[ Pobierz całość w formacie PDF ]
skupiania się na jezdzie. Nabrał większej pewności siebie.
Niekiedy inni rozpoznają w tobie większe zdolności, niż sam sądzisz, że je posiadasz.
Jako młody kolarz w dużej mierze przypominałem Floyda. Byłem utalentowanym młodym
wilkiem, który nie wiedział, na co go stać. To, co było prawdą w jego przypadku, było
również prawdą w moim: nie brakowało mi ambicji, ale nie miałem określonego celu, byłem
po prostu nieco pyskatym Amerykaninem, któremu dopiero starsi zawodnicy pokazali, co ma
dalej robić.
Nigdy wcześniej nie sądziłem, że Tour de France jest wyścigiem, który mogę wygrać,
dopóki Johan Bruyneel nie upewnił mnie, że jest to w zasięgu moich możliwości. Dokładnie
pamiętam tę chwilę, kiedy Bruyneel powiedział mi to w 1998 roku. Johan został wówczas
nowym dyrektorem zespołu U.S. Postal, a ja nowym liderem, wracającym po chorobie do
sportu, chociaż jako kolarz wciąż nie byłem pewny siebie. Wcześniej zająłem czwarte miejsce
w trzytygodniowym wyścigu Vuelta Espana. Był to czas, kiedy Johan bacznie mi się
przyglądał.
Właśnie wybierałem się na mistrzostwa świata w Holandii, kiedy Johan odwiedził
mnie w pokoju hotelowym. Z miejsca zaczął mówić o swoich zamiarach w stosunku do mnie
i drużyny U. S. Postal.
- Niezle - powiedział. - Byłeś czwarty w Hiszpanii bez jakichkolwiek specjalnych
przygotowań i treningów. Nawet nie wysilałeś się, aby pokazać, że twoją ambicją było
znalezienie się w pierwszej piątce, a zająłeś czwartą lokatę. Sądzę zatem, że musimy
popracować nad twoim przyszłorocznym występem w Tour de France.
- Nie ma sprawy - odparłem. - Mogę wygrać kilka etapów.
- Nie, nie - zaoponował - chodzi o wygranie wyścigu. Spojrzałem na niego z
powątpiewaniem. Byłem zadowolony z tego, że zostałem przyjęty do drużyny, jezdziłem na
rowerze i znów miałem pracę.
- W porządku - powiedziałem. - Teraz myślę o mistrzostwach świata. Porozmawiamy
o tym pózniej.
Johan zmienił temat, ale wrócił do niego po kilku dniach. Tradycyjnie, zwycięzca
mistrzostw świata nosił przez cały rok koszulkę w kolorach tęczy, aby podkreślić, że właśnie
on jest zdobywcą tego tytułu. Przed samym wyścigiem Johan wysłał do mnie maila.
Powodzenia - napisał w nim. - Myślę, że będziesz wspaniale wyglądał w tęczowej koszulce
na podium Tour de France .
Nie wygrałem mistrzostw świata - byłem piąty. Ale idea zwycięstwa w Tour de
France kiełkowała we mnie.
Johan znał mnie lepiej niż ktokolwiek inny: miałem ogromny talent, ale nie dawałem z
siebie wszystkiego. Od czasu do czasu pokazywałem, na co mnie stać: mając 21 lat, jako
kolarz znikąd, wygrałem mistrzostwa świata, a potem jeden z etapów Tour de France. W
większości przypadków jednak moje występy na rozmaitych imprezach, choć przyzwoite, nie
były nadzwyczajne, trudno nawet byłoby mnie nazwać wtedy zawodowcem .
Wówczas sądziłem, że tylko na to mnie stać. Doszedłem do wniosku, że po przejściu
choroby nowotworowej jestem w stanie wykorzystać jedynie połowę swoich możliwości. A
prawda była taka, że nigdy nie trenowałem tak wytrwale, jak mógłbym trenować, i nigdy nie
koncentrowałem się na pracy tak bardzo, jak mógłbym to robić.
Przed chorobą ważyłem od 7 do 10 kilogramów za dużo, częściowo z powodu
młodzieńczej otyłości, a częściowo z powodu nieracjonalnego odżywiania się: picia margarity
i zajadania się tortillami. Po zakończeniu terapii nowotworowej byłem o 10 kilogramów
lżejszy.
Dopiero pod kierunkiem Johana zacząłem poważne treningi i utrzymywałem stałą
wagę. Odkryłem, że miała ona kolosalne znaczenie na trasach górskich, kiedy największym
przeciwnikiem było moje własne ciało. Przekonałem się również, że zgubione kilogramy
sprawiły, że podczas jednego górskiego etapu jechałem szybciej od 10 do 12 minut; średnio
zyskiwałem około trzech minut na każdym górskim podjezdzie.
Zacząłem również pracować nad swoją skutecznością. Jako młody kolarz startowałem
na dzwięk wystrzału i po prostu jechałem przed siebie. Nie wiedziałem jednak, na czym
polegają wyścigi - włączałem wysokie biegi i rzucałem się do przodu, przyjmując
niewłaściwą postawę. Potem z pomocą Johana i Chrisa Carmichaela przestudiowałem
właściwe aerodynamiczne postawy i efektywną kadencję. Wtedy zamiast forsować organizm
na wysokich biegach, nie mając wypracowanej techniki, na podjazdach stosowałem niższe
biegi, za to energiczniej pedałowałem. Z czasem zostałem wyjątkowo dobrym technicznie
kolarzem - sportowcem, który stał się wy trenowanym i wprawnym zawodnikiem.
Wyjaśniłem Floydowi, że nie brałem żadnych tajemniczych i cudownych środków,
które by pomogły mi wygrać Tour de France w 1999 roku. Była to tylko kwestia rozpoznania
momentu, w którym podjąłem właściwą decyzje. Była to też kwestia treningów i techniki,
doświadczenia wynikającego z przeżytej choroby oraz pózniejszej woli do nadzwyczajnych
poświęceń. To wszystko. Jeżeli chcesz dokonać czegoś wspaniałego, musisz mieć silną wolę i
przykładać wielką wagę do szczegółów. Gdybyś przeanalizował historie ludzi, którzy osiągali
wspaniałe sukcesy, doszedłbyś do wniosku, że niektórzy z nich byli obdarzeni charyzmą, a
inni nie; jedni byli wysocy, a inni niscy; jedni przy kości, a inni chudzi. Wszyscy jednak mieli
jedną wspólną cechę: umieli koncentrować się na swoich działaniach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]