[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zmiały się i płakały jednocześnie, trwały w uścisku, mówiły
jedna przez drugą, a łzy mieszały się ze słowami, zalewając lata
rozłąki. Nagle było tak, jakby w ogóle się nie rozstawały, jakby to
wszystko było tylko koszmarnym snem.
Dołączyła do nich Marguerite i razem osunęły się na podłogę,
wyglądały jak plątanina sukien i złotych włosów na tle bieli
saloniku Desjardins a.
Nie słyszały, jak Simon i Edward wyszli bezszelestnie, zamykając
za sobą drzwi.
Simon spojrzał na Jamesa w korytarzu, gdy za jego plecami
rozległ się dzwięk zatrzaskiwania drzwi.
 Czy Lysette rozumie, co ustaliliśmy?
 Tak. Nie była zachwycona, ale przystała na to.
253/272
 Doskonale. Módlmy się, żeby wszystko szło tak sprawnie, jak
do tej pory.  Wskazał na gabinet, z którego dobiegały wzburzone
głosy.
Stanęli w progu, by przywyknąć do widoku, jaki tam zastali. Des-
jardins siedział koło wygaszonego kominka z krwawiącymi nosem
i wargą, a de Grenier za jego biurkiem przeglądał stos wiadomości
od L Esprita.
 Mademoiselle Baillon dziś rano pamiętała znacznie więcej niż
wczoraj  poinformował James.  Sądzę, że spotkanie z matką i si-
ostrą wkrótce odblokuje zupełnie jej wspomnienia.
De Grenier posłał mu spojrzenie znad biurka.
 Doskonale  odparł Simon, patrząc na hrabiego.  Załatwiłeś
spotkanie z Saint-Martinem?
 Powiedział, że następnym razem, gdy się spotkamy, będę się
smażył w piekle  wymamrotał przez zakrwawioną chusteczkę
Desjardins.
 I świetnie.  Simon wzruszył ramionami.  Zobaczymy, czy da
się na to coś poradzić.
Zbliżała się druga po południu, gdy powóz Simona Quinna
odjechał nieśpiesznie spod domu hrabiego Desjardins. Specjalnie
poruszali się niezbyt szybko w stronę domu Lysette, by łatwiej było
ich zauważyć.
Simon oparł się wygodnie. Czoło miał zmarszczone, nie sposób
było odgadnąć, o czym myśli. Zasłonki były odsłonięte, by tym
łatwiej można było dostrzec, kto siedzi w środku. Pozostało tylko
czekać. Jeśli prawidłowo ocenił sytuację, nie powinni czekać zbyt
długo.
Od czasu do czasu spoglądał na kanapę naprzeciwko, nie mogąc
się nadziwić jak bardzo szata może odmienić człowieka. Lynette
i Lysette wyglądały identycznie, ale dzięki sukniom  białej wyszy-
wanej w kolorowe kwiaty i szafirowej  można było powiedzieć, że
są to dwie skrajnie różne kobiety. Z bliska na ich twarzach
254/272
widoczne były różnice zarysowane przez przeżycia (lub też ich
brak), ale z daleka były nie do odróżnienia.
Gdy powóz zbliżał się już do podjazdu pod domem Lysette, Si-
mon spojrzał w górę i ujrzał nieznaczny ruch firan na piętrze. Prze-
biegł go dreszcz. Instynkt podpowiadał mu, że coś tu jest nie
w porządku, a nigdy dotąd jeszcze go nie zawiódł.
Plan ruszył pełną parą. Dla postronnego obserwatora mężczyzna
ubrany w cynamonową marynarkę wysiadł beztrosko z powozu,
podając ramię kobiecie w białej sukni wyszywanej w kwiaty. Na jej
blond włosach lekko przechylił się kapelusik. Zapłacili woznicy
i weszli po schodach do środka.
Wewnątrz panowała przytłaczająca cisza. Nienaturalna cisza.
Dom Lysette był niewielki, ale powinny towarzyszyć mu jakieś
odgłosy krzątaniny.
Weszli dalej do holu. Oboje spięci w oczekiwaniu zasadzki
rozglądali się nerwowo. Zaplótł palce na jej nadgarstku i próbował
trzymać ją za sobą, ale odmówiła.
Powoli, ostrożnie poruszali się w głąb domu. Pracowali
w tandemie, jakby robili to od zawsze.
Weszli po schodach i dotarli na piętro. Zatrzymali się przy
drzwiach do górnego saloniku. Chwycił klamkę i popchnął os-
trożnie drzwi. Zatrzymały się pod naporem czegoś ciężkiego
leżącego na podłodze. Spojrzał w dół i ujrzał zakrwawione ramię.
Cofnął się, ale zbyt pózno.
Najpierw pojawiła się lufa pistoletu, a zaraz za nią jej właściciel.
 Bonjour  powiedział męski głos z wyraznym tonem kpiny.
 Thierry  szepnęła Lynette. Głos miała chłodny, wyzbyty
emocji.
Thierry zrobił krok nad zwłokami leżącymi na podłodze
i wyszedł na korytarz. Wykrzywił twarz.
 Ty nie jesteś Quinn  rzucił w kierunku mężczyzny towar-
zyszącemu Lynette.
255/272
Eddington, ubrany w cynamonową marynarkę Simona,
wyprostował się i uśmiechnął szeroko.
 Masz rację, koleżko. Nie jestem Quinn.
Marguerite wprowadziła córkę do domu Solange, dłonie miały
splecione. De Grenier wszedł tylnym wejściem, niosąc torbę
z wiadomościami napisanymi przez L Esprita do Desjardins a.
Marguerite drżała na samą myśl o człowieku, który odebrał jej
dziecko na całe dwa lata. Były to dwa lata wypełnione cierpieniem,
które przeżyła tylko dzięki miłości do Lynette.
 Tędy, ma petite  powiedziała do Lysette, kierując jej kroki na
krętą klatkę schodową.  Gdy już odpoczniesz, chętnie dowiem się
więcej na temat twojego pana Jamesa.
 Oczywiście, maman  odparła cicho Lysette. Oczy błyszczały
w jej bladej twarzy, dłoń drżała w uścisku dłoni Marguerite, której [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •