[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bezczynności. W poszukiwaniu książek do czytania Józef dotarł do panien Mietkiewiczówien.
Były to dwie siwe staruszki w żałobie, zamieszkujące mały dworek na przedmieściu. W
dworku kwaterowało ośmiu oficerów i od jednego z nich Józef dowiedział się, że stare panny
mają dużo książek, ale nieciekawych, bo to albo naukowe, albo całkiem filozofia.
Okazało się, że siostrzeniec staruszek, młody student, zginął na froncie, a książki właśnie,
spora szafa, należały do niego.
Obie panny Mietkiwiczówny bardzo się ucieszyły, gdy Józef przedstawił się jako student
wydziału filozoficznego i amator takiej właśnie lektury. Nie chciały jednak książek pożyczać,
zaprosiły natomiast Józefa, by ilekroć ma czas wolny, czytał sobie w ich małym saloniku.
W szafie były istne skarby: Kant, Platon, Darwin, Buckle, Taine, Erazm Majewski,
Bielińskij, Marks, Chłędowski, Flammarion, Wolter, Kartezjusz, Szekspir, Balzak, Tołstoj,
Przybyszewski, Puszkin, Krasiński i tyle, tyle innych.
Niektóre ze znalezionych tu dzieł Józef znał już, na inne rzucał się łapczywie. Czytał
systematycznie: od górnej półki począwszy, wszystko po kolei, z żalem tylko odkładając
książki w języku angielskim, którego nie znał.
Czytał całymi dniami. Pełen był podziwu dla tych wielkich umysłów i wielkich talentów,
które umiały tak potężnie zawładnąć przekonaniami czytelnika. Toteż po Weinigerze nabrał
pogardy dla kobiet, po Darwinie stał się zdecydowanym materialistą, po Platonie zmienił
zdanie i trzeba było przeczytać Buckle a, by zachwiać się w poglądach idealistycznych.
Marks, jako wywrotowiec, nie sprawił na Józefie większego wrażenia, chociaż trudno mu
było odmówić słuszności.
Z jesienią zwolnił się pokoik na facjatce i Józef przeniósł się na kwaterę do dworku.
Od tego czasu całkowicie utonął w lekturze.
Był właśnie przy końcu czwartej półki, gdy otrzymał zawiadomienie o śmierci stryja
Cezarego i wezwanie Aleksandry Robiertówny, by natychmiast przyjeżdżał do Piotrogrodu.
Urlop dostał bez trudu, natomiast podróż nie była tak łatwa. Pociągi szły jak Bóg dał, a
nadto na każdej niemal stacji lokalne władze rozporządzały się według własnych poglądów na
przeznaczenie komunikacji kolejowej i chociażby tym sposobem zaznaczały swoją
niezależność. Potworzyła się już bowiem na terenie państwa niezliczona ilość samodzielnych
republik, co było widowiskiem gorszącym.
 Teraz każdy sam sobie republiką  żartował sąsiad Józefa w wagonie, zażywny
pułkownik bez oficerskich odznak.
Józef pomyślał, że ci Rosjanie to bardzo dziwni ludzie:  rzeczy poważnych nie lubią brać
na serio, za to z powodu drobiazgów gotowi dojść do samobójstwa...
Przyjechał już po pogrzebie. Pani Kulman zajęła się wszystkim. Za jej radą Domaszko
kazał przenieść do niej na przechowanie meble, obrazy itp., zaś za pozostałe pieniądze nabył
brylanty, które ukrył w irchowym woreczku na piersi. W tych niepewnych czasach Bóg wie
co się może zdarzyć, a przezorność nie zawadzi.
I zdarzyło się: rewolucja bolszewicka.
O powrocie do kurpusu nie mogło być mowy. W ogóle paradowanie w przyzwoitym
mundurze po ulicach stało się równoznaczne ze skazaniem siebie na śmierć.
Józef ubrał się w swój najstarszy garnitur i poszedł na dworzec wywiedzieć się, czy w jakiś
sposób nie da się przemknąć do Bobrujska.
35
Pociągi nie odchodziły wcale.
Co robić?
Na Fontance trwała gęsta strzelanina z karabinów i kulomiotów. W tych warunkach nie
mógł zaryzykować pójścia do pani Kulman, by zasięgnąć jej opinii.
Stał przed dworcem i namyślał się, gdy z hałasem zajechało auto ciężarowe pełne wielkich
pak papieru. Za nim przybyło drugie i trzecie. %7łołnierze z czerwonymi kokardami zaczęli
szybko wyładowywać ich zawartość pod komendą wysokiego dryblasa z rozwianym włosem,
z ciężkim  coltem u pasa.
Nagle dryblas spostrzegł Domaszkę i ryknął: [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •