[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jego ostatnie słowa! Jutro w południe rozpocznie się pościg! Zapamiętajcie jego twarz. Może
stać obok was w pneumobusie, siedzieć parę miejsc przed wami na pokładzie odrzutowca,
możecie spotkać go na seansie w kinie albo w kręgielni. Dziś jest w Harding. Jutro może w
Nowym Jorku? Albuquerque? Columbus? Czy gdy zobaczycie, jak przechodzi przed waszym
domem, doniesiecie o tym Sieci?
- Taak! - ryknęli zgodnym chórem.
Richards nagle pokazał im palec. Dwa palce. Tym razem atak tłumu na scenę nie był
symulowany. Richards został wyprowadzony tylnym wyjściem, bo w przeciwnym wypadku
rozerwaliby go na strzępy przed kamerami, a co za tym idzie, pozbawiliby Koncern Sieci
możliwości zarobienia fortuny na kolejnym wydaniu największej i najpopularniejszej ze
wszystkich Gier.
MINUS 080. ODLICZANIE TRWA
Killian był wniebowzięty i nie ukrywał swego zadowolenia.
- Wspaniały występ, panie Richards. Cudowny! Boże, żebym tak mógł dać panu
premię! I te palce! Coś wspaniałego!
- Przejdzmy do konkretów - rzekł Richards. - Daj mi ten sprzęt i idz się pierdol.
- To byłoby raczej niemożliwe - rzekł Killian, ciągle się uśmiechając. - Ale proszę, oto
pańska kamera. - Wziął aparat od technika. - Naładowana i gotowa do użycia. A tu są taśmy. -
Wręczył Richardsowi małe, zadziwiająco ciężkie pudełko owinięte w natłuszczoną szmatę.
Richards wrzucił aparat do jednej kieszeni kurtki, a paczkę z taśmami do drugiej.
- Gdzie jest winda?
- Nie tak szybko - rzekł Killian. - Masz jeszcze minutkę... dokładnie dwanaście minut.
Twoje dwanaście godzin forów rozpoczyna się oficjalnie o szóstej trzydzieści.
Z sali znów dobiegały okrzyki wściekłości. Spoglądając przez ramię, Richards
zauważył, że na scenie pojawił się Laughlin. Sercem był teraz przy nim.
- Lubię cię, Richards. Myślę, że sprawisz się dzielnie - rzekł Killian. - Masz swój styl.
Jesteś może trochę nieokrzesany, ale podobasz mi się. Jestem kolekcjonerem, wiesz o tym.
Sztuka jaskiniowa i arcydzieła egipskie, oto moja domena. Bardziej mi pasujesz do epoki
jaskiniowej niż do okresu kultury egipskiej, ale to naprawdę nieważne. Chciałbym, abyś
przetrwał, stał się częścią mojej kolekcji, tak jak przetrwały malowidła naskalne w jaskiniach
Azji.
- Zrób sobie zapis pomiaru moich fal mózgowych, ty draniu. Badaliście je przecież.
- Chciałbym dać ci dobrą radę - ciągnął Killian, zignorowawszy go. - Nie masz szans.
Cały kraj ruszy za tobą w pościg. Aowcy mają do swojej dyspozycji najnowocześniejsze
urządzenia i są naprawdę doskonale wyszkoleni. Nie wychylaj się, a pociągniesz dłużej. Rób
użytek z nóg, a nie z broni. Spróbuj zmieszać się z tymi, którzy są po twojej stronie. - Skinął
palcem na Richardsa. - Nie mam na myśli przygłupów klasy średniej, takich jak ci tam. Oni
cię nienawidzą. Jesteś symbolem wszystkich ich obaw w tych mrocznych czasach. To, co tam
widziałeś, tylko po części zostało przez nas przygotowane. Oni cię naprawdę nienawidzą,
Richards. Czujesz to?
- Tak - odparł Richards. - Czuję. I też ich nienawidzę.
Killian uśmiechnął się.
- Dlatego właśnie oni cię wykończą. - Wziął go za rękę. Uścisk był zadziwiająco
mocny. - Tędy.
Za nimi Laughlin i Bobby Thompson przedstawiali swoje widowisko ku uciesze
tłumu. Szli białym korytarzem, a ich kroki odbijały się głośnym echem. Byli sami. Na końcu
korytarza znajdowały się drzwi.
- Tu musimy się rozstać - rzekł Killian. - Winda na ulicę. Dziewięć sekund.
Po raz czwarty wyciągnął rękę i po raz czwarty Richards odmówił jej uściśnięcia.
Zawahał się na chwilę.
- A co by się stało, gdybym spróbował dostać się na górę? - spytał, skinąwszy głową
w stronę sufitu i osiemdziesięciu pięter wzbijających się nad nim w niebo. - Kogo mógłbym
zabić tam, na górze? Kogo mógłbym uśmiercić, gdyby udało mi się dotrzeć na sam szczyt?
Killian roześmiał się i nacisnął guzik obok windy. Drzwi otworzyły się raptownie.
- Za to cię właśnie lubię. Potrafisz główkować.
Richards wszedł do windy. Drzwi zaczęły się zamykać.
- Nie wychylaj się - powtórzył Killian, a potem Richards został sam.
Winda ruszyła w dół, w stronę ulicy.
MINUS 079. ODLICZANIE TRWA
Drzwi windy otworzyły się. Wyszedł prosto na ulicę. Przy frontonie Parku Pamięci
Nixona stał policjant, ale nie zauważył, jak Richards wychodzi z kabiny. Poklepywał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]