[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ziemi, z podkładów sączy się zapach smoły, znajomy z dawnych, dziecięcych rojeń o dalekich podróżach.
Zwiat drży pod rozpostartymi palcami, kurz i pył przysypują mu kark, więc pochyla twarz jeszcze niżej ku
ostrym bryłkom czarnego żużlu. Coś piekącego kłuje go w nogę, unosi się i patrzy ze zdziwieniem na lewy
but.
Oberwałem mówi do siebie na głos, patrząc na błyszczący okruch tkwiący w bucie. Dotyka go
ręką, jest jeszcze gorący. Tu wokół niego trwa dziwna cisza, wróg atakuje przede wszystkim odcinki torów
poza obrębem stacji. Błąd pierwszych samolotów spowodował, że bomby trafiły w odsunięty daleko od
stacji pusty pociąg, który zapłonął od razu jak żagiew. Zrodek tego ogniska stał się głównym celem
bombardowania. W miarę trwania nalotu obszar ataku rozszerzał się jednak coraz bardziej. Na wszystkich
torowiskach już teraz trwa walka ze skutkami gwałtownego napadu. Z wnętrz wagonów wytaczane są beczki
z paliwem, wyciągane skrzynie z amunicją, materiałami łatwo palnymi. Pomocy rannym udziela się
dosłownie pod bombami. Lekarz dywizjonu podporucznik Kasztelański wraz z sanitariuszami Domańską,
Gołaszewskim i Ciburowskim ewakuują ofiary nalotu w miejsca, w których nie istnieje bezpośrednie
zagrożenie spaleniem. Gdy brakło środków opatrunkowych, poszły w strzępy mundury i bielizna.
Mimo straszliwego widoku to nie jest obraz klęski. W walce są zawsze ofiary, ale obrona robi swoje. Do
bazy powróci tylko część samolotów, rozmiary pożaru ograniczone są natychmiastową akcją. I chociaż oczy
z utęsknieniem wypatrują poranka, ta walka toczy się dalej, walka trwa...
*
Tej nocy Darnica przeżywała swój najcięższy nalot. Ta podkijowska stacja kolejowa nie pierwszy raz
była obiektem ataków lotnictwa hitlerowskiego, jednak tak intensywne i długotrwałe bombardowanie nie
zdarzyło się jeszcze nigdy. Polski dywizjon przeciwlotniczy przechodził swój chrzest, krwawy, trudny,
wymagający niewiarygodnego poświęcenia i bohaterstwa. Zacięta, nocna bitwa przeszła do historii
dywizjonu jako najcięższy egzamin złożony w najtrudniejszych warunkach.
Dowódca garnizonu Kijów relacjonował przebieg nalotu bezpośrednio Kwaterze Głównej w Moskwie.
Generał Woronow, któremu od niedawna powierzono dowództwo nad obroną powietrzną kraju, żądał
najdrobniejszych szczegółów: przybliżonej liczby samolotów, tonażu rzuconych bomb, ich typu i
skuteczności, efektów obrony, strat nieprzyjaciela i własnych. Kiedy generał otrzymał informację o aktualnej
liczbie pociągów zatrzymanych w Darnicy, przyczyny tak zaciekłego nalotu stały się dla niego zupełnie
jasne. Sprawę należało niezwłocznie omówić w komisariacie komunikacji. Darnicka noc musiała stać się
nauką na przyszłość. Nieprzyjaciel się cofa, ale każdy metr wyzwolonej ziemi ma cenę wysoką. Wróg nie
jest jeszcze pokonany. Będzie atakował, będzie dokonywał nalotów na węzły komunikacyjne, gdyż widzi w
tym jeden ze sposobów opóznienia ofensywy, a więc i odwlekania klęski. Skuteczne zbombardowanie
transportu wojskowego często jest równe wygranej bitwie. Woronow jest zaniepokojony treścią meldunków.
Zrodki zaradcze muszą się znalezć. Wzmocnienie obrony przeciwlotniczej jest sprawą niezmiernie ważną,
ale nie wolno też stwarzać hitlerowcom dogodnych celów. Komisariat komunikacji musi wyciągnąć
właściwe wnioski, musi przeanalizować dotychczasową organizację transportów wojskowych, sposoby
zabezpieczenia się przed nadmiernym skupieniem pociągów na stacjach, musi opracować system
usprawniający i przyspieszający ruch transportów kolejowych. Staje się to ważne właśnie teraz, w tym
okresie wojny, kiedy odległości od baz zaopatrzeniowych zwiększają się, a linie komunikacyjne wydłużają
się coraz bardziej. Darnica musi być sygnałem alarmowym dla komisariatu komunikacji...
Woronow przez chwilę patrzy na telefon i ma ochotę już teraz w godzinach nocnych zaalarmować
komisarza komunikacji Kaganowicza. Rezygnuje jednak z tego zamiaru. Nie ma jeszcze pełnych danych o
rezultatach nalotu. Ale rozmowę taką przeprowadzi jeszcze dziś, za kilka godzin.
W Moskwie przedświt następuje wcześniej niż nad Dnieprem. W Darnicy, mimo wciąż panującej tu
nocy, zapowiedz przedświtu już teraz staje się wyczuwalna. Intensywność bombardowania wyraznie maleje.
Ostatnie samoloty pośpiesznie zrzucają ładunek, piloci myślą już jedynie o bezpiecznym powrocie do baz,
który zapewnić im może tylko ciemność. Bomby spadają w różnych rejonach stacji. Teraz, kiedy na ziemi
rozlewa się morze ognia, skrupulatne, dokładne celowanie wydaje się rzeczą zbędną. Artyleria
przeciwlotnicza nie osłabia ognia. Szare dymki pocisków rozpryskują się gęsto, tworząc ruchliwą kurtynę ze
stali.
Pod murem zrujnowanego domu kryje się kilku żołnierzy. Bomba upada obok. Kiedy dym się
rozwiewa, w tym miejscu widnieje już tylko kopiec zwalonych cegieł. Na skrzyżowaniu smug światła
pojawia się jeden z ostatnich piratów. Z rykiem silników spada w dół, usiłując ujść poza granice blasku.
Reflektory trzymają go jednak jak na uwięzi. Z ziemi oczy obserwatorów śledzą w napięciu emocjonujące
widowisko, rozgrywające się na czarnym ekranie nieba. Nagły błysk oznajmia zwycięski finał. Samolot
znika, na jego miejsce pojawia się kłąb czarnego dymu pędzący z zawrotną szybkością ku ziemi. Reflektor
oświetla mu ostatnią drogę aż do momentu, dopóki na tle wierzchołków naddnieprzańskich drzew nie
rozbłyśnie blask eksplozji.
Rosyjska dziewczyna z obrony przeciwlotniczej ociera w tej chwili pot z czoła. Tylko tak może
pokwitować efekt swojego zwycięstwa. Radość przytłumiona jest widokiem łuny nad Darnicą. Jedynym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]