[ Pobierz całość w formacie PDF ]

trzykrotnie. Dawniejsza przeszłość? Nic o niej nie wiedziałem, teraz wiem
jedynie to, co wyczytałem z gazet. Ale zgodzi się pan ze mną, że te
wszystkie  teorie są palcem na wodzie pisane? Mam dorzucić swoją? Mam
dorzucić swoją  opinię ? Few men think yet all have opinions, jak powiada
Berkley. Opinii o Szymonie K. i jego postępkach mamy w bród, ludzie
kochają być sędziami w cudzych sprawach. Mnie to brzydzi. Zresztą opinia,
taka czy inna, w obecnej sytuacji jest pozbawiona wszelkiego znaczenia. Coś
się stało, coś przerażającego. Nie wiadomo, dlaczego się stało. Mamy za
mało danych, żeby pokusić się o odpowiedz. Oczywiście mimo to można
mieć swoją opinię. Ale wypowiada się ją zazwyczaj wyłącznie po to, żeby
urosnąć w oczach własnych i cudzych. Zabłysnąć inteligencją, publicznie
okazać przenikliwość umysłu, jeśli się ją ma. Dowartościować się. To rodzaj
masturbacji, jeszcze jeden sposób robienia sobie dobrze, z myśleniem nie ma
to nic wspólnego, a właśnie myślenia nam najbardziej brakuje. Lecz jak
myśleć, skoro nie mamy w tej sprawie, sprawie Szymona K., żadnego
punktu oparcia? Jak nadać temu wszystkiemu sens, skoro ze wszystkich stron
otaczają nas niewiadome? Dlatego nie pozostaje nam nic innego, jak
 zajmować stanowisko i  formułować opinie , czyli pewnością siebie
zagłuszyć chujowo niekomfortowe poczucie niewiedzy& Po pańskiej minie
widzę, że moje słowa pana nie przekonują. Racja. Uchylam się od
odpowiedzi. Robię uniki. Uciekam w ogólne dywagacje tam, gdzie trzeba
słów twardych i mocnych. Co mogę powiedzieć? W swoim życiu, długim
życiu, widziałem wiele okropności. Proszę pamiętać, że urodziłem się
jeszcze przed wojną. Mój ojciec został zastrzelony w powstaniu warszawskim,
ja sam kilkakrotnie otarłem się o śmierć. Po czym, gdy już Niemcy odeszli,
a my sądziliśmy, że zapanował pokój, przyszli Sowieci. Zgwałcili moją
matkę  na moich oczach. Związali mnie i kazali patrzeć. To dopiero
początek, mógłbym tak wymieniać długo  tylko dlatego, by udowodnić
panu, że osobiście dysponuję ogromnym, by tak rzec, materiałem
poglądowym w zakresie tego, co nazywamy  tragizmem ludzkiego życia .
Lecz to, co zrobił Szymon K., jest nieporównywalne z niczym, co przeżyłem,
jedyne w swoim rodzaju. Zresztą ten człowiek zawsze był jedyny w swoim
rodzaju, wtedy i teraz& Wierzyłem w niego całym sercem, mimo że nie
zawsze mu to okazywałem. Wierzyłem, że okaże się wyjątkowy... I na swój
sposób, kurwa, nie pomyliłem się tak bardzo& Okazał się przecież
wyjątkowym bydlakiem. Potworem. Gnojem. Gorszym niż zwierzę. Zasługuje
na śmierć. Na tortury i śmierć. Na tortury, dożywocie i śmierć. Widzi pan,
jak się trzęsę, kiedy o nim mówię? Czego jeszcze pan ode mnie chce?
Wyczerpującej  analizy , bo mam tytuł profesora, cieszę się, jak to się mówi,
społecznym autorytetem i znałem Szymona K.? Tytuły, uznanie, autorytet to
smętne gówna. Nic nie znaczą. Zostały raz na zawsze ośmieszone przez
moich szanownych kolegów i nic tego nie zmieni. Ja sam również się do tego
przyczyniłem, ja sam jestem jeszcze jednym o-mój-Boże-intelektualistą.
A Szymona K. wcale dobrze nie znałem. Zresztą nikt go nie znał. Możemy
sobie teraz wszyscy wysuwać hipotezy, jedną głupszą od drugiej, i się
wymądrzać. Nie zmienia to faktu, że nikt nic nie wie. To jest cholernie
wkurwiające, prawda? Nie można nic zaradzić. Nie mamy żadnego punktu
zaczepienia. Zero. Null. To jak stosunek przerywany. Ruchasz, ruchasz, a na
końcu musisz wyjąć i jeszcze wciągnąć wszystko do środka. To boli. Bolą jaja
jak cholera. Nie mówiąc o tym, że zostajesz pozbawiony orgazmu, czyli
uczucia przyjemności, jakie daje dobrze wykonana robota  w tym wypadku
dobrze opowiedziane dzieje pewnego życia, posiadające czytelny początek,
rozwinięcie i zakończenie, poprowadzone po bożemu, jak się należy, zgodnie
z obowiązującymi regułami biografistyki. A tutaj dysponujemy od biedy tylko
środkiem, zresztą i tak dziurawym. Mało tego: substytutem środka.
O początkach historii Szymona K. nie wiemy nic, a zakończenie, jak
większość z nas przypuszcza, dopiero przed nami. Zresztą mnie już wszystko
jedno. Teraz już mi naprawdę wszystko jedno. Mam ponad dziewięćdziesiąt
lat. Czekam na usraną śmierć. Zmierć się spóznia. W końcu sobie o mnie
przypomni. I wtedy nareszcie będzie po wszystkim. Wtedy powiem życiu:
 Mam cię w dupie, już nic mi nie możesz zrobić . Niech pan już więcej mnie
nie nachodzi.
Więcej na: www.ebook4all.pl
6
ył to węzeł rzadkiego rodzaju, marynarski. Zdradzał doświadczenie
człowieka, który w przeszłości musiał często przebywać na morzu,
lina była jednak zwyczajna, kupiona w Castoramie, jak gdyby
B
sprawca chciał w ten sposób odwrócić uwagę od zręczności, z jaką zrobił
węzeł. Dało to początek wielu spekulacjom, również w środkach masowego
przekazu, które zaczęły poświęcać tej sprawie coraz więcej uwagi. Były to
najczęściej dywagacje całkowicie pozbawione wartości. Dziennikarze zaczęli
rozgrzebywać przeszłość ludzi, których ta sprawa dotyczyła, w nadziei, że
znajdą tam coś, co przeoczyła policja, a co, jak chełpliwie zapowiadali,
mogło się okazać kluczem do rozwiązania zagadki. Wobec ofiar wykazywano
początkowo ogromne współczucie. Podkreślano precyzję zabójcy, jak gdyby
miano do czynienia nie z człowiekiem, lecz pozbawioną uczuć maszyną.
Mówiono o  bestii ,  potworze ,  kacie ,  zwyrodnialcu bez zasad ,
 sadyście ,  monstrum . Pod adresem policji padały oskarżenia
o nieudolność i opieszałość. Na specjalnie utworzonych forach internauci
zastanawiali się nad pobudkami sprawcy, tworząc rozbudowane scenariusze
zbrodni, całkowicie pozbawione logiki. Mimo to policjanci, z braku innych
pomysłów, śledzili te dyskusje, było przecież najzupełniej możliwe, że
incognito uczestniczy w nich również sprawca. W końcu historia
kryminalistyki notowała przypadki seryjnych morderców, którzy nadmiernie
ufając własnemu sprytowi, mimowolnie zostawiali znaki, dzięki którym
można ich było pózniej namierzyć. Jednak tutaj takich nie znajdowano.
Zresztą po pewnym czasie inwencja dziennikarzy i internautów się
wyczerpała, w zamian rosła frustracja. Ton wypowiedzi uległ zmianie, teraz
wszystkim zależało na tym, by odkryć jakieś brudy w życiu zamordowanych,
jak gdyby mogło to stanowić usprawiedliwienie dla okrucieństwa sprawcy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •