[ Pobierz całość w formacie PDF ]
być bratem nowego członka rodziny". Przyciśnięty do muru samozwaniec był zmuszony
przyznać się do oszustwa. Fałszywy Daniłowicz i nieprawdziwy Pac okazał się drobnym
polskim szlachcicem Wojciechem Bołkow-skim ze wsi Witkowice nieopodal Mstowa.
Ponieważ przestępca okazał się dobrze urodzony", ukarano go aż nadto łagodnie. Publicznie
napiętnowany stał przez trzy dni na rynku w %7łółkwi, a wkrótce też pod lwowskim
pręgierzem, trzymając w ręku tabliczkę z opisem swoich afer. Po czym na 6 miesięcy
osadzono go w wieży na Zamku Lwowskim.
Szemrany.
97
W końcu XVIII w. we Lwowie przydarzyła się skandaliczna historia z samozwańcem
chevalier d'Arnau, który pojawił się w Galicji, przedstawiając się jako zamożny i rodowity
Francuz. Wytworny elegant, szarmancki w europejskim stylu, młody szlachcic szybko znalazł
miejsce w wyższych sferach miasta. Dając do zrozumienia, iż jest wtajemniczony w
masońskie sprawy d'Arnau wstąpił do loży wolnomularskiej Trzech białych orłów", którą
właśnie założono we Lwowie. Na gruncie mistyki awanturnik zbliżył się z hrabią Potockim i
wkrótce ożenił się z jedną z jego córek. Kiedy po Lwowie zaczęły krążyć plotki o plebejskim
pochodzeniu d'Arnau, rodzina Potockich rozpoczęła śledztwo na własną rękę, zdobywając
informacje od swoich francuskich znajomych. Potoccy z przerażeniem ujawnili, iż nowy
członek rodziny nie jest żadnym chevalierem ani d'Arnau. Samozwaniec okazał się niejakim
monsieur Koufrem, synem zwyczajnego paryskiego majstra, który zajmował się obijaniem
mebli. Potoccy zdusili skandal w zarodku, wypłacając Koufrowi-d'Arnau 130 000 talarów i
jednocześnie biorąc go za słowo, że na zawsze zniknie z kraju.
Wielka fala samozwańców pojawiła się w naszym mieście w pierwszej połowie lat 30. XIX
w. na skutek klęski powstania listopadowego. Rozgromiwszy główne siły Polaków, wojska
carskie stosowały terror wobec wrogo nastawionej do Rosji miejscowej ludności, która
zaczęła uciekać do sąsiedniej austriackiej Galicji. W zimie 1831-1832 r. Lwów wypełniły
ostatki powstańczych oddziałów: polityczni uchodzcy spod rosyjskiego zaboru na ziemiach
polskich i z Ukrainy oraz ochotnicy z zachodniej Europy. Wśród nich byU ludzie zamożni z
własnymi karocami i służbą - prawdziwa rodowita szlachta, jednak nie brakowało też
samozwańców. W panującym rozgardiaszu trudno było cokolwiek sprawdzić, a niedawna
wojna dostarczała materiału do niezliczonych konfabulacji o bohaterskich czynach, których
nie było komu prostować. Przez Lwów chodzili prawdziwi i fałszywi powstańcy, często
odziani w fantastyczne mundury wojskowe.
98
Lwów w 1807 r. Rys. F. Gertenberhera
Głośne stały się historie o fałszywym księciu Masalskim, podającym się za bohatera
nierównych walk z Rosjanami i podziwianym młodzieńcu, przedstawiającym się jako
szlachcic Zieliński, który oczarował damy z lwowskich salonów grą na fortepianie i całkiem
niezłym śpiewem oraz recytacją słodkomiłosnych wierszy. Najpierw przez prostackie
maniery wpadł oszust Masalski, a potem panicz Zieliński, który okazał się zwyczajnym
małomiasteczkowym medykiem.
Jednakże najsławniejszy samozwaniec pojawił się w mieście kilka lat wcześniej. Szczegółowe
opisy przygód barwnego cudzoziemca zostawili: Karol Ciszewski i Stanisław Schnur-
Piepłowski. Osobą, której pojawienie się w XIX w. wywołało we Lwowie prawdziwą
sensację, był indyjski książę, królewicz Arakami i Pegu. Zauważmy, że arakańskie królestwo
rzeczywiście istniało w południowo-wschodniej części Indostanu, ale jeszcze w 1785 r.
przyłączone zostało do Birmy. Młody indyjski książę", który nazywał
99
siebie Solomonem Justynem Balzaminem, przybył do Galicji w porwanym mundurze
napoleońskim, jednak potrafił przekonać wszystkich dookoła, że jest człowiekiem
szlachetnym i bogatym. Na początku spadkobierca tronu" zatrzymał się w majątku pani
Urbańskiej w powiecie sokalskim, która, zauroczona opowiadaniami o dalekich bajecznych
krajach, sprawiła mu porządne ubranie, przydzieliła sługę i pożyczyła pieniędzy. Sława
księcia" arakań-skiego szybko rozeszła się po okolicy i szlachta, znużona prowincjonalną
nudą, pośpieszyła do Urbańskiej, aby zobaczyć żywego indyjskiego królewicza".
Na początku lata 1815 r. Solomon Justyn Balzamin przybył do Lwowa. W tym czasie jego
autorytet wzrósł już na tyle, iż oficjele przyjmowali go jak prawdziwego spadkobiercę tronu z
dalekiego indyjskiego królestwa. Samozwańca uroczyście przywitał wiceprezydent krajowej
administracji Jerzy Ochsner. Obok hotelu, gdzie zatrzymał się książę", wystawiono
honorową wartę. Najszlachetniejsze lwowskie rodziny na wyścigi ubiegały się o zaproszenie
do siebie dostojnego gościa". W zamian za pieniężne pożyczki, Solomon rozdawał swoim
nowym przyjaciołom ordery z egzotycznymi nazwami: Bożej Opatrzności, Białego Słonia,
Złych Tygrysów. Weksle młody oszust stemplował srebrnymi pieczątkami, wykonanymi za
cudze pieniądze. Zobaczywszy, że teatr stoi niezle, książę" zdecydował się rozszerzyć
produkcję". Obok niego pojawiło się dwóch potężnych ochroniarzy", których niby to
przysłał sułtan turecki.
Bogato haftowane złotem kolorowe kaftany i turbany oraz gęsto srebrzone kindżały i pistolety
za szerokimi pasami wywarły na lwowiakach niezapomniane wrażenie. Jakiś czas pózniej
pojawił się sekretarz Szat-bej, Pers, który twierdził, iż mówi wszystkimi wschodnimi
językami. Niestety, nikt tego nie mógł stwierdzić z braku we Lwowie odpowiednich
specjalistów. Tak w ogóle to sam królewicz" mówił po francusku, jak spostrzeżono, bardzo
słabo.
100
Z wyglądu Solomon miał zaledwie 25 lat. Zredniego wzrostu, o wysokim czole i jasnej cerze
pokrytej piegami. Spokojny i bardzo przyjemny w towarzystwie, samozwaniec od pierwszych
dni pobytu we Lwowie zdobył przychylność miejscowych pań, które wyłącznie na nim
skupiły swoją uwagę i dawały posłuch wszystkim wymysłom wędrownego księcia".
Opowiadając o swej dalekiej krainie, Solomon mówił, iż panuje tam teraz jego ojciec Dawid
VII Balzamin, który jest nie tylko monarchą Arakanu i Pegu, ale również księciem Srogich
Lwów i Leopardów, przyjacielem Najwyższego Boga i Jego Opatrzności. Jego kraj, według
słów królewicza", był wyjątkowo bogaty, a samego Solomona posłano do Paryża na
spotkanie z Napoleonem. Razem z Bonapartem indyjski książę" doszedł do Moskwy, a
wracając z powrotem, zatrzymał się na Polesiu, gdzie został pochwycony przez Rosjan.
Uciekając z więzienia, Solomon przekroczył austriacką granicę i przedostał się do Lwowa.
Pewny lwowski zakonnik dominikanin, aby utrwalić dla potomnych historię o szlachetnym
królewiczu", skrupulatnie notował opowiadania wędrowca. Złe języki mówiły, że sam
Solomon nie potrafił pisać.
Kiedy długi Hindusa" wzrosły do astronomicznych sum, a obiecany karawan ze złotem się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]