[ Pobierz całość w formacie PDF ]

przepadła w chwili, kiedy przyszedł po pieniądze.
Jak zawsze hazardzista.
Stoję na środku ulicy i wydmuchuję dym w stronę półciężarówki.
Dziewczyna odwraca głowę i przegląda się w bocznym lusterku. Wracam
do micry i rzucam okiem na kij do krykieta poznaczony zaschniętymi
kroplami krwi.  % '
A co, kurwa! $
Sięgam po GM maxi i kuśtykam w stronę wana tak szybko, jak mi na to
pozwalają obolałe nogi. Przyspieszam, na twarzy czuję podmuch wiatru, i
biorÄ™ zamach, celujÄ…c prosto w przedniÄ… szybÄ™ samochodu. Alison krzyczy
przerażona. Orientuję się, że sam wydaję straszliwy ryk. Szyba pokrywa
się pajęczyną pęknięć, a potem kij przedziera się przez nią i odbija od
deski rozdzielczej. Uwalniam GM maxi, celujÄ™ w lewe boczne lusterko i
rozprawiam siÄ™ z nim za jednym zamachem. PodskakujÄ…c, upada na asfalt.
A potem prawe lusterko. A potem zmieniam ręce i tłukę przednie
reflektory. Raz, drugi, szkło rozsypuje się na ulicę. Płuca płoną mi z bólu,
kiedy z całej siły walę w przód półciężarówki. Resztki przedniej szyby
wpadają do środka, Alison piszczy, osłaniając się rękami.
* Rien a faire (fr.)  Nic się nie da z tym zrobić.
226
Nie mogę jej ruszyć. Gdybym podniósł na nią kij, nie skończyłbym, póki
bym jej nie zatłukł na śmierć.
Gdzieś poza dudnieniem w uszach słyszę odgłos nadjeżdżającego
samochodu. Mogę go dostrzec na granicy pola widzenia. To samochód
policyjny. Skurwiele podkradają się do mnie. Jeden mundurowy już
prawie wysiadł.
Dobrze.
Chcę otworzyć usta, żeby coś powiedzieć, kiedy gliniarz mówi:
- Odłóż ten kij, kolego, dobra?
- Dobra, w porządku. Musicie iść tam. - Wskazuję kijem dom. Nie
mogę mówić porządnie, czuję, jakby płuca mi płonęły. Za duży wysiłek, za
mało czasu, żeby się zregenerować. - Idz do tego domu, człowieku. Już
teraz. Idz tam.
- Po prostu odłóż ten kij, synu.
Drugi mundurowy za nim próbuje uspokoić Alison głosem, który
przypomina stosunek analny. To przysadzisty sukinsyn i rozkoszuje siÄ™
każdą chwilą.
- Nie rozmawiaj z nią do cholery! Człowieku, to kłamczucha!
- W porzÄ…dku - mamrocze mundurowy. - Wszystko w porzÄ…dku. Po
prostu odłóż to i wszystko sobie wyjaśnimy.
- Jak chcesz wszystko wyjaśnić, to idz do tego cholernego domu i
zobacz, co zrobili.
- Pójdę - mówi. Podchodzi bliżej, ręce trzyma przed sobą - Tylko
odłóż kij.
- Na miłość boską człowieku! - Odrzucam kij na bok. Upada z
brzękiem.
A ten już mnie dopadł, szybciej niż zdążył to zarejestrować mój mózg.
Ręce pobrzękują na plecach, zimny metal na nadgarstku. Dolatuje mnie
zapach taniego dezodorantu i to sprawia, że szarpię się w jego uścisku i
krzyczÄ™:
- Chcesz wiedzieć, o co tu chodzi, to idz do tego cholernego domu! Idz
teraz, zaraz, ty pierdolony głupi fiucie!
Aokieć gliniarza stuka mnie w skroń i odrzuca w bok. Zrobił to
naumyślnie.
- Mam go, Chris! Bierz dziewczynÄ™.
- Człowieku, popełniasz błąd.
- Zobaczymy. - Jedna ręka na moim ramieniu, druga na przegubie,
prowadzi mnie do samochodu - Piłeś?
Nie mogę mówić. Czuję, że język mi napuchł i zalega w gardle.
227
- Zbadam cię teraz alkomatem. Rozumiesz, co mówię?
- Rozumiem, co mówisz, ale człowieku, nie masz pojęcia, co się tam
dzieje!
Przyciska mi głowę w dół i popycha do środka policyjnego wozu. Czuję,
że do nadgarstka nie dociera mi krew, mięśnie na plecach mam napięte do
granic i obolałe. Odzywają mi się gwałtownie wszystkie obrażenia z
ostatnich kilku dni. Każde uderzenie, trzaśnięcie, każdy cios i kopniak
czuję, jakby to był okropny zjazd. Każdy oddech przychodzi mi z trudem i
ma posmak dymu.
Spod wpółprzymkniętych powiek wpatruję się w deskę rozdzielczą. A
potem widzę, że dwaj mundurowi przesłuchują Alison. Kręci głową patrzy
w ziemiÄ™. Z domu wychodzi Mo. Kiedy widzi gliniarzy, patrzy w mojÄ…
stronę i na sekundę jego usta podskakują w uśmiechu. Potem obejmuje
Alison ramieniem i wyglÄ…da na zatroskanego, gdy dyplomatyczny
mundurowy zadaje mu pytania. Potakujące kiwnięcia głową i Alison
podnosi wzrok na Mo. Chce mi się rzygać. Będzie odgrywała swoją rolę
do samego końca.
Z domu wychodzi Rossie. Spostrzega policjÄ™ i szybko chowa bater-flaja do
kieszeni. A potem opada mu szczęka na widok wana. To musiało być jego
oczko w głowie. Wygląda, jakby go ktoś zdzielił między oczy. Delektuję
się widokiem skurczonej twarzy. Coś mi się dostało w rewanżu. Nauczka
za to, jak się obszedł z moim wozem.
Przysadzisty gliniarz wsiada od strony kierowcy i patrzy na mnie we
wstecznym lusterku.
- Z czego się śmiejesz?
- Z niczego.
- Bo nie masz powodu do śmiechu, człowieku. Powinieneś się modlić,
żeby facet nie wniósł oskarżenia.
Do samochodu podchodzi dyplomatyczny glina, wsiada do środka.
- Awantura domowa.
- Chryste, ile ona ma lat? Lepiej uważaj, żeby cię nie posadzili za
zabawianie się z dzieciakiem. - mówi do mnie przysadzisty gliniarz.
- Co z nim? - pytam.
- To nie mój interes.
- No cóż, jeśli zamierzałeś zniszczyć gościowi samochód, to wybrałeś
nie ten, co trzeba - stwierdza dyplomata.
Przysadzisty gliniarz ryczy ze śmiechu.
- To chyba nie jest twój dzień, co nie?
228
- Nie - mówię. - Wybrałem dobry. Z całą pewnością kurde, wybrałem
dobry samochód.
Jak dotąd to jedyna rzecz, której nie spieprzyłem.
r»s
Panie oficerze, chciałbym panu podziękować. I w ogóle. To wszystko jest
okropne, zwłaszcza tak rano. Facet musiał trochę za dużo wypić.
Oto ja! Pokazujący w uśmiechu wszystkie zęby, odgrywający rolę
przykładnego obywatela. To całkiem zabawne choć raz być tym dobrym
gościem. 1 Bóg jeden wie, że od samego początku ten skurwiel Innes
wciąż mnie obrażał. Czas, żeby gościu dostał za swoje.
- Proszę nawet o tym nie wspominać - powiedział ten pies za
biurkiem. - Rozumiem, że nie wnosi pan oskarżenia.
- Nie. Mówiłem to już pana koledze. Po prostu facet za dużo wypił,
poczuł się samotny, miał doła i chciał, żeby wróciła do niego stara laska.
Choć ona właściwie wcale nie jest stara, nie?
- No cóż, chcielibyśmy zadać jej kilka pytań, jeśli nie ma żadnych
przeciwwskazań.
- Nie, proszę się nie martwić.
- Jest jeszcze sprawa oskarżenia o stosunki z nieletnią...
- Człowieku, ona ma szesnaście lat. To już legalne.
- Tak, ale musimy się temu przyjrzeć.
- Niech pan na chwilę da na wstrzymanie i mnie posłucha. Nie wiem,
co ten gość, Innes, i ona wyprawiali, kiedy się spotykali, ale to naprawdę
nie moja sprawa, kuma pan? Liczy się, że teraz jest bezpieczna.
Wyjaśnimy sobie wszystko, jak wrócimy do Manchesteru.
- Jadą państwo do Manchesteru? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •