[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wielkim, ciężkim połowem.
142
Wiem dokładnie, że żona moja świstek tego rodzaju podpisała.
·ð ð Ale to wcale jeszcze nie znaczy, by ten, jak ty go nazywasz, Å›wistek musiaÅ‚
bezwarunkowo jeszcze dziś istnieć.
·ð ð Kryje siÄ™ za tym jakieÅ› Å›wiÅ„stwo! Kerze nie ufaÅ‚ nikomu, a co dopiero Hirschowi!
Wiedział dobrze, do czego ludzie są zdolni. Co chcesz przez to wyhandlować?
·ð ð Nic. Hirsch uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ irytujÄ…co. Masz tak bardzo przez ciebie upragnione
moje oświadczenie. Czego więcej chcesz?
·ð ð I to oÅ›wiadczenie zÅ‚ożysz wobec każdego, kogo to bÄ™dzie interesowaÅ‚o?
·ð ð Jeżeli przykÅ‚adasz do tego wagÄ™, możemy nawet ogÅ‚osić odpowiedniÄ… notatkÄ™ w
gazetach.
·ð ð Niepoprawny z ciebie kpiarz i żartownisi zawoÅ‚aÅ‚ Kerze z uczuciem ulgi, nie
pozbywając się jednak tak od razu całej swojej nieufności. Ale ze względu na Karen chcę
ufać twoim słowom. Tak więc ta delikatna i kłopotliwa sprawa byłaby załatwiona, prawda?
·ð ð Nie zapominaj jednak, że oprócz mnie istnieje jeszcze dwóch Å›wiadków: nasz
przyjaciel Schulz i jeden z moich kelnerów, mianowicie Paul.
·ð ð Dla mnie miarodajne jest jedynie twoje oÅ›wiadczenie. Schulz to żaden problem,
wystarczy, żebyśmy zaapelowali do jego poczucia koleżeństwa. A co się tyczy tego kelnera,
jesteś ostatecznie jego dyrektorem i ty decydujesz o tym, co ma widzieć, a czego nie widzieć.
Chyba nie będzie ci trudno to osiągnąć! Gdybyś miał w związku z tym jakieś wydatki, nie
przejmuj siÄ™, pokryjÄ™ je.
próbuję być wobec pani zupełnie szczery rzekł Klaus do Ewy Schulz. Wiem, że
wzbudzi to w pani nieufność. Muszę jednak zaryzykować. Przede wszystkim proszę nie robić
sobie żadnych fałszywych nadziei, bo jestem człowiekiem biednym. Ewa, rozbawiona,
zapytała z uśmiechem:
143
·ð ð Może mam zorganizować zbiórkÄ™ na paÅ„skÄ… intencjÄ…?
·ð ð ProszÄ… na ten temat nie żartować! ByÅ‚bym szczęśliwy, gdybym mógÅ‚ caÅ‚y Å›wiat rzucić
pani do stóp! Ale finanse moje nie wystarczą nawet na to, żeby panią zaprosić do
trzeciorzędnego lokalu.
·ð ð Wyobraża pan sobie, że jestem okropnie rozpieszczona?
Minęli rynek i znalezli się na Kronenstrasse, która nazywała się kiedyś aleją Zwycięstwa,
pózniej ulicą Republiki, potem ulicą 9 Listopada, a wreszcie Kronenstrasse. Nazwano ją tak
na cześć radcy Theodora Kronena, który zbudował również hotel Unter Drei Kronen". Pod
trzema, ponieważ właścicielami jego byli trzej członkowie rodziny Kronen: dziadek, ojciec i
syn. Dziadek zmarł śmiercią naturalną, ojciec padł za cesarza i Rzeszę, syna wpakowano w
imieniu Fiihrera i narodu do obozu koncentracyjnego, gdzie go rózgami zasieczono na
śmierć. Teraz ten reprezentacyjny hotel należał do Spółki Akcyjnej Hotele Europa, ale zanim
stał się jej własnością, obłowiło się na tej transakcji niemało powierników.
·ð ð Lody w każdy razie albo parówki mógÅ‚bym zafundować.
·ð ð Może pan sobie tego oszczÄ™dzić.
·ð ð OszczÄ™dzać? Po co? Dla kogo? Czy jestem gÅ‚owÄ… rodziny? Czy mam jakÄ…Å› przyszÅ‚ość?
Jak pani sÄ…dzi, Ewo?
Niewielu ludzi spotykali po drodze, ale nawet i na nich nie zwracali uwagi. Nie spoglÄ…dali
również na wystawy sklepowe, widzieli tylko padające z nich światło. Odzwierciedlało się
na ich twarzach. Oczy ich lśniły. Ale starali się na siebie nie patrzeć.
·ð ð Trzeba pani wiedzieć, Ewo, że moja sytuacja finansowa jest bardzo skomplikowana.
Otrzymuję ściśle wyliczone kieszonkowe; gdybym poprosił mego ojca, dostawałbym może
więcej, a może i nie. Obawiam się bowiem, że ojciec mój wie, na co zużywam moje
kieszonkowe... pożyczam je mianowicie mojej matce.
·ð ð Nie powinno to budzić żadnych zastrzeżeÅ„. To nawet bardzo piÄ™knie z pana strony.
144
·ð ð Kochana z pani dziewczyna rzekÅ‚ Klaus niemal czule. ChciaÅ‚bym powiedzieć:
niech pani zostanie taka, jaka jest. Ale może byłby to błąd... zważywszy zamiary, jakie mam
wobec pani. Będzie chyba lepiej, jeżeli nie będę pani zwodził. Otóż za te otrzymane ode
mnie pieniądze matka moja kupuje sobie alkohol. Pije mianowicie, a mówiąc szczerze,
chleje. Nie wiedziała pani o tym?
·ð ð Nie odparÅ‚a Ewa bezradnie. Nie wiedziaÅ‚am.
·ð ð Czyżby siÄ™ to jeszcze nie rozniosÅ‚o? Brat pani o tym nie mówiÅ‚?
·ð ð Mój brat traktuje mnie jak dziecko odparÅ‚a Ewa z caÅ‚Ä… szczeroÅ›ciÄ…. Nigdy nie
rozmawiamy o takich rzeczach.
·ð ð To mu przynosi zaszczyt, ale to jest równoczeÅ›nie niebezpieczne. Co sobie ci
opiekunowie naszych dusz właściwie myślą? Chcą w nas wmówić, że świat jest dobry, pię-
kny, że jest w porządku i znowu wart tego, aby dla niego dobrowolnie zdychać? Kupą błota
jest ten świat, ot co! No tak, może jest również ciepły, osłonięty od deszczu, świetlisty
wszędzie tam, gdzie dopiero co wyszedł z fabryki, przytulnie ciasny, z przyjemnie
zabudowanym horyzontem. Ale mimo to jest to kupa błota!
·ð ð Niech pan myÅ›li o czymÅ› innym. Ewa poÅ‚ożyÅ‚a mu tkliwie rÄ™kÄ™ na ramieniu.
Niech pan spróbuje o tym zapomnieć. Przynajmniej na kilka minut.
Zeszli z głównej ulicy, minęli hotel Unter Drei Kronen" i skręcili w Parkstrasse. Dlatego
nazywała się ta ulica Parkową, że na wysokości kawiarni Paris" rozpościerały się na
przestrzeni dwudziestu metrów planty. Znajdowały się one pod opieką ogrodnika miejskiego
i utrzymywane były we wzorowym porządku, ale zbytkiem piękna nie grzeszyły.
Wyżwirowane ścieżki, okalające rabaty z geranium, biegnące wśród krzewów róż, bzu i
szczodrzeńca, na nich kilkanaście ławek. Z ławek tych w dzień korzystali chętnie ludzie
starsi i bawiące się dzieci, wieczorami i nocami zaś siadywały na nich parki miłosne i sypiali
pijacy.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]