[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Stanley znajdzie sobie inną. - Myrt ustawiła talerzyki z
ciastem.
- Nie odmówiłam mu kategorycznie...
- Ale masz zamiar mu odmówić?
- Tak, teraz... muszę.
- Teraz, kiedy poczułaś wielką namiętność do Judda.
- Teraz, kiedy prawdopodobnie jestem w ciąży - poprawiła
ją Leah.
- W ciąży? Coś takiego! W ciąży. Czy Judd o tym wie?
Oczywiście, że nie, bo byłby już tutaj. Pobierzecie się.
- Nie sądzę, by to było możliwe. Judd nie pragnie się żenić
i stanowczo nie chce dziecka.
Myrt pogroziła Leah widelcem.
RS
116
- Zmieni zdanie, gdy mu powiesz. Mężczyzni mają czasem
dziwne pomysły, a kobiety powinny skłaniać ich do
rozsądku.
- Już trzy tygodnie nie mam od niego wiadomości.
Zastanawiam się, czy w ogóle wróci do Marshallton.
- Wróci. Zapamiętaj moje słowa. - Myrt włożyła do ust
kawałek ciasta i uśmiechnęła się szeroko.
- %7łałuję, że pojawił się w moim życiu. - Leah odsunęła
talerzyk i oparła głowę na skrzyżowanych ramionach.
Myrt wstała, objęła Leah i odwróciła ku sobie mokrą od
łez twarz.
- Otrzymałaś rzadki dar i nie możesz tego zmarnować.
- Co ja teraz zrobię, ciociu? Mam trzydzieści dziewięć lat,
jestem niezamężna i w ciąży. Ludzie będą myśleć, że...
- Ludzie będą myśleć, że byliście kochankami i że to jego
dziecko. - Myrt zaczęła delikatnie masować jej kark.
- Nie powinnam się przejmować tym, co myślą ludzie,
prawda?
- Ja się nigdy nie przejmowałam. - Myrt przysunęła sobie
krzesło i usiadła obok siostrzenicy. - Idz na górę i wez gorącą
kąpiel. Zaraz przyjedzie Taylor.
- Jesteś z nim szczęśliwa, prawda? - Leah pogładziła dłoń
ciotki.
- Wiem, że Taylor to nazwisko, ale w żaden sposób nie
umiem zwracać się do niego: Bernardzie. - Myrt
zachichotała.
- Poza tym jego żona nazywała go Bernie. Czy to nie
okropne?
Obie się roześmiały. Leah objęła ciotkę ramieniem. Tylne
drzwi otworzyły się nagle. Dmuchnęło zimnem i wilgocią.
Taylor wstawił parasol do kąta i spojrzał na dwie kobiety.
- Co się tu dzieje? - zapytał.
- Takie babskie pogaduszki - odparła Myrt.
RS
117
- Myślałem, że jesteś w sklepie - zwrócił się do Leah. -
Jakiś facet jej tam szuka. - Mrugnął w stronę Myrtle Mae.
- Kto? - spytały obie jednocześnie.
- Wrócił Judd.
Leah wstała gwałtownie, przebiegła przez kuchnię i
pospiesznie wkładała buty.
- Czy nic mu nie jest? Czy zamierza tu zostać? - pytała
gorączkowo.
- Uspokój się. - Taylor oparł dłoń na jej ramieniu. -
Zadzwoń do Pattie. Niech powie Juddowi, żeby tu przyszedł.
- Nie, nie. Ciociu, zadzwoń i poproś Pattie, by przekazała
Juddowi, żeby na mnie zaczekał. - Odwróciła się i wybiegła z
kuchni.
- Tylko powiedz mu... wiesz, o czym - zawołała za nią
Myrt.
Leah zaparkowała samochód w zaułku i jak szalona
popędziła do tylnych drzwi sklepu. Były zamknięte. Włożyła
torebkę pod ramię, poprawiła parasolkę i wsunęła klucz do
zamka. Wpadła do wnętrza i zatrzasnęła za sobą drzwi.
Otarła twarz i wycisnęła wodę z włosów.
- Leah? Czy to ty? - zawołała Pattie.
Nabrała tchu i z uśmiechem na twarzy wmaszerowała do
sklepu. Judd odwrócił się i spojrzał na nią. Zmienił się tak
bardzo, że ledwie go poznała. Wciąż miał na sobie dżinsy i
wystrzępioną kurtkę, ale nosił nową koszulę, a na przegubie
dłoni tkwił kosztowny złoty zegarek. Jednak najbardziej
widoczną zmianą były krótko obcięte włosy i ogolona twarz.
Zauważył, jak na niego patrzy, przesunął więc dłonią po
policzku i uśmiechnął się.
- I co myślisz? Czy wyglądam lepiej?
Chciała powiedzieć, że wygląda cudownie, chciała podbiec
i rzucić mu się w ramiona.
- Wyglądasz świetnie.
RS
118
- Zmienił się, nie? Myślałam, że to klient, dopóki się nie
odezwał - powiedziała Pattie.
- Sądziłem, że będziesz w pracy.
- Zjadłam obiad ze Stanleyem, a potem poszłam
porozmawiać z ciocią.
- A po co poszłaś na obiad z Wooltonem? - Głos Judda
zabrzmiał ostro. Nagle przestał się uśmiechać.
Leah spojrzała na niego, a rumieniec zabarwił jej policzki.
- Chodzmy porozmawiać do biura.
- Może pójdziemy na górę, do mojego dawnego pokoju? -
Judd chwycił Leah za rękę. - Zostawiłem tam walizkę, ale
kto wie, czy nie będę musiał przespać się gdzieś indziej.
- Jesteś zły, bo spotkałam się ze Stanleyem?
Chwycił ją mocniej i praktycznie siłą wciągnął do
magazynu. Zatrzasnął za sobą drzwi.
- Nie będziesz się z nim więcej widywać. Rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem! - krzyknęła i spróbowała się wyrwać.
- Nie wiem, co się z tobą dzieje. Nie ma cię od miesiąca.
Zadzwoniłeś tylko raz. Jeden raz!
- Leah, posłuchaj...
- Nie, to ty posłuchaj. - Wyrwała się mu i wymierzyła palec
w jego twarz. - Czekałam i czekałam, aż do mnie wrócisz.
Kiedy nie dzwoniłeś, próbowałam cię jakoś usprawiedliwiać.
Ale tak się bałam, że już cię nie zobaczę.
- Skarbie, przepraszam, ale to nie powód, by spotykać się z
Wooltonem.
Wyciągnął do niej rękę, a ona odsunęła się szybko.
- Stanley zaproponował mi małżeństwo - powiedziała.
- Co?
- Chce się ze mną ożenić. Kupił nawet pierścionek.
Judd pomyślał o pierścionku z diamentem i szafirami,
leżącym na górze w jego walizce. Wybrał go, gdyż błękitne
kamienie przypominały mu oczy Leah.
- Nie wyjdziesz za Stanleya Wooltona.
RS
119
Nie podobało jej się, że Judd jest tego taki pewien.
- Jeszcze mu nie odpowiedziałam.
- Więc możesz zadzwonić i powiedzieć mu ,,nie".
Ujął ją delikatnie za rękę, a ona spojrzała na niego,
starając się, by emocje nie zwyciężyły nad rozsądkiem. Pod
dotykiem Judda stawała się miękka jak plastelina. To
nieuczciwe, że miał nad nią taką władzę.
- Chodzmy na górę, skarbie. Minął miesiąc i stęskniłem się
za tobą.
- Pójdziemy na górę, ale będziemy rozmawiać. Mam sporo
pytań.
Judd poszedł za nią po schodach do pustej komórki, którą
zmienił w swoje mieszkanie. W kącie leżał materac, a
drewniane krzesło, stary stolik i małe radio były jedynym
wyposażeniem tego locum.
Leah odwróciła się, oparła ręce na biodrach i spojrzała
Juddowi prosto w oczy.
- Dlaczego nie dzwoniłeś?
- Leah... - Zbliżył się do niej, ale ona zrobiła krok do tyłu i
ostrzegawczo uniosła ręce. - Carolyn nie chciała pomocy
psychiatry, więc zabraliśmy ją ze szpitala i pilnowaliśmy w
domu.
- Kto to jest ,,my"?
- Jared, ja, Bess i pielęgniarka.
Obeszła pokój, nerwowo przesunęła dłonią po parapecie i
dotknęła walizki Judda.
- Jak się czuje Carolyn?
- Mamy nadzieję, że wyjdzie z tego. - Judd chciałby wziąć
Leah w ramiona, przekonać, że ta rozłąka nauczyła go, jak
wiele dla niego znaczy. Chciał poświęcić resztę życia na
zapewnienie jej szczęścia. - Najtrudniejsze to było dla Bess,
gdy widziała, jak Jared troszczy się o Carolyn. Jestem
pewien, że wciąż kocha mojego brata.
RS
120
Leah włączyła radio i bawiła się pokrętłami. Judd zbliżył
się od tyłu i dotknął palcami jej dłoni.
- Zostałem, bo byłem potrzebny Carolyn, a jeszcze
bardziej mojemu bratu. Wciąż mnie potrzebuje, ale
musiałem wrócić. Nie mogłem dłużej wytrzymać bez ciebie.
- Dlaczego... dlaczego nie dzwoniłeś? - Leah odwróciła się.
Stał tak blisko, że ich ciała niemal się stykały.
- Kiedy stąd wyjeżdżałem, nie byłem pewny swoich uczuć.
Byłem pewien, że pragnę cię bardziej niż jakiejkolwiek
kobiety. Ale wiedziałem też, jak bardzo chcesz mieć dziecko.
- Zauważył, że Leah pobladła, a łzy błysnęły jej w oczach.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - Boże, czy potrafi
mu kiedyś powiedzieć, że jest w ciąży?
- Wiedziałem, że nie mogę dać ci tego, czego chcesz
najbardziej. Uznałem, że lepiej będzie dla nas obojga, jeśli
zdołam o tobie zapomnieć.
Azy pociekły jej po policzkach.
- Nie dzwoniłeś, bo nie zamierzałeś tu wracać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]