[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jedwab i koronki i to w niewielkich ilościach.
- Czego chcesz? - Wytrzymała jego wzrok.
Przeszła przez sypialnię i usiadła na łóżku przykrytym złotą, brokatową narzutą.
Nie czuła się pewnie, rozmawiając z nim w nocnym stroju, ale nie zamierzała chować się
pod przykryciem jak zawstydzona dziewica.
R
L
T
Lucan wciąż miał na sobie te same wytarte dżinsy i szary sweter, w który przebrał
się przed wyjściem do Bartonów. Na jego czole zauważyła zmarszczkę.
- Lexie, czy moglibyśmy zawrzeć rozejm?
Każda komórka ciała Lexie krzyczała, że niemożliwe jest, by rozmawiali ze sobą
uprzejmie. Po prostu nie byli do tego zdolni.
- A właściwie dlaczego? - zapytała ostrożnie.
- Bo popełniłem wcześniej błąd i przepraszam cię za to - przyznał niechętnie.
- I sądzisz, że przeprosiny wystarczą?
Westchnął z desperacją.
- Nie wiem, co jeszcze mógłbym zrobić.
Czego właściwie od niego oczekiwała? Czegoś, czego nie mogła dostać. Lucan
przecież wyraznie okazał, że nie żywi do nikogo głębszych uczuć. W końcu to był Lucan
St Claire, a ona nazywała się Lexie Hamilton i była wnuczką Sian Thomas.
Skrzywiła się.
- Za który błąd przepraszasz? Za propozycję romansu czy za to, że zerwałeś mi
łańcuszek?
Jego twarz pociemniała.
- Ja nie... do cholery, chyba nie sądzisz, że zrobiłem to specjalnie?
- Nie - przyznała ciężko - ale sam fakt, że to zrobiłeś, pokazuje, jak destrukcyjne
jest to przyciąganie między nami.
- Destrukcyjne? - powtórzył powoli.
Skinęła głową.
- Ranimy się nawzajem, Lucan. Czasami specjalnie, czasami nie, ale tak czy ina-
czej robimy to od samego początku. Proszę, wyjdz stąd - dodała ze znużeniem. - Wracaj
do swojej sypialni i zostaw mnie w spokoju. Dzięki temu oboje wyjedziemy stąd jutro,
nie żywiąc do siebie urazy.
Niecierpliwie zacisnął zęby. Nie pamiętał, by kiedykolwiek w życiu czuł się tak
sfrustrowany jak teraz. Nie miał pojęcia, co zrobić z tą sytuacją, a pogarszało ją jeszcze
to, że Lexie wyglądała uroczo, gdy tak siedziała ze skrzyżowanymi nogami na łóżku,
R
L
T
skąpana w złocistym blasku lampki. Burza włosów otaczała jej bladą twarz bez makijażu
i opadała na nagie ramiona. Pod miękką białą bawełną wyraznie rysowały się jej piersi.
Spojrzał jej w oczy i wszedł o krok dalej w głąb pokoju. Gdy Lexie nie zaprote-
stowała, uczynił jeszcze jeden krok, a potem jeszcze jeden i stanął przy łóżku, patrząc
prosto na nią.
- Czy naprawdę chcesz, bym stąd wyszedł, Lexie? - zapytał cicho.
Czy tego chciała? Czy chciała, żeby odwrócił się i zostawił ją tu samą? Nie, oczy-
wiście, że tego nie chciała. Wiedziała jednak, że powinna to zrobić dla ich dobra.
Dom po jego wyjściu wydawał się dziwnie pusty. Miała czas, by pomyśleć i
uświadomić sobie, jak bardzo ją do niego ciągnie. Chciała od niego o wiele więcej, niż
potrafił jej dać. Nie tylko jej, uświadomiła sobie, ale każdej kobiecie.
Jakikolwiek był tego powód - czy to nieudany związek w przeszłości, czy może po
prostu rozwód rodziców - była pewna, że w którymś punkcie swojego życia Lucan podjął
świadomą decyzję, by odciąć się od emocji. Ale w ciągu ostatnich dwóch dni Lexie kil-
kakrotnie słyszała jego śmiech. Zwykle śmiał się z czegoś, co zrobiła lub powiedziała, a
nie razem z nią, ale mimo wszystko te lżejsze chwile pozwoliły jej dojrzeć inną stronę
jego charakteru, bardziej chłopięcą i miękką. Ta strona była bardzo atrakcyjna.
