stronę korytarza, a Dan towarzyszył mu z tyłu. W ten
sposób doszli aż do śluzy i tu się rozstali. Zluzowanie gościa poszło tym razem nadzwy-
czaj szybko i po chwili od  Miraxa oderwał się owalny kształt i poleciał w stronę ma-
cierzystego statku.
W sterowni panowała gorączkowa atmosfera i nikt nie zwracał uwagi na nierucho-
mego i milczącego gościa. Po przeprowadzeniu rozmowy ze wszystkimi członkami za-
łogi Cleve wytypował trzy osoby, które  oprócz niego  miały udać się rakietami na [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •