[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łatwe - wa\yło chyba z tonę. A komoda nam przeszkadzała i utrudniała zachowanie
równowagi.
Ale udało nam się wreszcie lustro zdjąć i postawić, opierając je o łó\ko.
I wtedy oboje wbiliśmy wzrok w miejsce pośrodku tego kawałka ściany, który
zasłaniało lustro. Miejsce, gdzie fragment ściany został usunięty, a ukryta w środku kamera
wideo najwyrazniej słu\yła do filmowania pokoju przez taflę lustra, które nie było zwykłym
lustrem, ale weneckim.
Rob na widok tej kamery zmełł jakieś brzydkie słowo.
- Pamiętasz, jak prosiłeś, \eby ci powiedzieć, czego szuka my? - odezwałam się. - A ja
mówiłam, \e powiem ci, jak to znajdziemy? No có\, znalezliśmy.
12
Nie no, powa\nie, Jess - powiedział Rob. - Skąd wiedziałaś?
- Nie wiedziałam. Siedzieliśmy na podłodze garderoby w mieszkaniu 1S, do której
wchodziło się przez sypialnię. Wokół nas walały się stosy męskich butów. Zdjęliśmy je z
półki, na której stała kamera, wycelowana przez dziurę w ścianie w stronę sypialni. Randy
najzwyczajniej w świecie schował kamerę za pudełkami adidasów i mokasynów do
prowadzenia samochodu JP Tod's.
- Po prostu zgadłam - dodałam. - Coś mu się wymknęło.
Rob spojrzał na kasety wideo, które zdjęliśmy z półki wysoko nad naszymi głowami -
trzeba mnie było podnieść, \ebym mogła tam sięgnąć. Randy najwyrazniej korzystał z
drabinki. Ka\dą taśmę opatrzono naklejką ze schludnie wypisanym imieniem: Carly, Jasmine,
Allison, Rachel, Beth.
Ka\da kaseta była w wielu kopiach. Niestety, wyglądało na to, \e będziemy musieli je
obejrzeć, \eby się przekonać, czy to tylko kopie tej samej kasety, czy ró\ne filmy z tą samą
dziewczyną.
Nie, \eby to miało jakieś znaczenie. Poza tym, \e gdyby to były kopie tego samego
filmu, to by znaczyło, \e nie są przeznaczone wyłącznie do prywatnego u\ytku, ale do
dystrybucji.
Nie byłam pewna, czy Robowi ju\ to przyszło do głowy, a sama nie zamierzałam tego
tematu poruszać. Ju\ i tak wyglądał dość blado.
- On je filmuje - powiedział, oszołomiony, z miejsca, gdzie siedział na podłodze
garderoby, wyło\onej (oczywiście) be\ową wykładziną.
- Niektóre tak. - Ul\yło mi, \e nie znalazłam \adnych kaset z napisem Hannah.
Miałam tylko nadzieję, \e nie przyjdzie mu do głowy, dlaczego - bo kasety z Hannah, jeśli
jakieś są, le\ą na górze w 2T.
- Nie wydaje ci się, \e gdzieś ma te\ kasety z Hannah? - spytał ostro Rob.
Ups. A więc jednak przyszło mu to do głowy.
- Nie wyciągajmy pochopnych wniosków - oświadczyłam. Ale było za pózno. Rob ju\
poderwał się na nogi. Cholera.
Szamotałam się z kasetami, usiłując wpakować je z powrotem do pudła, z którego je
wyciągnęliśmy.
- Rob. Zaczekaj. Nie rób niczego...
- Czego niby mam nie robić? - spytał Rob, obracając się na pięcie, \eby spiorunować
mnie wzrokiem od strony drzwi garderoby. - Mam nie postępować zbyt pochopnie? Ani
agresywnie? Przecie\ to moja siostra!
A potem odwrócił się i zamaszystym krokiem wyszedł z pokoju.
Cholera i to jasna. Wrzuciłam wszystkie kasety, które udało mi się zgarnąć, do
trzymanego w rękach pudła i ruszyłam za nim chwiejnym krokiem. Nie \artuję, pudło
naprawdę mi cią\yło. Było w nim mnóstwo kaset.
- Rob! - zawołałam. - Rob, nie... Za pózno. Ju\ wybiegł z mieszkania. Ale wiedziałam,
gdzie go znajdę i pośpieszyłam za nim, dzwigając pudło kaset.
- Rob - powiedziałam, wychodząc na ciepłe wieczorne po wietrze i idąc za nim po
zewnętrznych cementowych schodach na pierwsze piętro kompleksu. - Nie chcesz tego robić.
- Jesteś pewna? - spytał, mijając szybkim krokiem 2S i za trzymując się przy drzwiach
2T. - Owszem, chcę.
- No có\, przynajmniej pozwól mi... Niestety, nie zdą\yłam. Zanim wyjęłam swoją
legitymację studencką, jednym potę\nym wykopem z obcasa motocyklowe go buta wywa\ył
drzwi.
- No có\ - stwierdziłam, stawiając na ziemi pudło kaset i wchodząc za nim do środka.
- To był o subtelne. Na pewno nikt nie zauwa\ył.
Mieszkanie 2T wyglądało tak samo jak kilka godzin wcześniej, kiedy stamtąd
wychodziłam. A rozkład miało ten sam, co mieszkanie poni\ej. Kamera stała w garderobie za
sypialnią, ukryta za lustrem. Tylko imiona na kasetach były inne. Niestety, na kilku z nich
widniało imię Hannah.
- No to po sprawie - oświadczył Rob. - Facet ju\ nie \yje.
- Nic podobnego - powiedziałam cierpko, wyjmując mu kasety z rąk i odkładając je z
powrotem do pudła, z którego je wyjął. - Rob, nic mu nie zrobisz. Mówię serio. Policja się
tym zajmie.
Rob oddychał z niejakim trudem. Wydawało się, \e próbuje coś w sobie zdusić i nijak
mu się nie udaje.
- Właśnie to masz zamiar zrobić z tym wszystkim? - spytał, ruchem brody wskazując
trzymane przeze mnie pudło. - Przekazać je policji?
- W końcu, owszem. Ale najpierw zamierzam je obejrzeć. Rob spojrzał na mnie z
niedowierzaniem.
- Masz zamiar...?. - - Muszę - wyjaśniłam szybko. - Ktoś powinien sprawdzić, co się
stało z pozostałymi dziewczynami, nie sądzisz?
Rob zmienił się na twarzy. - Myślisz, \e on...? Znów mu przerwałam.
- Nie wiem. Ale zamierzam się dowiedzieć. A potem... No có\, planuję wykorzystać
kasety jako argument.
- Argument? - Tym razem to Rob ruszył za mną, kiedy opuszczałam 2T, postawiwszy
pudło, które trzymałam w rękach, na pudle wyniesionym z 1S. - Jaki argument?
- Nie jestem jeszcze pewna - powiedziałam, prostując się. - Ale wiem jedno, tu chodzi
o znacznie więcej ni\ tylko o to, \e jakiś jeden facet pomieszkuje sobie z paroma
dziewczynami na zmianę. Wygląda to tak, jakby Randy prowadził na boku mały interes, a nie
tylko o jego seksualne upodobanie do uciekających z domu nastolatek. Rozumiesz to,
prawda?
Rob nadal oddychał z pewnym trudem. W wieczornej ciszy tylko ten jeden odgłos
słyszałam, pomijając świerszcze i czasem wybuchy śmiechu z telewizora w czyimś
mieszkaniu.
Przyjrzał mi się uwa\niej w świetle jasnej jak promień lasera ulicznej lampy.
- Jess, co ty chcesz zrobić?
- Nie rozmawiajmy o tym tutaj - zdecydowałam, widząc, \e jakaś kobieta wyszła z 2L
ze złotym retrieverem na smyczy i spojrzała na nas pytająco, zanim zeszła po schodach. -
Chodz. Aap za pudło.
Rob, ku mojemu zdziwieniu, zrobił to, co mu powiedziałam... Tyle \e wziął od razu
oba pudła i uginając się pod nimi, zszedł po schodach.
- Wyprowadzka? - spytała mnie kobieta miłym głosem, kiedy mijaliśmy ją w drodze
na parking.
- Tak - potwierdziłam.
- Jest o wiele przystojniejszy ni\ twój poprzedni chłopak. - Kobieta mrugnęła do mnie
z aprobatą, ruchem głowy wskazując plecy oddalającego się Roba.
- To nie był... - zająknęłam się. Zdałam sobie sprawę, \e ona sądzi, i\ to ja mieszkałam
w 2T z Randym. - On nie jest... - A potem, czerwieniąc się strasznie, powiedziałam tylko: -
Dzięki. - I szybko dogoniłam Roba.
- Co ona ci mówiła? - spytał, kierując się w stronę swojej furgonetki.
- Nic - burknęłam. Miałam nadzieję, \e w świetle lamp ulicznych nie zauwa\y, jaka
byłam czerwona. - Podjedziesz ze mną do domu i wezmiesz te kasety? Nie dam rady zabrać
się z nimi na motorze.
Rob miał taką minę, jakby chciał coś powiedzieć, ale ograniczył się do skinięcia
głową i wsiadł do swojej furgonetki, przedtem wrzuciwszy tylko pudła z kasetami na tył.
Poszłam na sąsiednie miejsce parkingowe i uruchomiłam motor, próbując nie myśleć o tym,
jak świetnie wyglądał tyłek Roba w tych wy tartych d\insach, kiedy wsiadał do samochodu -
a potem podjechałam do miejsca, gdzie na mnie czekał.
I oboje wyjechaliśmy z kompleksu apartamentów Fountain Bleu w stronę mojego
domu na Lumbley Lane.
To była ciepła, letnia noc, typowa dla południowej Indiany. W centrum dzieciaki w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •