[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Była czarująca, chętna do pomocy. Miło z jej strony, że przyniosła
mi te pamiętniki. To bardzo inteligentna dziewczyna.
 A gdzie jest jej chłopak?
 Pojechał na kilka dni do Oxfordu, odwiedzić znajomych.
 Czy mówiła coś o matce?
LR
T
 Tylko tyle, że nigdy ze sobą zbyt dobrze nie żyły. Obwiniała też Ma-
ry o rozpad małżeństwa. Zaprosiłem ją na jutro na lunch, ponieważ pomy-
ślałem, że dobrze byłoby ją lepiej poznać. Liczę na to, że w ten sposób do-
wiem się czegoś więcej o jej matce. Chciałabyś pójść z nami?
Agatha, która do tej pory była pewna, że wyleczyła się z niezdrowego
zauroczenia, nagle zapłonęła gniewem. Wstała na równe nogi.
 Nie bądz naiwny, Jamesie  warknęła, odwróciła się na pięcie i
opuściła lokal.
Bezgranicznie zdumiony James odprowadził ją wzrokiem. Nie potrafił
odgadnąć, czym ją tak rozsierdził.
Następny dzień wlókł się Agacie w nieskończoność. Nie przychodziło
jej do głowy, kogo mogłaby jeszcze odwiedzić, żeby uzyskać dalsze infor-
macje o Mary Fortune. Poprzedniego dnia spostrzegła we wsi Billa Won-
ga. Miała nadzieję, że do niej zajrzy i podda jej jakiś pomysł.
Dawnym zwyczajem odgrzała sobie na lunch w kuchence mikrofalowej
paczkę mrożonego curry i popiła szklanką piwa. Na deser wypaliła dwa pa-
pierosy i wypiła mocną kawę. Wyobraziła sobie Jamesa z Beth siedzących
w jakiejś przytulnej gospodzie czy restauracji. Z pewnością dyskutowali na
temat wydarzeń historycznych z początku dziewiętnastego wieku i pozna-
wali się coraz lepiej. Dziewczyna była niemiła, ale skoro James dał się
omotać Mary Fortune, kto wie, czy nie uwiedzie go jej córka?
LR
T
Po półgodzinnej zabawie z kotami w ogrodzie usłyszała dzwonek u
drzwi. Zerknęła na zegarek. Wskazywał dopiero drugą. Mimo wszystko
przy odrobinie szczęścia James mógł skrócić lunch do minimum.
Lecz w progu stanął John Derry, chłopak Beth.
 Proszę wejść  zachęciła Agatha, ustępując mu z drogi.  W czym
mogę pomóc?
John podążył za nią do salonu i opadł na fotel. Nosił wytarte dżinsy i
martensy. Wyglądał posępnie, niemal groznie.
 Myślałam, że wyjechał pan na kilka dni  zagadnęła Agatha.
 Najwyrazniej ten pani znajomy, Lacey, myślał tak samo.
 Co pan ma na myśli?
 U Harveya na poczcie spotkałem taką śmierdzącą starą babę. Zrzę-
dziła, że my, przyjezdni, nie mamy wstydu i że ten Lacey najpierw pieprzył
matkę, a teraz córkę.
Agatha natychmiast zidentyfikowała opisywaną osobę.
 Nie sądzę, żeby stara pani Boggle używała tego rodzaju słownictwa.
 W każdym razie wiadomo, o co chodzi.
 Beth z Jamesem mają wspólne zainteresowania historyczne.
 Czyżby?  prychnął z wściekłością.  Nie wierzę, że pani przyja-
ciela Laceya interesuje jej wiedza historyczna. Moim zdaniem węszy po
LR
T
wsi tak jak pani. Beth ma dosyć na głowie bez manipulowania przez parę
podstarzałych, domorosłych detektywów. Zostawcie ją w spokoju.
 Czyż współczesna kobieta nie ma prawa decydować, z kim ma ocho-
tę się spotykać?  słodycz wręcz kapała z głosy Agathy.
 W obecnym stanie nie potrafi podjąć żadnej decyzji. Poza tym teraz,
kiedy jest bogata, nie życzę sobie, żeby jakiś podstarzały Casanova zawra-
cał jej w głowie po to, żeby położyć łapę na jej forsie czy też w tym przy-
padku włożyć ją pod spódnicę.
 Spieprzaj, skurwielu!  warknęła Agatha.
Chłopak osłupiał.
 Dobrze usłyszałeś. Dochodzę do wniosku, że najprawdopodobniej ty
sam zamordowałeś Mary Fortune.
Agatha wstała, John również. Popatrzył na nią spode łba.
 Ohydna ta wiocha, pełna wstrętnych wieśniaków. A ty, stara suko,
jesteś najgorsza ze wszystkich. Powiedz Laceyowi, żeby trzymał się od niej
z daleka.
 Sam mu to powiedz. A teraz wynocha.
Zadzwonił dzwonek u drzwi. Agatha ruszyła
otworzyć, ale zastąpił jej drogę.
 Jeszcze nie skończyłem.
LR
T
Na szczęście Agatha nie zamknęła na zasuwę drzwi wejściowych. Ktoś
je otworzył. Odetchnęła z ulgą, gdy do środka wkroczył Bill Wong. Zoba-
czył Agathę z płonącymi oczami i rękami zaciśniętymi w pięści i Johna
Derry'ego patrzącego na nią groznie z góry.
 Jakieś kłopoty, Agatho?  spytał.
 Tak. Pan Derry właśnie mi groził  odparła.
 Naprawdę? Proszę ze mną, panie Derry. Porozmawiamy sobie o tym.
Idziemy.
John minął Agathę.
 Zapłacisz mi za to, stara wiedzmo.
Gdy wyszli, Agatha opadła bezwładnie na najbliższe siedzenie. Zaczęła
się martwić, czy jej system alarmowy działa. Zaczął szwankować, kiedy
wyjechała na wakacje. Do tej pory nie zawiadomiła firmy ochroniarskiej o
awarii. Lecz jedno z zabezpieczeń polegało na tym, że kiedy ktoś podcho-
dził w pobliże posiadłości, zapalały się światła na zewnątrz, a Agatha nie
chciała oświetlać ogrodu za domem, kiedy Roy z ekipą ogrodników przyja-
dą zasadzić rośliny. Postanowiła, że wezwie fachowców do naprawy zaraz
po ich wyjezdzie.
Włączyła telewizor. Patrzyła bezmyślnie na film, który z braku pomy-
słu na scenariusz zapchano wybuchami i stłuczkami samochodowymi.
LR
T
W pierwszej chwili z powodu łomotu nie usłyszała dzwonka u drzwi.
Dotarł do jej uszu dopiero gdy eksplozje i wrzaski nagle ucichły. Wstała
więc i poszła otworzyć.
 Czemu zwyczajnie nie wszedłeś jak wcześniej?  spytała uśmiech-
niętego Billa Wonga.
 Poprzednim razem wkroczyłem do akcji, ponieważ jeden z miejsco-
wych powiedział, że widziano Johna Derry'ego, jak szedł do ciebie. Kiedy
nie otworzyłaś od razu, pozwoliłem sobie wejść. Zawsze pędzisz do drzwi,
Agatho. I zawsze kiedy mnie zobaczysz, widzę na twojej twarzy rozczaro-
wanie, jakbyś oczekiwała kogoś innego.
 To zbyt daleko idące wnioski  mruknęła.  Wejdz, proszę.
Wyłączyła telewizor i odwróciła się ku niemu.
 No i co miał Derry na swoją obronę?
 Nazwał cię wścibskim, starym babsztylem. Sądzi, że Lacey albo usi-
łuje mu poderwać dziewczynę, albo udowodnić, że zamordowała matkę.
 Czyste wariactwo. Odwiedziliśmy ich z Jamesem tylko raz. Faktycz-
nie James od tej pory widywał ją częściej, ale...
 Nie ulega wątpliwości, że słyszeli o twoich poprzednich śledztwach.
Ostrzegłem go, żeby ci więcej nie wchodził w drogę.
 Powinieneś go oskarżyć!
LR
T
 O co? Owszem, potwierdził, że ci groził, ale moim zdaniem to na-
rwany szczeniak.
 Zmienisz zdanie, kiedy zobaczysz mnie pewnego dnia zasadzoną w
moim własnym ogrodzie głową w ziemi. Jest wystarczająco silny, by móc
powiesić Mary Fortune na tym haku.
 Nie siedzimy bezczynnie, Agatho.
 A więc co takiego wiesz, o czym ja nie wiem?
 %7łe ciało zostało wydane w celu urządzenia pogrzebu.
 Kiedy nastąpi?
 Jutro, w krematorium w Oksfordzie. Nie jedz tam w nadziei, że mor-
derca ukryje się w krzakach. Obiecaliśmy Beth, że utrzymamy datę i miej-
sce w tajemnicy. Nie życzy sobie obecności wścibskich wieśniaków i pra-
sy.
 A co z mężem? Przyjedzie?
 Nie. Nic go to nie obchodzi. Panna Fortune pojedzie do niego do
Stanów w czasie ferii świątecznych. O, znowu ktoś dzwoni do drzwi. Pew-
nie tym razem pan Lacey. Na wszelki wypadek otworzę, w razie gdyby
Derry był tak głupi, żeby tu wrócić.
Po chwili wrócił w towarzystwie Jamesa.
LR
T
 Jak poszło?  spytała Agatha zamiast powitania.  Kiedy ty ro-
mansowałeś z Beth, jej chłopak przyszedł mi tu grozić. Kazał mi cię
ostrzec, żebyś trzymał się od niej z daleka.
 Co mu przyszło do głowy?
 %7łe lecisz na jej forsę albo na coś innego.
 Nie rozumiem, co widzi w takim chamie.
 A ja jak najbardziej. Swój do swego ciągnie
 skomentowała Agatha, odwracając wzrok na widok karcącego spoj-
rzenia Billa.
 To bardzo inteligentna dziewczyna  zaprotestował James. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •