[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dołączyć.
Tesla i Lespasse spojrzeli na Middletona. Tesla z niedowierzaniem pokręciła
głową.
- Dołączyć? Nie mówisz serio, Harry. Jest nas tylko troje.
- Do takiej akcji potrzebujemy wsparcia, pułkowniku - dorzucił Lespasse. -
Chyba że chcesz to załatwić szybko, pif-paf i już.
Middleton pokręcił głową.
- Interesujący plan, ale niezbyt sprytny. Nie, trzeba z nim porozmawiać i
szczegółowo o wszystko wypytać. Rzeczywiście musimy mieć wsparcie. -
Harry ponownie otworzył klapkę telefonu i przewinął listę kontaktów.
Zatrzymał się na pozycji oznaczonej inicjałami E.K. i wybrał numer.
Czekał zaledwie jeden sygnał. Głos w słuchawce powiedział:
- Najwyższy czas, Harry. Ale pewnie byłeś ostatnio bardzo zajęty.
- Potrzebuję zespołu, Emmett - powiedział Middleton. -W Baltimore.
- Jasne, Harry. Może pogadamy o tym, czego ja potrzebuję?
- O tym też, kiedy załatwimy sprawy w Baltimore.
- Równie dobrze możemy pogadać o tym teraz. Ostatnio ludzi którzy cię
spotykają, prześladuje straszny pech. Trupy na Dulles.
w centrum na Szesnastej i dwóch dupków z lipnymi dokumentami FBI w
barze niedaleko. W porządku, wszystko w obronie własnej. Mimo to musisz
odpowiedzieć na parę pytań. Poza tym nie możemy powstrzymać chłopaków
z miejscowej policji, kiedy będą chcieli cię zgarnąć. Jezu, powinieneś od razu
nam powiedzieć, co się dzieje.
- Wiesz co, Emmett, ktoś zapomniał mi przysłać program. Nie wiedziałem, co
się dzieje. I ciągle nie wiem.
- Tak czy owak musimy pogadać.
- Nie ma czasu, Emmett. Zaraz mi padnie bateria.
- Nie martw się, Harry, pogadamy przy kawie. Powiedzmy za pięć minut w
szpitalnym bufecie. - Middleton spojrzał w lewo, w prawo i do góry.
Kalmbach parsknął nieprzyjemnym śmiechem. Z lewej - powiedział. - Po
drugiej stronie ulicy.
Gdy Middleton popatrzył w ciemność, dwa razy mrugnęły
do niego reflektory służbowego wozu FBI. Emmett Kalmbach wciąż się śmiał.
- Dla mnie ze śmietanką i dwiema kostkami cukru, Harry.
W apartamencie hotelu Harbor Court zadzwonił wyciszony telefon
komórkowy, który odebrał człowiek znany jako Faust. Po drugiej stronie
odezwał się daleki głos starszego człowieka. Faust słuchał w skupieniu, a na
jego ustach igra} zadowolony uśmiech.
- Dobra robota, signor Abe - powiedział.
Rozłączył się i zajrzał przez salon do mniejszej sypialni apartamentu. Na
poduszkę w wielkim łóżku padała plama światła, w której zobaczył bladą
twarz Felicji Kamińskiej i kosmyk jej rozrzuconych jasnych włosów.
- Urocza - powiedział, nie zwracając się do nikogo konkretnego.
Rozdział 12
RALPH PEZZULLO
Dzielnica Felis Point miała w sobie coś, co wprawiało Harolda Middletona w
fatalny nastrój. Może chodziło o bójkę w barze The Horse You Carne In On,
przez którą wyrzucono go z West Point. Może miało to związek z blizną
pozostawioną na jego lewej skroni przez barowy stołek - tą, kióra zaczynała
go boleć, ilekroć temperatura spadała poniżej pięciu stopni.
Ta zatęchła dziura zmieniła moje życie, pomyślał, zanurzają się we mgle,
która jak zły los nie opuszczała Thames Street
Poronienie Charley; tragiczna śmierć jego byłej żony Sylvii:
chaos i zniszczenie, postępujące za nim krok w krok od spotkania
w Krakowie. Teraz, nadchodząc niczym święty Jerzy, ruszający p do walki ze
smokiem na zachwycającym bogactwem barw obrazie Rafaela Santi, był
zdecydowany pomścić wszystkie krzywdy, nawet jeśli Faust, wybierając
restaurację Kali's Court, chciał sobie z niego okrutnie zakpić. Uśmiechnął się
do siebie. Czy Kali nie była hinduską boginią zagłady?
Przebijając wzrokiem mgłę, Middleton powtórzył w duchu, że musi się
skoncentrować. Sprzymierzyły się przeciw niemu ciemne t podłe siły.
Sytuacja była prosta. Przyszedł pokonać zło, które przybrało przerażająco
złożoną postać.
W tkwiącej w jego uchu słuchawce zaskrzeczał głos Nory Tesli:
- Obiekt jest w środku. Sam.
Dziwne, pomyślał, maszerując po tym samym bruku, na który przed laty
wyrzucono go jak śmiecia.
- Nie ma z nim Felicji Kamińskiej?
- Powiedziałam sam".
Powiedziałaś. Middleton wyprostował ramiona, poprawił kołnierz marynarki
i wszedł do restauracji. Zatrzymały go zimne, niebieskie oczy hostessy z
przylepionym do twarzy uśmiechem.
- Ma pan rezerwację?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]