A Lexie nie chciała, by Lucan wydawał jej się atrakcyjny. Wolałaby nadal uważać
go za zimnego i bezlitosnego człowieka, tak jak na początku, ale było to już niemożliwe.
Za każdym razem, gdy próbowała go wcisnąć na powrót w tę niesympatyczną rolę, po-
jawiało się jakieś wspomnienie, które niweczyło jej wysiłki. Lucan, który się z nią draż-
nił. Lucan, który się śmiał. Lucan z cierpieniem w ciemnych oczach, gdy patrzył na por-
tret ojca w zachodniej galerii.
A przede wszystkim nie potrafiła wymazać z pamięci jego pieszczot.
Zapewne nie myliła się wcześniej w ocenie jego osoby. Był arogancki, lubił rzą-
dzić innymi i zachowywać dystans, a to były zaledwie trzy z jego wad, ale gdy tylko
przypomniała sobie namiętność, która wybuchła między nimi tak nieoczekiwanie po-
przedniego wieczoru oraz kilka razy tego dnia, wiedziała, że Lucan nie jest wyłącznie
zimny i bezlitosny. Wiedziała również, że jej własne reakcje na niego są zupełnie niepo-
równywalne ze wszystkim, co przeżyła dotychczas.
R
L
T
- Potrzebujesz dużo czasu, żeby mi odpowiedzieć - zauważył.
Lexie dobrze wiedziała, że powinna kazać mu odejść. Najlepiej byłoby, gdyby wy-
szedł z jej sypialni, zanim popełni największy błąd w swoim życiu. Ale nie była w stanie
tego zrobić i nie potrafiła znieść myśli, że miałaby nigdy więcej go nie zobaczyć po po-
wrocie do Londynu.
Z trudem przełknęła ślinę.
- Jak ci się udał wieczór w towarzystwie Johna i Cathy?
Lucan zmarszczył brwi, zdziwiony tą nagłą zmianą tematu.
- Było bardzo miło. - Skinął głową. - %7łałowali, że nie mogłaś przyjść, bo rozbolała
cię głowa - dodał sucho.
- Czy tak właśnie wytłumaczyłeś moją nieobecność?
- No cóż, przecież nie mogłem im powiedzieć, że poszłaś do łóżka, bo byłem tak
nieznośny, że nie byłaś w stanie się zmusić, żeby spędzić wieczór w moim towarzystwie.
- To nieprawda - zaprotestowała bez tchu.
- Nie? - Lucan usiadł na skraju łóżka, a potem wyciągnął rękę i patrząc jej w oczy,
dotknął jej policzka. - Jest w tobie coś, co sprawia, że robię i mówię okrutne rzeczy, któ-
rych normalnie bym nie zrobił ani nie powiedział. - Z niechęcią potrząsnął głową.
- Może chodzi o to, że jestem irytująca, niemożliwa, nieznośna i uparta?
Niestety, to nie było wszystko, co o niej myślał. Wiedział już, że jest lojalna. Lo-
jalność wobec agencji kazała jej przyjechać z nim do Mulberry Hall. Pokazała również
odwagę w obliczu jego niezadowolenia, choć w takich sytuacjach drżało przed nim wielu
dorosłych mężczyzn. Była też inteligentna, dowcipna, pełna życia i tak piękna, że nie był
w stanie patrzeć na nią spokojnie.
- Nie. - Z żalem potrząsnął głową. Podniósł dłonie do jej skroni i przygładził je-
dwabiste włosy. - Tak bardzo chcę się z tobą kochać, że nie mogę myśleć - przyznał z
trudem.
Powiodła czubkiem języka po wargach.
- Naprawdę?
Skinął głową. Nie był w stanie oderwać wzroku od jej ust
- Lexie. Tak bardzo tego pragnę, że nie potrafię myśleć o niczym innym.
R
L
T
Serce zaczęło bić jej szybko, skóra stała się nagle rozgrzana i nadwrażliwa. Zoba-
czyła płomień w jego oczach i wiedziała, że jej oczy mają ten sam wyraz. Wiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •